czwartek, 21 listopada 2019

"Gunmen" (1994)

"Gunmen" (1994) - jeden z ludzi narkotykowego bossa, Petera Loomisa, okrada go na wiele milionów dolarów, skrywanych później w nieznanym porcie, na łodzi o niewiadomej nazwie. Rozwścieczony, bezwzględny Loomis wysyła w poszukiwaniu zdrajcy swoją prawą rękę - Armora, który choć odnajduje i pozbawia życia rabusia, to nie wyciąga od niego żadnych informacji odnośnie miejsca przetrzymywania pieniędzy. Przestępcy dowiadują się jednak, że mężczyzna miał brata, niejakiego Dani'ego Servigo, aktualnie odsiadującego wyrok w zawszonym, południowoamerykańskim pierdlu. Więźnia nagle wyciąga stamtąd Cole Parker - ktoś w rodzaju łowcy głów, współpracujący z jednostką antynarkotykową. Cole pragnie wydobyć z Servigo to samo, co handlarze narkotyków, a więc lokalizację ukrytego łupu. Jak się okazuje, Dani wie jedynie, w jakim rejonie położony jest port i nic poza tym, natomiast Parker zna nazwę łodzi, ale nie ma pojęcia, gdzie ją zacumowano. Dani wraz z Cole'em robią wszystko, żeby wzajemnie się wyrolować, a prócz tego są ścigani przez pachołków Loomisa Armora i jego pomocników. Kto z nich pierwszy położy łapę na skradzionej fortunie? Tego dowiecie się, oglądając "Gunmen". Fabuła filmu wydaje się być nieco zawiła i istotnie tak jest - rozwój wydarzeń trzeba śledzić z uwagą, by nie pogubić się w tym, co dzieje się na ekranie. Główni bohaterowie często podejmują sojusze, chwilę potem działają na własną rękę, po czym znów jednoczą siły. Brak skupienia podczas seansu "Gunmen" mógłby sprawić, że nie będziemy w stanie nadążyć za poczynaniami Dani'ego, Cole'a czy Armora.
Postacie naszkicowane zostały w całkiem interesujący sposób, a każdy z protagonistów (bądź też antagonistów) ma odpowiednio zarysowany charakter i swoje parę minut. Dani Servigo, w jakiego wciela się Christopher Lambert to obdartus, ryzykant, analfabeta, który posiada niecodzienne upodobania kulinarne - od czasu do czasu lubi wsunąć w formie przekąski jakiegoś żuczka bądź muchę. Lambert podchodzi z dystansem i na pełnym luzie do swojej roli, wykazuje się również talentem komediowym i śmiało mogę powiedzieć, że obok "Nieśmiertelnego" to jedna z jego najlepszych kreacji. Cole Parker w wykonaniu Mario Van Peeblesa jest natomiast wyrazistym bad-ass'em, wchodzącym wszędzie z przytupem oraz uśmiechem na twarzy. Nie straszne mu przemierzanie dżungli z niebezpiecznym skazańcem, strzelaniny z gangsterami czy skakanie z urwiska. Na drugim planie z kolei mamy Patricka Stewarta, czyli dobrodusznego, sympatycznego profesora Xaviera z serii "X-Men". Tutaj Patricka widzimy w dość nietypowym wydaniu... gra bowiem okrutnego szefa gangu, jeżdżącego na wózku inwalidzkim, który lubuje się w grzebaniu ludzi żywcem (on sam także skończy kiedyś w taki sposób). Dość specyficznie patrzyło mi się na Stewarta w tym jakże odmiennym image'u, zaś widok wózka inwalidzkiego ciągle przywodził na myśl Xaviera, uosobienia szlachetności - cechę kompletnie obcą Peterowi Loomisowi.
Mimo, że w "Gunmen" nie brakuje elementów komediowych (słowne docinki, rywalizacja Dani'ego i Cole'a) oraz znamion kina buddy-movie (partnerzy mimo woli o różnych motywacjach), to jednak projektu nie pozbawiono pazura - dialogi są pieprzne, najeżone wulgaryzmami, dwuznacznymi wypowiedziami, a całość bywa dość brutalna (choćby wspomniane grzebanie ludzi żywcem). Perypetie Servigo i  Parkera ogląda się z zaciekawieniem, zaś pomiędzy Lambertem Peeblesem czuć chemię (panowie spotkali się jeszcze podczas realizacji "Nieśmiertelnego 3"). Można się pośmiać, kiedy do siebie strzelają, odbierają sobie broń czy usiłują wzajemnie się zdominować, ale znajdą się też sytuacje trzymające w napięciu, chociażby gdy niedobrana para wpada w tarapaty albo w łapska sługusów mrocznego profesora Xavi... znaczy barona Loomisa. Film w chwili premiery, na którą czekał prawie dwa lata, zaliczył totalną klapę (nawet nie zdołał na siebie zarobić) i nie zyskał jakiegoś szczególnego uznania wśród widzów. Obraz ten z reguły zbiera przeciętne lub słabe noty, aczkolwiek w kręgu miłośników B-klasy z czasów VHS można spotkać osoby przychylnie wypowiadające się o "Gunmen". Mnie również produkcja bardzo się spodobała - intryga jest złożona, wciągająca, aktorstwo zasługuje na pochwałę, a efektownych scen akcji zobaczymy tu wiele. Do plusów należy również klimat wczesnych lat 90. Nie mam żadnych zastrzeżeń, moja ocena to 7/10. Mam to na VHS od NVC z ostrym tłumaczeniem i Tomaszem Knapikiem na lektorce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)