sobota, 7 marca 2020

"Pasażer" (2002)

"Pasażer" (2002) - tytuł ten nosi niezbyt chlubne miano jednego z najgorszych, o ile nie najgorszego filmu z udziałem Jean-Claude'a Van Damme'a i niestety w trakcie seansu ciężko się temu dziwić, ponieważ produkcja ta stoi na identycznym poziomie co współczesne gnioty Seagala, a sam JCVD na planie znalazł się chyba przypadkowo. "Pasażera" kręcono w Bułgarii, jego wykonanie jest zwyczajnie amatorskie, montaż fatalny, a fabuła to zlepek schematów, które w tanim kinie sensacyjnym przewijają się od zawsze. Gwiazdor wciela się tu w agenta Jacquesa Kristoffa - jego zadaniem jest przetransportować pociągiem z Bratysławy do Monachium Galinę Konstantin, kobietę, która posiada próbki śmiertelnie niebezpiecznego, zmutowanego wirusa ospy, wykradzionego ze słowackiego rządu. Niestety, skład zostaje opanowany przez terrorystów, poszukujących owego wirusa, a Galina i broń biologiczna trafiają w ich ręce. Jedyną osobą, której porywacze nie schwytali, jest Kristoff; mężczyzna musi odzyskać skradziony zarazek, ocalić pasażerów pociągu oraz własną rodzinę, również się w nim znajdującą. Jak widać, "Pasażer" to taki "Liberator 2" dla ubogich, nagrywany po kosztach na zadupiach Europy Wschodniej. Budżet w wysokości 18 milionów dolarów to co prawda nie jakaś zawrotna kwota, ale za taką kasę mogło powstać znacznie lepsze widowisko, tutaj natomiast wszystko razi tandetą oraz sztucznością, gorszą niż z fan-filmików z YouTube'a. Wnętrze pociągu to studyjna dekoracja z zasłoniętymi oknami, zaś pojazd z zewnątrz to kiczowata animacja cyfrowa lub miniatura z nieudolnie wstawionymi w nią (lub na nią) aktorami, sfilmowanymi na green-screenie. Myślę, że każdy, kto dysponuje zielonym lub niebieskim ekranem oraz odpowiednim programem komputerowym do obróbki wideo, potrafiłby stworzyć coś takiego za o wiele mniejsze pieniądze. Jean-Claude, wklejany w ciemne ujęcia z makietą maszyny, wygląda po prostu żałośnie. Technika green-box wypada w tym przedsięwzięciu gorzej niż w latach 60.; stare utwory, opowiadające o przygodach Bonda czy Godzilli, naprawdę o wiele lepiej prezentowały się pod tym kątem 😉.
Scenariusz, jak to w przypadku tego typu "dzieł", jest raczej oklepany, ale gdyby film oferował jakieś atrakcje, to braki w skrypcie nie byłyby na tyle odczuwalne; ten gniot nie ma jednak ani interesującej historii ani nie posiada napięcia ani chociaż przeciętnych efektów specjalnych. Ponadto, jego twórcy chcieli iść z duchem czasu i postawili na post-matrixowy montaż z zamrożeniami obrazu, stopklatkami, dzieleniem kadru, licznymi, chaotycznymi cięciami, mocnymi zbliżeniami, np. na unoszącego się w powietrzu wirusa lub otwory wentylacyjne. Do nieprzekonujących modeli i atrap pojazdów rodem z lat 50. pasuje to niczym wół do karocy. Strzelaniny są z kolei uchwycone bez żadnej finezji, podobnie jak wszelkie pozostałe sceny akcji, w "Pasażerze" nic nie przykuwa uwagi, nie angażuje, a Jean-Claude Van Damme snuje się zblazowany, jak gdyby chciał jedynie odbębnić kolejny dzień zdjęciowy i mieć go z głowy. Reszta obsady to randomowe twarze, których wcale nie rozpoznaję lub kojarzę jedynie z jakichś drugoplanowych występów. Ciekawostką będzie natomiast fakt, że pojawia się tutaj Kristopher Van Varenberg - prawdziwy syn Belga, popisujący się kopnięciami z obrotu, ku uciesze tatusia. No cóż... Ciężko w tym projekcie doszukać się jakichkolwiek pozytywów, za pierwszym razem oglądałem go w bólach, lecz za drugim podejściem już lepiej mi podszedł, co nie znaczy, że zmieniłem o nim zdanie - po prostu byłem gotowy na to, co za moment zobaczę. Z całą pewnością jest to jedna z najsłabszych pozycji w filmografii JCVD i zwyczajnie szkoda, że firmuje on swoim nazwiskiem takie sery. Jeśli jednak ktoś ceni sobie obskurną, nieudolną kinematografię i lubi popatrzeć na coś niezwykle badziewnego (koneserów złego kina nie brakuje), to myślę, że może sięgnąć po "Pasażera", choćby po to, żeby podręczyć oczy paskudnymi efektami wizualnymi, wyciągniętymi niemal z teledysków z przełomu tysiącleci. Ode mnie leci 3,5/10. Mam to na VHS od SPI z Piotrem Borowcem na lektorce (ta sama wersja jest zapewne dostępna na DVD i wyświetlana była w stacji Stopklatka TV). Dawniej film ten pokazywało również TVP pt. "Pociąg strachu" i chyba TVN, ale nie mam pojęcia, kto tam czytał.

1 komentarz:

Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)