poniedziałek, 13 kwietnia 2020

"Pasja" (2004)

"Pasja" (2004) - nakręcony przez Mela Gibsona obraz, mający być wiernym odzwierciedleniem ostatnich godzin życia oraz ukrzyżowania Chrystusa. Film po premierze wzbudził naprawdę wiele kontrowersji i niejedna osoba była nim oburzona, a Melowi zarzucano chore epatowanie okrucieństwem czy antysemityzm. Do dziś zresztą "Pasja" ma opinię dzieła mocno dyskusyjnego, ale posiada też całkiem spore grono zwolenników i widzów uważających je za najlepsze biblijne przedsięwzięcie (wyniki finansowe również o tym świadczą, bo mimo kategorii wiekowej "R" zarobiła kolosalne sumy). Ja z tym tytułem zetknąłem się po raz pierwszy podczas telewizyjnej premiery w TVP1 - dość głośno go reklamowano, a i był to okres, kiedy nazwisko Gibsona elektryzowało i gwarantowało wysoką jakość tego, co nim firmowano. Katecheci w szkołach także zachęcali do obejrzenia tej pozycji, z czego później się wycofywali tłumacząc, że nie mieli pojęcia, że to rodzaj dość mocnego, wstrząsającego kina. Na mnie "Pasja" zrobiła wówczas ogromne wrażenie i okazała się czymś zupełnie nowym, wyróżniającym się na tle reszty znanych mi, religijnych widowisk, mających często manierę szkolnych jasełek. Nie uświadczymy tu cukierkowości, naiwności czy familijnego zabarwienia - Mel Gibson postawił na naturalność i surowość, przez co jego utwór nie przypomina fabularnej opowiastki z wymuskanymi gwiazdami, ale jest czymś na kształt relacji lub rekonstrukcji wydarzeń sprzed ponad dwóch tysięcy lat. Aktorzy nie posługują się współczesną angielszczyzną, lecz mówią w języku hebrajskim, aramejskim czy łacińskim. Charakteryzacja również oddaje ducha ówczesnej epoki - postacie noszą zniszczone ubrania, wręcz obskurne łachy, mają przetłuszczone, skołtunione włosy, niechlujny zarost albo zepsute uzębienie. Cieszę się, że zadbano o tego typu detale i Jezus oraz Jego uczniowie to nie modele z doklejoną lub idealnie wyprofilowaną przez barbera brodą i godzinami stylizowaną fryzurą. Ponadto materiał kręcono trzema kamerami jednocześnie, co sprawiło, że występujący niemal nigdy nie wychodzili ze swoi ról, ponieważ nie wiedzieli, czy znajdują się aktualnie w kadrze. Takie rozwiązanie okazało się niezwykle pomysłowe; dzięki niemu tłum podczas Drogi Krzyżowej zachowuje się bardzo naturalnie i nawet statyści na dalszym planie są zaangażowani w swoją grę.
Sceny tortur Chrystusa oraz Jego śmierci nie zostały złagodzone czy utemperowane - reżyser zdecydował się pokazać na ekranie dosłownie wszystko, z najdrobniejszymi szczegółami, bez odwracania kamery w najbardziej okrutnych momentach. Niektórym taki zabieg kompletnie się nie spodobał i przez to Mel nie raz został nazwany sadystą, ale moim zdaniem pokazał on, że religia to nie tylko przyjemne, ciepłe, pełne nadziei chwile, ale też przepełnione bólem oraz cierpieniem. Poza Gibsonem chyba nikt w tak brutalny i realistyczny sposób nie ukazał ukrzyżowania Jezusa. Krew sączy się z ran, baty i inne żelastwo zdzierają skórę z ciała, a włócznia głęboko się w nie wbija. James Caviezel dał z siebie wszystko i znakomicie sportretował Zbawiciela, mimo że realizacja "Pasji" nie była dla niego łatwym zadaniem - musiał dźwigać ciężki krzyż na plecach (choć i tak ważył on o połowę mniej od tego prawdziwego, o ile można to tak określić), nie raz był narażony na skaleczenia oraz stłuczenia, zwichnął ramię, nabawił się zapalenia płuc i poraził go piorun. Sporo scen nagrywano też w trakcie zimy, a Caviezel musiał grać w samej przepasce zawiązanej na biodrach, co skutkowało poważnym zmarznięciem. Zdjęcia do filmu powstawały we Włoszech (w mieście Matera i Craco) oraz w rzymskim studio Cinecittà - plenery zostały ładnie uchwycone, zaś dekoracje robią niemałe wrażenie. "Pasja" nie posiada jakiegoś ogromnego rozmachu, nie zobaczymy w niej rozległych panoram, ale mimo to zachwyca dbałością o najmniejsze szczegóły oraz namacalną scenografią. Bardzo się cieszę, że nie posłużono się green-screenem czy sztucznym tłem i nie stosowano animacji komputerowej (choć Gibson wyłożył się na tym w "Przełęczy ocalonych"). Produkcja ta przeznaczona jest bardziej do wewnętrznego przeżywania niż takiego czystego oglądania, ma przedstawiać bez przekoloryzowań Mękę Pańską, poruszać oraz skłaniać do osobistych refleksji, więc efekciarstwo było zbędne. Znacznie bardziej wyeksponowano jedynie krwawe momenty, by jak najdobitniej trafić nimi do odbiorcy, a przejmująca ścieżka dźwiękowa jeszcze dosadniej to wszystko podkreśla. Fabuła skupia się wyłącznie na ostatnich godzinach Jezusa, zaś głoszone przez Niego nauki poznajemy tylko za sprawą krótkich retrospekcji, uzupełniających całą historię. Przedstawiono Go też bardziej jako człowieka - cierpiącego człowieka - niż jako Syna Bożego, dokonującego cudów. Myślę, że Gibson bardziej pragnął wejść w sferę fizycznego bytu Chrystusa niż w kwestię Jego duchowości. Zbędny był natomiast wątek przewijającego się gdzieś w oddali szatana; poza tym "Pasja" to film wstrząsający, emocjonujący, niezależnie od tego, jak silną ma się wiarę (lub czy w ogóle się ją ma). Moja ocena to 8/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)