"Zaginiony w akcji" (1984) - jeden z najsłynniejszych filmów z udziałem Chucka Norrisa, wyprodukowany przez legendarną wytwórnię Cannon Films. Tytuł ten, mimo dość niskiego budżetu (2,55 mln $) odniósł spory sukces komercyjny, jednak krytycy wyrażali się o nim głównie negatywnie. Dziś "Zaginiony w akcji" cieszy się statusem produkcji kultowej i przez fanów Chucka Norrisa oraz B-klasowych obrazów z lat 80. jest bardzo ceniony. Nasz brodacz wciela się tutaj w pułkownika Jamesa Braddocka - byłego jeńca, który niedawno uciekł z wietnamskiego obozu. Braddock twierdzi, że w państwie tym nadal znajdują się w niewoli amerykańscy żołnierze. Mężczyzna zostaje zaproszony przez komisję śledczą do udziału w delegacji do miasta Ho Chi Minh (dawny Sajgon) w Wietnamie w celu omówienia z tamtejszymi władzami kwestii dotyczącej rzekomego przetrzymywania jeńców jankeskich na terenie tego kraju. Wietnamscy politycy oczywiście zaprzeczają, by ich rząd kogokolwiek więził, jednak James rozpoznaje wśród nich swoich oprawców z czasów, kiedy sam znajdował się w obozie. Postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i odbić towarzyszy broni. Utwór ten może kojarzyć się z "Rambo II" i w sumie nic w tym dziwnego, ponieważ został zainspirowany jego scenariuszem (w 1983 r. napisał go James Cameron), który wówczas krążył po Hollywood. Mi przypominał również pierwszą część "Rambo", bowiem w obu przypadkach główny bohater zmaga się z zespołem stresu pourazowego i przeżywa wydarzenia z wojny, a my obserwujemy jego problemy oraz retrospekcje z okresu, kiedy był pojmany.
"Zaginiony w akcji", wyreżyserowany przez Josepha Zito - autora takich hitów ery VHS jak m.in "Piątek, trzynastego IV", "Czerwony skorpion" czy "Kraj pod ostrzałem" został napisany całkiem dobrze, zaczyna się z impetem i właściwie od pierwszych minut trzyma w napięciu, zaś reżyser robi wszystko, by widz był w pełni skoncentrowany. Film w zasadzie składa się z trzech segmentów i nie skupia się tylko na jednym motywie - najpierw uświadczymy trochę wątków politycznych, słownych przepychanek między Braddockiem a oficjelami z Wietnamu i USA, następnie robi on rekonesans w hotelu ze skośnookimi ważniakami oraz przygotowuje swoją misję wyruszenia po jeńców. Później, jak łatwo się domyśleć, akcja przenosi się do Wietnamu, z którego James próbuje wyciągnąć więzionych żołnierzy. Wszystko to jest ciekawie rozplanowane, a ponadto mamy różnorodność scenerii - są hotelowe pokoje, sala konferencyjna, obskurne burdele z tanimi dziwkami, ciasne uliczki Bangkoku czy egzotyczna dżungla (materiał nagrywano na Filipinach). Pirotechnika prezentuje się całkiem nieźle, wybuchy zostały ładnie sfilmowane, a i natrafimy w tym projekcie na pamiętną sekwencję, w której Chuck Norris w zwolnionym tempie wynurza się z wody i za pomocą M-60 masakruje komunistów. Podobał mi się również fragment, w jakim Braddock wyrusza nocą na zwiady i schodzi z budynku hotelowego trzymając się balkonów, gzymsów i rynien, a potem musi wrócić do mieszkania w identyczny sposób, tyle że szybciej, ponieważ wyszło na jaw, że szwenda się po okolicy bez pozwolenia.
Całość jest jak najbardziej przyzwoita, emocjonująca i łatwo dać się wciągnąć w przedstawioną historię, choć nieco raziło mnie to, że James nosi w wojsku brodę i dłuższe włosy, a w dodatku ciągle wygląda tak samo - zarówno we flashbackach z pola bitwy czy niewoli, jak i w ówczesnej teraźniejszości. Zawsze też potrafi przewidzieć, skąd nastąpi atak na jego osobę, przed każdym ciosem się uchyli, a w lesie zatrzyma się idealnie przed zastawioną pułapką - ja wiem, że Braddocka grał Chuck Norris, ale w tym przypadku takie podejście twórców nieco mi przeszkadzało. Sprawdziło się to co prawda w "Strażniku Teksasu", "Delta Force", "Kraju pod ostrzałem" czy innych przedsięwzięciach z udziałem Chucka, ale od "Zaginionego w akcji" oczekiwałem ciut więcej realizmu. Poza Norrisem pojawili się w tym filmie tacy uznani aktorzy jak James Hong oraz M. Emmet Walsh. Akcenty humorystyczne umiejętnie wpleciono do fabuły (wymiany zdań między Braddockiem a jego kompanem, w którego wciela się właśnie Walsh), a muzyka posiada dość mroczne, podnoszące poziom adrenaliny brzmienia oraz wprowadza gęstą atmosferę. Pozycja ta nie należy do najlepszych w dorobku Chucka Norrisa i po części stanowi klona "Rambo", ale na pewno jest solidna oraz należycie zrealizowana. Moja ocena to 7/10, mam to nagrane z TVN z Januszem Koziołem oraz ze stacji TV6 z Tomaszem Knapikiem. Pamiętam też emisję z TVP, gdzie również czytał Knapik, ale wyświetlana wersja była ocenzurowana (głównie powycinano sceny nagości) i niestety nie mam jej nagranej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)