W Internecie przeczytałem, że pierwotna wersja "Miasta prywatnego" została odrzucona, natomiast film znacznie przemontowano - może to jest powodem niektórych chaotycznych fragmentów? Może wycięto jakieś ważne/kluczowe dla intrygi sekwencje, przez co powstały braki w ciągu przyczynowo-skutkowym? Jeśli ktoś z Was wiedziałby coś na ten temat, to proszę o informację w komentarzach. Potwierdzenie teorii o gruntownym przemontowaniu całości stanowi również fakt, że przedsięwzięcie trwa ledwie 70 minut z haczykiem (strasznie krótko, jak na taką opowieść i pełny metraż), a niektóre kwestie aktorów są jak gdyby podłożone w paskudnych postsynchronach. Poza tym zdubbingowano głos Krzysztofa Kiersznowskiego - ciekawi mnie, co o tym zadecydowało? Może "Miasto prywatne" było niewygodne dla niektórych osób w czasie powstawania i stąd część zmian? Tego zapewne już się nie dowiemy, ale faktycznie utwór sprawia wrażenie przerobionego i można być pewnym, że niektóre rzeczy po prostu z niego wyleciały. Pomijając jednak niespójności, historia podwarszawskiej grupy rzezimieszków potrafi wciągnąć oraz wywołać u oglądającego całkowite skupienie. Główni bohaterowie, mimo iż są degeneratami, a ich zachowania należą do iście patologicznych, to jednak zyskują w jakimś stopniu naszą sympatię. Pod względem aktorskim, najlepiej według mnie wypada tu Bogusław Linda - nie mamy już do czynienia z honorowym twardzielem, znanym choćby z "Psów", tylko z ulicznym zabijaką, dresiarzem niestroniącym od używek, chętnie angażującym się w liczne rozróby. Linda obdarował swoją postać hardą osobowością i charakterem, a także, na potrzeby dużego ekranu, nieco ją przerysował, co stanowiło rozsądne posunięcie. Kolejną personą, która mnie zaintrygowała to Barnaba - Dariusz Gnatowski w tym wydaniu to nie serdeczny, nieporadny tłuścioszek, ale gruby, brodaty skurwysyn z długimi włosami, coby własną matkę zajebał tłuczkiem do mięsa za talerz uwielbianej przez siebie golonki. Gnatowski stworzył wyrazistego członka gangu i pokazał się od innej strony niż w późniejszych latach kariery. Dla wielu zawsze będzie on kojarzył się jedynie z ciapowatym Boczkiem ze "Świata według Kiepskich", ale ja widzę w nim jeszcze bezwzględnego Barnabę 😉.
Role Mirosława Baki oraz Mirosława Zbrojewicza są nieco okrojone, rzadko widzimy te postacie w kadrze i ciężko, niestety, powiedzieć coś więcej o ich kreacjach czy poziomie gry. Za Maciejem Kozłowskim natomiast nigdy szczególnie nie przepadałem; także tutaj nie przekonał mnie do siebie. Zdaję sobie sprawę z tego, że to cenione nazwisko w polskiej kinematografii, ale osobiście nie należę do grona miłośników talentu pana Macieja. Tak czy siak, przykro mi z powodu jego przedwczesnego odejścia (w tym roku minie dekada, odkąd gwiazdor zmarł) - mógł odnieść jeszcze sporo sukcesów oraz wystąpić w wielu tytułach, kinowych bądź serialowych. Klimat lat 90. w "Mieście prywatnym" został rewelacyjnie zaakcentowany i nawet dla niego samego warto sięgnąć po ten projekt. Wydźwięk w filmie Jacka Skalskiego jest z kolei pesymistyczny, a chwilami nawet dołujący - grupa Pawła niemal od początku dąży swoimi poczynaniami do tego, by upaść na dno, a jej członkowie na własne życzenie kopią sobie groby. Na nic zdają się nielegalnie zdobyte pieniądze czy niezbyt chluba sława 😉. Generalnie rzecz biorąc, warto zapoznać się z tym dziełem, ponieważ naprawdę dobrze się go ogląda, a dodatkowo wpada w ucho zawarta w nim muzyka oraz piosenki autorstwa Janusza Laskowskiego jak "Żółty jesienny liść" czy "Beata z Albatrosa". Jedyny zgrzyt to opisywana wyżej, niedopracowana fabuła. Realizację określam jako całkiem przyzwoitą - niekiedy widać co prawda markowane ciosy, udawane walki czy nieprzekonujące duszenie, ale Jacek Skalski to nie Francis Ford Coppola, a Bogusław Linda czy Dariusz Gnatowski to nie Jean-Claude Van Damme. Pojawiające się wybuchy, podpalenia samochodów czy strzelanina również wpływają na dość pozytywną opinię - sądzę, że dziś, przy większym zapleczu finansowym oraz zupełnie innych możliwościach, nie dałoby się u nas sfilmować technicznie lepszej wersji "Miasta prywatnego", zważywszy na to, w jak miernej kondycji mamy teraz ojczyste kino 😉. Mimo mankamentów oceniam na 7,5/10, mam to na nagraniu z TVP2 z 1996 r.
trochę przesadzasz z tymi "strzelaninami" w tym filmie była tylko egzekucja z użyciem broni czyli jak tylko jedna strona strzelała, strzelanina jest jak jest wymiana ognia pomiędzy co najmniej 2 osobami, no cóż media zniekształciły te słowo uzywająć je do nniusów typu że "strzelanina na wsi" w których naprawdę chodziło o to że dziadek wystrzelił przypadkiem z wiatrówki w okno sąsiada
OdpowiedzUsuńMoże masz rację, głównie chodziło mi o sam fakt jej bycia, że ma miejsce w czasie filmu. Poprawię w jakiś sensowny sposób. A, no to z mediami tak jest. Tu też prawda. Dzięki za zwrócenie uwagi ;).
OdpowiedzUsuń