"Utajona furia" (1982) - jeden z nielicznych filmów z udziałem Chucka Norrisa, oscylujący w stronę horroru oraz zawierający wątki nadprzyrodzone. W małym, sennym miasteczku w Teksasie dochodzi do makabrycznej zbrodni - pewien chory psychicznie mężczyzna, John Kirby, za pomocą siekiery morduje kobietę oraz kilka innych osób, z którymi dzieli wspólne mieszkanie, a następnie ginie w policyjnej obławie. Martwy Kirby zostaje przewieziony do tajemniczego instytutu, w jakim pracuje m.in jego dawny psychiatra, doktor Tom Halman (Ron Silver) oraz pozostali lekarze, w tym genetycy - tam ciało mężczyzny zostaje poddane eksperymentom, dzięki którym zmarły wraca on do życia. Nie jest on jednak w pełni człowiekiem - wygląda jak istota ludzka, ale posiada nadnaturalne zdolności, jego organizm błyskawicznie się regeneruje, rany goją się zaraz po ich zadaniu i praktycznie nic mu nie zagraża. Z nasileniem ujawniają się również jednego mordercze skłonności, a w połączeniu z niemal niezniszczalnością daje to fatalne w skutkach rezultaty. Nieśmiertelnego psychopatę może powstrzymać jedynie bezkompromisowy szeryf Dan Stevens (Chuck Norris, jeszcze bez swojej ikonicznej brody, ale już z wąsami). "Utajona furia" to zmyślny miks klimatycznego westernu z brutalnym slasherem, w jakim próżno szukać jakichś granic - trup ściele się gęsto, krew nieraz płynie strumieniami, Chuck Norris w pojedynkę pokonuje cały gang motocyklowy, natomiast małomiasteczkowe dziewczyny nie noszą pod ubraniem staników i nie mają oporów przed eksponowaniem swoich wdzięków. Tytuł ten nie jest jakiś obrazoburczy, ekstremalny w formie, ale całkiem odważny (zwłaszcza jak na początek lat 80., choć według mnie wizualnie wygląda jak nakręcony w latach 70.) i pod pewnymi względami nie ustępuje takim seriom jak "Piątek, trzynastego" czy "Halloween". W późniejszej filmografii Chucka ciężko znaleźć pozycje z tak pieprznymi dialogami, taką ilością nagości czy lejącej się posoki.
Tempo nie jest niby jakieś dynamiczne, aczkolwiek już od pierwszych minut napięcie budowano przykładnie i mimo powolnego rozkręcenia się akcji nie ma mowy o przestojach. Już we wstępie poznajemy głównego antagonistę, który w czasie trwania filmu będzie stawał się coraz silniejszy i bardziej bezwzględny, zaś postać Dana Stevensa będzie stopniowo się rozwijać, a także nabierać charakteru. Otrzymamy również w "Utajonej furii" przyzwoicie napisany wątek romansowy między wspomnianym szeryfem a jego dawną miłością. Jeżeli chodzi o gore oraz efekty specjalne, to jest dość dobrze, choć czasem można dostrzec uproszczenia montażowe - przykładowo nie widać samego zadawania ciosu siekierą, tylko tryskającą krew, a następnie leżącego trupa. Choreografia ekranowych walk wypada nieźle, a Chuck Norris imponująco rozprawia się ze swoimi przeciwnikami, nie szczędząc im kopnięć z obrotu. Atmosfera grozy jest wyczuwalna i czasem można poczuć się nieswojo, kiedy to John Kirby przemyka gdzieś w tle za bohaterami i stara się zaatakować ich znienacka. Muzyka, chwilami pochodząca z syntezatorów idealnie pasuje do tego projektu, aczkolwiek w wielu scenach panuje zupełna cisza - takie momenty też są w porządku i brak jakiejkolwiek melodii w ogóle mi nie przeszkadza. Pojawiające się elementy humorystyczne (inicjuje je głównie zastępca szeryfa, sympatyczny, chociaż trochę niezaradny grubasek) są nieprzesadzone i umiejętnie wplatane w fabułę. Poza Chuckiem Norrisem wystąpił w tym obrazie również Ron Silver ("Strażnik czasu", "Nieoczekiwany atak", "Biały kruk"). Podsumowując - "Utajona furia" to interesujące i udane połączenie westernu, slashera oraz kina kopanego, zobaczymy tutaj sporo krwawych ujęć, przemocy i niezakrytych biustów, czyli wszystko, czego od takich produkcji wymagamy. Moja ocena to 7/10, mam to na VHS od ITI, lektorem jest Leszek Sznyter, a autorem tłumaczenia Tomasz Beksiński.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)