poniedziałek, 16 grudnia 2019

"RoboCop 2" (1990)

"RoboCop 2" (1990) - pierwsza część okazała się kasowym sukcesem oraz zyskała niemałe uznanie wśród krytyków i kinomanów, więc nic dziwnego, że po jakimś czasie zapadła decyzja o nakręceniu jej sequela. Kontynuacja nie spotkała się jednak z na tyle pochlebnymi opiniami co oryginał i nie cieszy się takim jak on szacunkiem wśród fanów cyklu, natomiast z całą pewnością można uznać ją za godnego następcę pierwowzoru. Zrealizowany przez Irvina Kershnera "RoboCop 2" (będący jednocześnie jego ostatnim wyreżyserowanym filmem) to równie brutalny i pesymistyczny obraz jak poprzednik, autorstwa Paula Verhoevena, ale zabrakło w nim refleksyjnych przesłanek oraz autoironicznego humoru. Dwójka przytłacza wizją zdemoralizowanego Detroid, może co poniektórych szokować licznymi scenami przesiąkniętymi przemocą, jednak nie czuć tu dystansu, charakteryzującego pierwszy epizod - mamy ciężki, duszny, przytłaczający klimat, lecz emocji i satyrycznych żartów uświadczymy niewiele. Fabuła zbudowana została z połączenia kilku wątków, przy czym najistotniejszym jest rozprzestrzenianie się na ulicach miasta nowoczesnego narkotyku - Nuke, od jakiego uzależnia się coraz więcej osób. Jeden z dilerów, Cain, król podziemia, który w swoim mniemaniu stanowi współczesną wersję Chrystusa, zostaje ciężko ranny podczas obławy, a następnie uśmiercony w szpitalu przez doktor Fax - w ten sposób jego mózg staje się podstawą do skonstruowania cyborga, RoboCopa 2. Maszyna posiadająca osobowość Caina jest jednak beznadziejnie uzależniona od Nuke i zrobi wszystko, by zdobyć upragniony narkotyk - posunie się nawet do buntu przeciw swoim twórcom.
Scenariusz filmu jako tako ma ręce i nogi i choć przewija się przez niego wiele motywów, nierzadko niedomkniętych (np. rodziny Alexa Murphy'ego), to całość w pewien sposób się zazębia, tworząc interesujące widowisko. Poza główną osią wydarzeń (polowanie na Caina, walka z plagą Nuke) podobał mi się jeszcze wątek wszczepienia RoboCopowi przez ludzi OCP nowych, skrajnie niedorzecznych dyrektyw - bycie miłym, grzecznym, pogodnym oraz dalekim od konfrontacji bez uprzednich pogadanek. Problematyka ta jest z jednej strony dość zabawna, a z drugiej jakże aktualna w tych poprawnych politycznie czasach, gdzie każdy musi być dla siebie sztucznie uprzejmy, tolerancyjny czy wyrozumiały. Na ekranie główny bohater niezbyt długo robi za nice guy'a, ale sekwencje te ogląda się z niemałym zaciekawieniem, a miejscami z uśmiechem na twarzy, chociażby wtedy, gdy Robo recytuje prawa trupowi albo daje się wykiwać łebkom. Do mocnych fragmentów należeć będzie natomiast moment cięcia skalpelem skorumpowanego policjanta Duffy'ego przez gang, okraszony kultowym już, sarkastycznym dialogiem - zszokowana kobieta Caina mówi do niego - "Miałeś go tylko przestraszyć!", na co ten, dumny z siebie, obserwujący krwawą egzekucję gliny odpowiada "A nie wygląda na wystraszonego?".
Efekty specjalne są niewątpliwie solidne, choć tak jak w przypadku części pierwszej archaiczne - dostrzec można sporą ilość animacji poklatkowej, miniatur czy domalówek. Niektórym może to przeszkadzać, ale ja ten fakt zaliczam do plusów tejże produkcji. Kompozytora, Basila Poledourisa zastąpił Leonard Rosenman i z przykrością stwierdzam, że jego partyturę cechuje nijakość; czasem można wręcz odnieść wrażenie, jakby muzyka w obrazie Irvina Kershnera w ogóle nie istniała. W wielu ujęciach z RoboCopem mocno doskwiera mi brak charakterystycznego motywu przewodniego, który ożywiał pierwowzór. Jeżeli mowa o postaciach, to Peter Weller w roli Alexa Murphy'ego nadal jest złożonym, świetnie zagranym protagonistą, choć już nie tak emocjonalnie rozdartym jak w fundamentalnej części. Tom Noonan - aktor obdarzony aparycją gwałcącą psychikę, wcielający się w fanatycznego Caina wypada nieźle, mimo iż do pięt nie dorasta genialnemu Kurtwoodowi Smithowi z jedynki. Podsumowując - sequel "RoboCopa" nie jest tak dobrym i niebanalnym kinem jak fresk Paula Verhoevena z 1987 r., ale to więcej niż przyzwoite, mroczne sci-fi o dołującej atmosferze. Oceniam na 7/10. Co do wersji lektorskich, to na VHS od ITI film czytał Andrzej Matul, zaś nową wersję 16:9/HD z TVP1 - Stanisław Olejniczak.

2 komentarze:

  1. Masz rację że seria Robocop była prorocza w tej części korporacja wyprała mózg Robo i zrobiła z nieo jak wspomniałeś uprzejmego idiotę w pewnym sensie globalne korporacje robią to samo teraz, w jedynce mieliśmy pajaca telewizyjnego "kupuję to za dolara" który i tak przy dzisiejszych pajacach telewizyjnych i youtubowych jest arbitrem elegancji. Nawet w tych niezbyt dobrych Prime directives był ciekawy wątek ze szeregowi gliniarze przez powszechną hoplofobię nie mogli używać spluw przeciw bandytom

    A polecam ten kanał youtubowy jest na nim dużo ciekawostek odnośnie filmów i seriali z Robo
    https://www.youtube.com/channel/UC3RaIhfG2f2EXCvOjQPNWzg

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za słowa poparcia. W wolnej chwili zerknę na ten kanał, dzięki za link.

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)