poniedziałek, 30 grudnia 2019

"Mordercze kuleczki II" (1988)

"Mordercze kuleczki II" (1988) - szczerze przyznam, że nie planowałem zapoznawać się z tą serią (przynajmniej na razie), ale gdy zobaczyłem powyższy tytuł w dość atrakcyjnej cenie na VHS, to zakupiłem go bez wahania, ponieważ jest to dość rzadka produkcja i nie tak często spotykana kaseta. Początkowo sądziłem jeszcze, że zamówiłem "jedynkę", gdyż okładce brakuje numerka - znajduje się on jedynie na naklejce na samej kasecie: "Phantasm II". Na pudełku niby też widnieje oryginalna nazwa, ale zapisano ją drobną czcionką u spodu okładki i na zdjęciu trudno ją dojrzeć. Niemniej jednak, horror ten odpaliłem - niestety nie zawsze da się chronologicznie rozpocząć przygodę z jakąś sagą. W czasach VHS zjawisko to występowało dość często; w końcu niektóre franczyzy pojawiały się na rynku zbrakowane i tylko część ich odsłon była dostępna, a część nieoficjalnie (np. oryginalne Death Wish nie ukazało się u nas legalnie, zaś jego sequele owszem) lub wcale. Z numeracją kolejnych "odcinków" także bywało różnie, jak chociażby w przypadku obrazów o tytule Tygrys karate - kto ogarnął ich właściwą kolejność oraz prawdziwą przynależność, temu konia z rzędem. Wracając do tematu - po włączeniu "Morderczych kuleczek II" zostajemy wrzuceni w wir akcji, a i spotykamy Mike'a oraz Reggie'ego - jak słusznie wywnioskowałem, bohaterów znanych z pierwowzoru z końca lat 70. Nastoletni Michael po siedmiu latach wychodzi ze szpitala psychiatrycznego, odnajduje swojego sporo starszego kumpla Reggie'ego i wspólnie z nim wyrusza zniszczyć demona Tall Mana, na kasecie określonego mianem Wielkoluda. Prócz tego, mężczyźni postanawiają odnaleźć dziewczynę, która pojawia się w snach Mike'a - ma on z nią jakiś szczególny, parapsychiczny związek, prawdopodobnie też stanie się ona kolejnym celem ataku Wielkoluda. Kim jest owa postać? Niestety nie wiem, tak samo tego, po co wygrzebuje ciała zmarłych, wskrzesza ich, a następnie nieboszczyków czyni swoimi sługusami. Zapewne zostało to wyjaśnione w części pierwszej i przypuszczalnie kiedyś się dowiem, do czego demonowi były potrzebne umarlaki, ale na chwilę obecną takie braki w wiedzy jakoś specjalnie mi nie przeszkadzają - nie jest to kino, przy którym trzeba skupiać się na fabule oraz każdym jej wątku.
W "Phantasm II" liczy się w szczególności lekko obskurny klimat, nieco kiczowate, archaiczne efekty oraz sama przyjemność z oglądania. Pod tym kątem całość sprawdza się doskonale - produkcja wchodzi gładko, seans dostarcza rozrywki, a panująca, mroczna atmosfera jest całkiem interesująca. Niemałe wrażenie robią także opuszczone przedmieścia, wyludnione ulice, zabite dechami domostwa czy splądrowane przez Wielkoluda cmentarze. Nie powiem, czasem da się poczuć w tym wszystkim odrobinę grozy, nawet włos na karku może się troszku zjeżyć, chociaż "Mordercze kuleczki II" to raczej straszak z mocnym przymrużeniem oka, którego momentami ciężko brać na poważnie (choćby za sprawą sceny zbrojenia się protagonistów w sklepie z bronią lub późniejszego szarżowania Reggie'ego piłą mechaniczną). Efekty specjalne, jak na wyrób za 3 miliony dolarów są dość przyzwoite i nie aż tak tandetne, jak mogłoby się na początku wydawać - krwawe ujęcia wypadają nieźle, pojawia się nieco animatroniki (wychodzenie jakiejś istoty z pleców dziewczyny) czy ciut gore (zabójstwa, dokonywane przez latające kuleczki Tall Mana, do których odnosi się rodzimy tytuł, nie mający zbyt wiele wspólnego z treścią "Phantasm II". Sam wygląd demona jest upiorny i budzący respekt, o ile tak to można określić. Postać ta skupia na sobie uwagę i sprawia, że chcemy dowiedzieć się o niej czegoś więcej czy widzieć ją częściej w kadrze. Mike z Reggie'em również zostali niezgorzej wykreowani, wspólnie tworzą taki typowy duet z lat 80. - pierwszy z nich to brawurowy nastolatek, który woli bardziej działać niż myśleć, stawiać wszystko na jedną kartę, natomiast drugi to opanowany facet w średnim wieku, dążący do poskromienia młodszego kolegi oraz brania odpowiedzialności za poczynania ich obu. Przyciągająca wzrok była również scenografia - nie widać w niej niskich nakładów finansowych, przeznaczonych na realizację filmu czy badziewnych, niemal teatralnych dekoracji oraz rekwizytów, jakie niekiedy wykorzystywano. Opuszczone budynki, krematoria lub inne podupadające posiadłości wyglądają odpowiednio, jak najbardziej realistycznie. Tyczy się to i cmentarzysk - nie są to dwa czy trzy groby z tekturową płytą postawione w studio, lecz rzeczywiste lokacje. Rozwój wydarzeń momentami robił się pogmatwany, często następowała szybka zmiana miejsca akcji, czasem też nie ogarniałem, co jest prawdziwym zjawiskiem, a co wpleciono do fabuły w konwencji snu, jednak nie traktuję tego jako zarzut - z pewnością powrócę jeszcze do "Morderczych kuleczek II", najlepiej po obejrzeniu jedynki i może wtedy lepiej zrozumiem intrygę. Na chwilę obecną moja ocena to 6/10 - sprawna, urocza, B-klasowa horrorzyna, nakręcona - jak to się mówi - "z jajem" oraz dystansem. W Polsce wyszło to na wydaniu VHS od Best Film, lektorem tej wersji jest Tomasz Orlicz.

5 komentarzy:

  1. zabawne chyba polscy tłumacze nienawidzą normalnie tłumaczyć słowa phantasm w kreskówce mojego dzieciństwa czyli Batman Mask of the Phantasm tłumacz nadał tej produkcji także wymyślny tytuł Maska Batmana ale pomimo tego mankamentu to było najlepsze tłumaczenie Jacka Mikiny o dziwo jak jego teksty są zawsze bezjajeczne to w tej animacji miały charakter , sorry że nie na temat ale tak mnie zięło na wspominki

    OdpowiedzUsuń
  2. Na luzie ;). Nie oglądałem tej kreskówki, niestety, to nie mogę się wypowiedzieć. A co do tekstów Mikiny to tak, są bezjajeczne i toporone. To on zarżnął "Szklaną pułapkę" od Imperial.

    OdpowiedzUsuń
  3. I niestety był etatowym tłumaczem dla dużych dystrybutorów typu imperial czy warner, ogólnie o ile imperial ma trochę lektorskich perełek o tyle warner to dla mnie oznaka symbol jakiego przekładu, najlepiej tłumaczone były filmy warnera póki prawa do nich miało iti, warnerowskie tłumaczenia to poziom typowo telewizyjny i grzeczny chyba tylko upadek Z Douglasem od nich miał mocny przekład

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taśmy od Warnera u Ciebie też mają cichszy dźwięk niż u innych dystrybutorów?

      Usuń
  4. Tak, prawda - jakoś nigdy nie przepadałem za Warner. Mieli ciekawe tytuły w ofercie, ale właśnie telewizyjne tłumaczenia, no i często u nich czytał Olejniczak czy Gudowski. Imperial pod koniec lat 90. też się spalił i wydawał z cenzurowanym tłumaczeniem i Gudowskim, Załuskim itp.

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)