niedziela, 29 marca 2020

"Taktyczny atak" (1998)

"Taktyczny atak" (1998) - w ostatnich miesiącach wpadło mi do kolekcji sporo ciekawych tytułów z Rutgerem Hauerem - czy to na oficjalnych wydaniach VHS czy na nagraniach z dawnej TV - m.in "Autostopowicz", "Nieoczekiwany atak" oraz właśnie "Taktyczny atak". Jest to kolejna produkcja, w jakiej Holender gra nieobliczalnego, szalonego typa z zamiłowaniem do dręczenia ludzi. Kapitan John "Doc" Holiday (w tej roli Hauer), po 7 latach niewoli ucieka z irackiego więzienia, do którego trafił po zestrzeleniu w trakcie walk powietrznych w Zatoce Perskiej. Holiday odnajduje swojego dawnego przyjaciela, pułkownika Lee Banninga (Robert Patrick), towarzyszącego mu w trakcie feralnej misji, ale nie ma względem niego przyjaznych zamiarów - sugeruje kompanowi, że to właśnie przez niego trafił do więzienia oraz zaprzepaścił karierę. Banning natomiast skrywa pewną tajemnicę na temat zestrzelenia "Doca", przez co jego raport, opisujący tamtejsze wydarzenia, nie jest do końca zgodny z prawdą. Wkrótce John coraz bardziej zaczyna naprzykrzać się Lee i konsekwentnie dąży do tego, by pozbawić go życia. Początkowo myślałem, że film będzie sensacyjną opowiastką o powracającym do służby, legendarnym pilocie, który po pobycie w irackim pierdlu nie może odnaleźć się w nowej rzeczywistości, lecz szybko się okazało, że bardziej oscyluje on w stronę thrillera z motywem zemsty. Nie wiem, skąd takie niskie oceny dla "Taktycznego ataku" i ostra krytyka; obraz ten może nie należy do szczególnie udanych czy rewelacyjnych, ale mnie nawet wciągnął i trzymał w napięciu, szczególnie wtedy, gdy wyszło na jaw, że kapitan Holiday to nie druh, jakiego chciałoby się odzyskać. "Doc" łączy w sobie cechy Johna Rydera oraz Jake'a Shella i z perwersyjną radością naprzykrza się Banningowi. Co prawda Rutger Hauer na ekranie nie szarżuje jak dawniej, ale nadal przybiera demoniczny wyraz twarzy i wzbudza swoim widokiem niepokój. Szczególnie dobra jest scena, w jakiej przyjmuje żonę Lee, podając się za lekarza i terroryzuje ją psychicznie, mówiąc, że zapewne ciężko mieć za męża lotnika, który rzadko kiedy bywa w domu i nie wspiera swojej kobiety.
Ceniony przeze mnie Robert Patrick jak zawsze trzyma poziom, nie mam zastrzeżeń co do jego występu. Może nie pokazuje tu niczego specjalnego, ale bardziej winiłbym za to fabułę niż samego gwiazdora. Scenariusz utworu w ogólnym zarysie wypada całkiem znośnie, choć jest mało rozbudowany (nie ma prawie żadnych pobocznych wątków), bywa naciągany ("Doc" krąży po całej bazie, właściwie robi co mu się żywnie podoba, nikt nie nadzoruje jego działań, nie pilnuje go) i miejscami chaotyczny, szczególnie w sekwencjach lotniczych, w których chwilami nie wiadomo, co się tak naprawdę dzieje. Kino samolotowe ma jednak to do siebie, że czasem ciężko nadążyć za montażem i przeskokami w akcji (tak, złośliwi pewnie napiszą, żebym włączył sobie "Transformers" albo "Avatara"). Realizacja, jak na taki niżowy film, ma się nie najgorzej - podniebne ujęcia z myśliwcami są w miarę dobrze nakręcone, nie widać w nich sztuczności (może czasem da się dostrzec modele, blue-box czy komputerową obróbkę, ale to nic rażącego), a wybuchy i pirotechnikę cechuje umiarkowana efektowność. W finale również zobaczymy Rutgera Hauera jeżdżącego czołgiem i demolującego całe otoczenie. Jedynie wykorzystana tu muzyka nie przypadła mi do gustu, ponieważ była zbyt jałowa, nijaka, nie wzbudzała żadnych emocji. "Taktyczny atak" to moim zdaniem nie jakoś zachwycające, ale i tak dość przyzwoite widowisko, które potrafi zainteresować oraz skupić na sobie uwagę, posiada też urokliwy klimat schyłku lat 90. Z duetu Hauer-Patrick można by wycisnąć jeszcze więcej, jednak skrypt mało skupia się na samych bohaterach, a bardziej na prezentowanej historii. Moja ocena to 6/10, mam to na VHS od NVC, czyta Lucjan Szołajski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)