piątek, 18 października 2019

"Urodzeni mordercy" (1994)

"Urodzeni mordercy" (1994) - Mickey i Mallory Knox to nietypowa para z równie nietypową pasją w postaci... zabijania przypadkowo spotkanych ludzi. Kochankowie jeżdżą po różnych miejscach i z zimną krwią mordują wszystkich napotkanych na swojej drodze, za każdym razem pozostawiając jednego świadka tychże zbrodni, którego zadaniem jest opowiedzieć o nich mediom. Obydwoje stają się ulubieńcami tłumów, niemalże celebrytami, a telewizja i prasa chętnie relacjonują ich kolejne "dokonania". Mickey'a i Mallory tropi jednak zawzięty detektyw Jack Scagnetti, który sam ma wiele za uszami, zaś reporter Wayne Gale za wszelką cenę chce zrealizować z nimi materiał. Nakręcony przez Olivera Stone'a obraz to jeden wielki artystyczno-narkotyczny odjazd, będący jawną satyrą na gloryfikowanie przez media przemocy i dokonujących jej zwyrodnialców. Estetykę produkcji cechuje pokrętność oraz kontrowersyjność - wpływają na to zabiegi z kolorystyką (ujęcia czarno-białe, przeplatające się ze "zwykłymi" lub zielonkawymi/czerwonymi), różne kąty filmowania, spora ilość cięć montażowych, animacje rysunkowe, a także wstawki a'la sitcom, mające zwizualizować, jak brutalność, patologia czy zobojętnienie stały się czymś powszechnym, akceptowalnym i pożądanym przez społeczeństwo, brukowce oraz telewizję. W pamięć szczególnie zapada stylizowana na komediowy serial scena retrospekcji, mówiąca nam co nieco o przeszłości Mallory, gwałconej przez ojca obwiesia, który otrzymał na to przyzwolenie od jej matki, niezbyt interesującej się losem córki. Fragment ten ma na pozór humorystyczne zabarwienie - stary Mallory komicznie wybałusza oczy, robi kabaretowe minki, rzuca tanie, sprośne teksty, bluzga na prawo i lewo, a publika z offu śmieje się z tego do rozpuku, lecz jego wydźwięk jest zgoła inny; obrazuje, jak zezwierzęcenie, zwyrodnialstwo i tragedia jednostki przeistoczyło się w tematykę zapewniającą rozrywkę, gwarantującą zainteresowanie publiczności. Stone przedstawia nam też, w jaki sposób seryjni, bezwzględni mordercy zyskują miano ikon popkultury i ulubieńców młodych ludzi, zdobywają sławę, rozgłos oraz szacunek.
Scenariusz "Urodzonych morderców" napisał Quentin Tarantino, ale skrypt został znacznie przerobiony przez Olivera Stone'a, który uwypuklił wątki godzące w środki masowego przekazu i nadał projektowi głębi. W mojej opinii tytuł ten i tak paradoksalnie wygląda na bardziej "tarantinowski" niż dzieła Tarantino - autor "Plutonu" znakomicie odnalazł się w schizofrenicznej konwencji i reżyserowany film wizualnie odpierdolił tak, że Quentin T. może mu co najwyżej pozazdrościć. U twórcy "Wściekłych psów" oraz "Pulp Fiction" dziwaczna forma czasem jest dziwaczna tylko dlatego, że tak po prostu ma być, a on sam od lat bazuje na pomysłach, z których niegdyś zasłynął (zaburzona chronologia, pieprzne dialogi, wiele przecinających się wątków), natomiast Stone posłużył się niemalże surrealistyczną narracją i eksperymentalnym stylem nagrywania, by coś uzmysłowić odbiorcy, nie bał się także totalnie odlecieć, stworzyć czegoś iście osobliwego, ryjącego łeb. Główni bohaterowie oraz wszystkie inne postacie są mocno groteskowe, skrajnie przerysowane, ale to zamierzona taktyka, mająca z "Urodzonych morderców" stworzyć bardziej oczywisty manifest, aluzję godzącą w pewne zjawiska aniżeli klasyczne kino fabularne, w jakim można doszukiwać się realizmu czy dosłowności. Montaż, szybka zmiana ujęć i praca kamery potrafi widza trochę męczyć, ale to również pasuje zrzucić na karb specyfiki tegoż produktu. Całość ogólnie rzecz biorąc trzyma w napięciu i intryguje, wizualnie jest kolorowo, widowiskowo, nie brakuje humorystycznych akcentów, jednak z produkcji biją pesymistyczne treści i refleksje. Przedsięwzięciu Stone'a nie mam absolutnie niczego do zarzucenia - zawarte w nim przesłanki są czytelne, klimat został znakomicie wykreowany, a sposób przedstawienia odważnego scenariusza wypada nieszablonowo, nowatorsko. Obraz niezupełnie trafia w mój gust, ale doceniam jego całokształt. Moja ocena to jakieś mocne  6,5-7/10, mam to na kasecie VHS od Warner, lektorem tej wersji jest Stanisław Olejniczak, który czyta bardzo ostre i solidne tłumaczenie autorstwa pani Elżbiety Gałązka-Salamon.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)