wtorek, 23 czerwca 2020

"Sny o śmierci" (1988)

"Sny o śmierci" (1988) -  do domu kilkuletniego Alexa Torme'a wdziera się były pracownik z firmy jego ojca, ubrany w strój myśliwego oraz maskę wilka i zabija rodziców chłopca, a następnie popełnia samobójstwo. Wiele lat później, dorosły już Alex cierpi na koszmary, w których nawiedza go ten sam mężczyzna, usiłujący go zamordować. Torme z tego powodu niemal traci poczucie rzeczywistości - sam już nie wie, czy oprawca jego rodziny jest realnym zagrożeniem czy stanowi jedynie wytwór jego wyobraźni, zmorę ze snów. Chłopakowi nikt nie wierzy - większość jego znajomych jest zdania, że z powodu cyklicznie powtarzających się koszmarów postradał zmysły. Pewnej nocy jednak przyjaciel Alexa, będąc u niego w mieszkaniu, podczas wyglądania przez okno również dostrzega tajemniczego myśliwego, czyhającego w mroku. Od tej pory cała sytuacja się zmienia, a Torme zaczyna mieć pewność, że nie tylko nie zwariował, ale też, że jego nemezis istnieje naprawdę. O tej produkcji nigdy wcześniej nie słyszałem, ale kiedy zobaczyłem jej okładkę na wydaniu VHS, to zaciekawiła mnie i zamówiłem ją sobie na kasecie - okazało się, że miałem nosa, bo "Sny o śmierci" to solidny slasher, z którym miło spędzić wieczór. Konwencja tego obrazu przypominała mi słynny "Koszmar z ulicy wiązów" - chwilami nie mamy pewności, co dzieje się na serio, a co we śnie i można poczuć się skołowanym niczym główny bohater.
Krwawych momentów trochę tu uświadczymy, a i napięcie budowane jest dość umiejętnie. Akcja filmu nie rozkręca się w jakiś dynamiczny sposób, ale o nudzie ciężko mówić - tempo z czasem wzrasta, atmosfera stopniowo gęstnieje, a Alex z dnia na dzień staje się coraz większym paranoikiem oraz desperatem. Jak już wspominałem, miejscami ciężko odróżnić fikcję od rzeczywistości i to spory plus tego projektu - budżet był skromny, więc widza próbowano zaskoczyć inną metodą, a mianowicie, żeby musiał zastanawiać się, czy jest właśnie świadkiem brutalnego mordu, nocnego majaku, a może snu we śnie. Postać myśliwego z maską wilka na twarzy również potrafi zaintrygować i wzbudzić uczucie grozy, zwłaszcza, że nie wiadomo, czy mamy do czynienia z człowiekiem z krwi i kości czy z upiorem zza światów. Klimat, jak to w większości horrorów lat 80. jest świetny, a i soundtrack był niczego sobie. Poza tym znajdzie się tu trochę scen z nagością i erotyką. Jedynym znanym aktorem, który zagrał w tym utworze był Xander Berkeley; reszty obsady nie znam, ale większość występujących poradziła sobie nie najgorzej. "Sny o śmierci" to może nie jakaś zaginiona perełka, ale z całą pewnością przyzwoity dreszczowiec z niebanalnym zakończeniem. Dobrze się ogląda ten tytuł i warto posiadać go w swojej kolekcji - oceniam go na 6/10. Mam to na kasecie od ITI, lektorem tej wersji jest Lucjan Szołajski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)