"Oko za oko" (1981) - jeden z wczesnych filmów z udziałem Chucka Norrisa, jaki śmiało można zaliczyć do klasycznego kina zemsty, choć wzbogaconego o walki karate w wykonaniu głównej gwiazdy. Norris wciela się tutaj w detektywa Seana Kane'a, który podczas pozornie rutynowej akcji traci w przygotowanej przez handlarzy narkotyków zasadzce partnera; następnie ginie żona zamordowanego mężczyzny, dziennikarka, jaka odkryła niewygodne fakty na temat nieudanej operacji. Winą za wszystko obarczony zostaje Kane, jednak nie zamierza wziąć tego na siebie - rezygnuje z pracy w policji i rozpoczyna własne, prywatne śledztwo. "Oko za oko" to dobrze poprowadzony obraz, z nawet przyzwoicie napisaną intrygą, posiadającą ręce oraz nogi. Nie ma tu żadnych niejasności, jest ciąg przyczynowo-skutkowy, a także zaskakujące, fabularne twisty. O nudzie raczej nie ma mowy, zaś mroczny, surowy klimat jest naprawdę przyjemny. Późniejsze produkcje z Chuckiem takowym rzadko kiedy były obdarzone. Na myśl przychodzi mi jedynie "Bohater i Strach" oraz "Zawodowy morderca". Jeżeli chodzi o scenariusz, to przypomina skrzyżowanie skryptu "Mściciela z Hong Kongu" ze "Zmową milczenia" - wiem, że wspomniane tytuły powstawały po tym widowisku, ale zależało mi jedynie na porównaniu. Znajdą się więc wątki stricte kryminalne, motyw zemsty, kreta w policji i jej niezaradności, no i różne sceny bijatyk.
Wykonanie filmu jest całkiem niezłe, strzelaniny, czy pościgi nagrano dobrze, niejeden moment też będzie trzymał widza w napięciu (ucieczka dziennikarki przed zbirami chociażby, czy finałowa jatka). Bijatyki wypadają solidnie, aczkolwiek według mnie są stanowczo za krótkie. Choreografia jest niezgorsza, praca kamery również, ale długość ich trwania może pozostawiać nieco do życzenia. Zwłaszcza końcowe starcie, kiedy Sean musi stawić czoła "Profesorowi" (Profesor Toru Tanaka, znany jeszcze m.in z "Uciekiniera" lub "Niezawodnej obrony"), wielkiemu Azjacie o gabarytach nosorożca. Czułem wtedy lekki niedosyt - pojedynek ten był pewny, odkąd wielkolud pojawił się na ekranie, a trwa może z dwie minuty. Jeszcze rola Mako moim zdaniem była nader humorystyczna, myślałem, że kreował będzie jakiegoś starego mistrza, przewodnika Kane'a, udzielającego mu niezbędnych porad, a nie postać właściwie komediową, jakiej gderania nie warto słuchać, ponieważ nic mądrego nie ma do powiedzenia poza mało przydatnymi, kąśliwymi uwagami. To chyba jedyne moje zarzuty do tego projektu, więcej nie ma się czego czepić. Wiadomo, nie jest to jakaś górnolotna rzecz, co powali na kolana, ale konkretne B-klasowe przedsięwzięcie z Chuckiem Norrisem, który wówczas nie nosił jeszcze swojej legendarnej brody (aż nieco dziwnie się na niego patrzy, kiedy jest gładko ogolony). Charyzmą jednakże i tak tryskał 😉. Jako ciekawostkę dodam, że na drugim planie zobaczymy również Christophera Lee. Moja ocena to 6/10, mam to nagrane z TVP1 lat 90., lektorem tej wersji jest Jacek Brzostyński.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)