UWAGA!!! SPOILERY!!!
"Blair Witch" (2016) - pierwsza część serii z 1999 roku, zrealizowana za psi grosz zarobiła na całym świecie krocie, a za sprawą swojej promocji (zarzekanie się twórców, że przedstawiane wydarzenia są autentycznym zapisem, a ekranowi studenci to prawdziwe osoby, zaginione w 1994 roku w nawiedzonym lesie) oraz konwencji (kręcenie materiału z ręki, stylizowanie go na amatorskie nagranie) praktycznie z miejsca zyskała status filmu kultowego, który zrewolucjonizował gatunek i wyznaczył nową jakość horroru. Krytycy zachwalali oryginalne "Blair Witch Project", zaś publika fascynowała się przedstawioną w nim historią, więc w niedługim czasie powstał sequel - "Księga Cieni: Blair Witch 2", który jednak zrywał z estetyką found footage oraz klimatem pierwowzoru. Jak nietrudno się domyśleć, stał się artystyczną klapą (choć finansowo dobrze sobie poradził), przez co dziś niewielu ludzi o nim pamięta. W 2016 roku markę reaktywowano i do kin weszła część trzecia, czyli "Blair Witch" jako bezpośrednia kontynuacja hitu z 1999 roku (wydarzenia z nieudanej "Księgi Cieni" pominięto). Ponownie postawiono w niej na stylistykę "taśm odnalezionych", a także podobne rozwiązania fabularne co w jedynce - nadało to najnowszej odsłonie cech auto-remake'u, bowiem znów grupka młodzieży zapuszcza się w słynny las, położony przy Burkittsville i kiedy wydawałoby się, że wszystko pójdzie jak po maśle, zaczynają dziać się nadzwyczajne rzeczy, a protagoniści błądzą w dzikiej głuszy, chociaż wyposażeni są w najnowszy sprzęt (drony, GPS-y itd). Głównym bohaterem jest tu James, młodszy brat Heather z "Blair Witch Project", który na YouTube znajduje nagranie, na jakim prawdopodobnie widać jego zaginioną przed laty siostrę. Po skontaktowaniu się ze swoimi znajomymi oraz użytkownikami udostępniającymi materiał w sieci James organizuje wyprawę do miejsca, gdzie rzekomo go sfilmowano, reszty zaś z łatwością można się domyśleć.
"Blair Witch" to właściwie podkręcona, podrasowana wersja dzieła Daniela Myricka i Eduardo Sáncheza z końca lat 90. pod dzisiejsze standardy - zamiast analogowych kamer wideo, rejestrujących w pozostawiającej wiele do życzenia jakości mamy nowoczesne kamery cyfrowe, filmujące w wysokiej rozdzielczości także podczas mroku, słuchawki z kamerką z wbudowanym nadajnikiem GPS, aparat, drona czy krótkofalówki. Więcej jest również akcji, a reżyser, Adam Wingard nie boi się od czasu do czasu pokazać na ekranie czegoś nadnaturalnego. Schemat scenariusza pozostał jednak ten sam, powtórzono nawet niektóre punkty kulminacyjne. Po seansie pierwszej części serii można było poczuć pewien niedosyt spowodowany tym, że jednak za mało się działo i niewiele zobaczyliśmy, natomiast tutaj spotykamy się z sytuacją nieco odwrotną - dominuje minimalny przesyt w natłoku zdarzeń (w "Blair Witch Project" tempo mieliśmy wręcz ślamazarne), zaś niektóre wątki odarto z aury tajemniczości (zaprezentowano oblicze wiedźmy), aczkolwiek nie wydaje mi się, by ktokolwiek nabrał się po raz kolejny na tę samą sztuczkę, tj. że ogląda autentyczne nagranie, dlatego twórcy świadomie okrasili swój projekt większą ilością horrorowych atrakcji, postawili na większą dosłowność i zdradzili co nieco szczegółów. Na szczęście wyszło w miarę przyzwoicie, a Adam Wingard to człowiek na odpowiednim stanowisku, który nie zepsuł kręconego przez siebie przedsięwzięcia - obszedł się z czarownicą z Blair z należytym szacunkiem i choć pokazuje w filmie więcej niż jego poprzednicy, to zna umiar oraz decyduje się na krótkie, acz nastrojowe migawki z przemykającą w tle wiedźmą. Również nocne incydenty z niewyjaśnionymi zjawiskami są u niego bardziej zaakcentowane, ale nieprzesadzone, nie uświadczymy też w nich zbędnego efekciarstwa - np. coś nagle zrywa namioty obozowiczów, co wprawia ich w niemałą panikę, dron nagle przestaje działać i spada na ziemię, przewraca się drzewo itd.
Podobało mi się to, że scenarzyści wraz z Wingardem rozwinęli mitologię lasów Black Hills - logicznie wyjaśniono, dlaczego każdy nieszczęśnik, który do nich wejdzie, niemal na pewno się zgubi, mimo iż posiada mapy czy najnowocześniejsze gadżety techniczne; czas w tejże lokacji płynie bowiem niezależnie, jest zaburzony, ma się nijak do tego z zewnątrz. Świadczy o tym m.in fakt, że nagranie z YouTube'a, znalezione przez Jamesa wcale nie przedstawia jego siostry, tylko koleżankę, z którą po obejrzeniu owego filmiku wybiera się do lasu (czyli są na nim utrwalone wydarzenia, mające dopiero się rozegrać). Nienaturalny upływ czasu widać też po osobach, które wrzuciły plik wideo do sieci, a następnie wyruszyły na wyprawę z przyjaciółmi brata Heather - dla nich, po oddzieleniu się od reszty grupy mija kilka dni/tygodni, podczas gdy dla ekipy Jamesa to kwestia zaledwie kilkunastu godzin. To dość oryginalny wątek, dodatkowo nakreślony minimalnie, nienachalnie - nie odwraca on uwagi od głównej osi fabuły, ale zgrabnie oraz intrygująco ją uzupełnia. To także znakomity punkt wyjściowy pod potencjalny ciąg dalszy. Jak dla mnie, "Blair Witch" stanowi interesujące przedłużenie/odświeżenie franczyzy i solidne dopowiedzenie tego, czego nie było w oryginale, choć zostało zbudowane na zasadzie przeciwieństwa - "Blair Witch Project" cechowała surowość, nowatorskość, totalna kameralność oraz brak jakichkolwiek aspektów nadprzyrodzonych w kadrze, tutaj natomiast nikt nie bawi się we wkręcanie publiczności - obraz Adama Wingarda jest trochu wtórny, ewidentnie zmontowany, wyreżyserowany, zawiera efekty specjalne, no i można dostrzec w nim paranormalne rzeczy - to rasowy horror found footage z wszystkimi wadami i zaletami tego podgatunku. Niemniej jednak da się na nim dobrze bawić, a niektóre sceny cholernie trzymają w napięciu, np. ta, gdzie Lisa przeciska się ciasnymi, podziemnymi tunelami pod domostwem Rustina Parra lub gdy w jednym z pomieszczeń, znajdującym się w jego chacie wycofuje się tyłem w stronę korytarza, by nie zostać ofiarą wiedźmy, a widoczność umożliwia jej jedynie boczny wizjer kamery (nie może spojrzeć na czarownicę gołym okiem, bo przypłaciłaby to rychłą śmiercią). Moja ocena to 6/10, byłem na tym w kinie "Muza" we Włoszczowie w 2016 r. Pamiętam, iż długi czas widowisko to figurowało pod roboczym, fikcyjnym tytułem "The Woods" i dopiero niedługo przed premierą ujawniono, że w rzeczywistości to kolejny epizod uniwersum zapoczątkowanego w 1999 r.
Post Scriptum:
Wokół filmu Wingarda narosło sporo fanowskich teorii, m.in że to, co spotkało znajomych Jamesa wcale nie musiało wiązać się z samą wiedźmą - w lasach Black Hills ponoć dochodzi do różnych niewyjaśnionych historii, a zaburzenia czasoprzestrzenne zdają się tylko to potwierdzać. Kinomani wyłapali, że w finale widać niespotykane błyski na niebie, sprzęt najnowszej generacji w głuszy dziwnie reaguje, zaś wygląd czarownicy jest dość kontrowersyjny - niektórzy uważają, że bohaterowie mogli doświadczyć kontaktu z UFO lub stać się ofiarami innej, nieznanej siły. W zasadzie są to całkiem ciekawe, sensowne analizy, choć część z nich stanowi jawną nadinterpretację. Myślę, że seria "Blair Witch" ma spore możliwości oraz potencjał i można ją rozbudować w dowolny sposób, oby tylko nikt nie chciał powielać w kółko szablonów znanych z jedynki ;).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)