Nakręcona przez Kevina Reyndolsa (tak, tego od "Księcia złodziei" oraz "Wodnego świata") produkcja pokazuje wojnę bez większych przekoloryzowań - zarówno Rosjanie, jak i Afgańczycy mają wśród swoich ludzi i patriotów i fanatyków. Reżyser także w sprytny, nieszablonowy sposób prowadzi "Bestię", ponieważ tak naprawdę nie wiadomo, komu kibicować oraz za którą ze stron się opowiadać. Obserwujemy losy załogi czołgu - żołnierzy przestraszonych, poniewieranych przez swojego przełożonego, pragnących jedynie dołączyć "do swoich", ale też zbieraninę rebeliantów szukających zemsty za doznane krzywdy. I tym i tym można współczuć położenia. Film został okraszony sporą dawką brutalności - w pamięć szczególnie zapada scena egzekucji jednego Afgańczyka za pomocą czołgu (mężczyznę położono pod gąsienicę i zwyczajnie go przejechano). Innemu powstańcowi zaś granat urwał ramię i rozerwał brzuch. Sekwencje batalistyczne są dobrze zrealizowane, np. dywersja czołgów na osadę w pierwszych minutach przedsięwzięcia, chociaż nie ma ich tutaj zbyt wiele. Natomiast jedyne, co mi się nie spodobało to to, że Ruscy mówili po angielsku. Oczywiście wiem, że wcielali się w nich znani amerykańscy aktorzy, zaś zachodnia publika nie lubi czytać listy dialogowej, ale niestety to raziło. Chociaż tyle, że Mudżahedini nie rozmawiali ze sobą po angielsku, tylko we własnym języku.
W głównych rolach wystąpili tutaj George Dzundza ("Nagi instynkt", "Karmazynowy przypływ"), wspomniany Jason Patrick (gwiazdorowi niemal dekadę później srogo się oberwało za udział w "Speed 2"), Steven Bauer ("Scarface"), Erick Avari (cóż... ma dość pokaźną filmografię) oraz na dalszym planie Stephen Baldwin ("Ścigani", "Flinstonowie: Niech żyje Rock Vegas!"). W większości osoby, które odgrywali zostały solidnie napisane i obdarzone własnym charakterem. Najlepiej wypadł chyba George Dzundza jako psychopatyczny Daskal, chociaż Patrick oraz Bauer nie pozostają jakoś w tyle. "Bestia" to godny uwagi utwór, dość oryginalny, niepopadający w nadmierny patos czy sceny samych strzelanin. Znajdzie się tu kilka monotonniejszych momentów, a Sowieci są Sowietami, bo tak chce scenariusz, ale całość jest naprawdę zadowalająca, trzymająca w napięciu oraz ładnie sfilmowana na terenie Izraela (do tego dochodzi jeszcze niezły soundtrack Marka Ishama). Moja ocena to 7/10, mam to nagrane z dawnego Polsatu z Tomaszem Knapikiem na lektorce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)