czwartek, 6 lutego 2020

"W morzu ognia" (1997)

"W morzu ognia" (1997) - pod koniec lat 80. i w pierwszej połowie lat 90., Steven Seagal wystąpił w kilku naprawdę udanych, dziś już kultowych filmach akcji jak "Nico", "Wygrać ze śmiercią" czy "Szukając sprawiedliwości", w których efektownie łamał kończyny swoich przeciwników i rzucał nimi po ścianach jak szmacianymi lalkami. Następnie przyszedł czas na zmiany i gwiazdor zaczął grywać w widowiskach proekologicznych, w jakich również łamał i wykręcał ręce swoim wrogom, ale nie w takim stopniu jak wcześniej. Wyreżyserowany przez niego w 1994 r. obraz "Na zabójczej ziemi", w którym wraz z mieszkańcami Alaski walczył z nieuczciwym koncernem naftowym, nie sprzedał się zbyt dobrze, a jego fani nie byli zachwyceni nowym, odmienionym wizerunkiem aktora. "W morzu ognia" to kolejna próba stworzenia głębszego kina z wyraźnym, ekologicznym wydźwiękiem. Seagal wciela się tu w Jacka Taggarta, agenta ochrony środowiska, wysłanego do miasteczka Jackson w stanie Kentucky w celu sprawdzenia doniesień o składowaniu toksycznych, niebezpiecznych odpadów w nieczynnych kopalniach. Wyjazd dla Taggarta ma także charakter osobisty - w okolicach Jackson niedawno zamordowano jego przyjaciela, również zajmującego się tą sprawą. Na miejscu Jack odkrywa, że mieszkańcy miasteczka są zastraszani i przekupywani przez pewną firmę, na której nielegalne poczynania władze przymykają oko. W "W morzu ognia" panuje podobny klimat co w "Na zabójczej ziemi", chociaż to dzieło mniej pompatyczne, ale za to lepiej dopracowane scenariuszowo - mimo tego okazało się finansową klapą i przeszło bez echa. Niektóre wątki zawarte w fabule mogą też nieco przywodzić na myśl "Uciec, ale dokąd?", widzimy bowiem senną mieścinę, a właściwie wioskę, sterroryzowaną przez nieuczciwego przedsiębiorcę i skorumpowanych stróżów prawa oraz odrzuconą przez społeczność kobietę, z jaką zaczyna umawiać się główny bohater.
Film jest utrzymany w zupełnie innej stylistyce niż poprzednie przedsięwzięcia z udziałem Seagala - akcja rozwija się powoli, stopniowo, zaś jego postać prowadzi baczną obserwację Jackson oraz próbuje zasymilować się z jego bogobojnymi obywatelami. Świadczy im usługi stolarskie, a także pomaga w codziennych obowiązkach. Momentami panuje tu sielankowa atmosfera (piknik przy kościele, zaraz po zakończeniu nabożeństwa, z obowiązkową grą pastora na gitarze, nawiązywanie bliższych relacji Taggarta z mieszkańcami) i systematycznie rozkręca się też romans między Jackiem a poznaną w wiosce Sarah. Steven Seagal ma parę niezłych, choć krótkich walk - widać, że trochę mu się przytyło, a zbędne kilogramy ukrywane są pod obszernymi kurtkami i płaszczami (praktyka rozpoczęta już na planie "Na zabójczej ziemi" oraz "Liberatora 2"). Niemniej jednak, w "W morzu ognia" jest jeszcze w przyzwoitej formie i kiedy trzeba, to pomimo postępującej nadwagi, potrafi efektownie spuścić łomot oprychom. Ponadto, sensei dość dobrze odnalazł się w roli Taggarta i czuć chemię między nim a jego ekranową partnerką, co nieczęsto można zaobserwować. W tym przypadku należy mu się pochwała za aktorstwo oraz stworzenie interesującego, wiarygodnego, barwnego protagonisty - w późniejszych latach będzie z tym miał na bakier i każda jego kolejna kreacja stanie się klonem poprzedniej, a Seagal zacznie odgrywać je od linijki, według utartego wzorca, bez żadnego zaangażowania, z wyraźnym znudzeniem na twarzy. W obsadzie "Fire Down Below" znalazły się jeszcze takie osobistości jak Harry Dean Stanton czy Kris Kristofferson, portretujący bezwzględnego, głównego adwersarza Jacka Taggarta. Niewątpliwą atrakcję stanowią tutaj ładnie nakręcone, samochodowe pościgi oraz kraksy i liczne eksplozje. Urokliwe plenery to też solidny walor tego tytułu, podobnie jak pobrzmiewająca w tle, muzyka country - to wszystko wzajemnie, elegancko się uzupełnia, tworząc wyrazistą całość. Podsumowując - poprawnie zrealizowany film z nieprzesadzonym, proekologicznym przekazem, osadzony w prowincjonalnej, nastrojowej scenerii, niepozbawiony sielankowego nastroju, ale i bezkompromisowej akcji. Moja ocena to 7/10, posiadam to na VHS od Warner, lektorem tej wersji jest Maciej Gudowski. Kiedyś też "W morzu ognia" widziałem w TVN, ale nie pamiętam, kto tam czytał.

4 komentarze:

  1. Coś czułem że to Gudowski czytał na kasecie u Warnera to to głownie on czytał po nim po równi Kozioł i Frączak w mniejszym stopniu inni lektorzy. Na tvn czytał ten film Brzostyński nie wiem czy ta kopia nadal tam zobowiązuje bo Nica czyta tam teraz Borowiec dawniej Gudowski a Hard to Kill nadal jest ta sama ścieżka z Brzostyńskim. Co do twojej ciekawostki że Seagal zaczął tyć od Na Zabójczej Ziemi to widac, że jemu źle robiły długie odstępy pomiędzy filmami, kto ie może dlatego teraz kręci hurtowo aby nie upaść się jeszcze mocniej xxf

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, prawda, on tam najwięcej chyba czytał. Tak, prawdopodobnie nadal czyta Brzostyński tam. Jak napisałeś, to przypomniało mi się. Borowiec "Nieco" dla Polsatu również czytał w latach 90. gdzieś, mam tę wersję, ale nie oglądałem, bo tłumaczenie na poziomie TVN - zero bluzgów i mocnych tekstów. Widać tak, zajadał stres czy jeszcze dostanie jakieś oferty XD

    OdpowiedzUsuń
  3. "Nico"* Szkoda, że komentarzy nie można edytować...

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie jest ten artykuł. Mam nadzieję, że będzie ich więcej.

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)