
UWAGA! W PONIŻSZEJ CZĘŚCI TEKSTU ZNAJDUJĄ SIĘ SPOILERY!
Przykładowo - okazuje się, że tytułowy anioł stróż to żadna nadnaturalna istota, tylko podróżnik w czasie o imieniu Stefan. Nie jest to żaden zdrajca z odległej przyszłości, jak się pierwotnie wydaje, lecz zbuntowany hitlerowiec, który z 1944 roku skacze w przyszłość, by odkupić swoje winy i zmienić losy świata, a przy okazji pomóc kobiecie, dla jakiej życie przewidziało życie pisze same czarne scenariusze. Naziści, przeczuwając klęskę III Rzeszy konstruują wehikuł czasu, umożliwiający im sprowadzenie z przyszłości nowatorskiej technologii oraz cennych informacji, co pomoże im wygrać wojnę. Stefan pragnie temu przeszkodzić i nie dopuścić do trimfu Hitlera. Koontz do "Anioła stróża" całkiem sprytnie wplótł motywy podróży w czasie i dość sensownie je wyjaśnił, unikając związanych z nimi paradoksów, które zresztą też opisał. W tej części książki, rozgrywającej się podczas II wojny światowej podobały mi się odniesienia do wydarzeń oraz postaci historycznych, stanowiące interesujące smaczki. Ciekawa (lub raczej nieciekawa) była również wizja alternatywnej rzeczywistości, gdyby to hitlerowcy wyszli z wojny zwycięsko. Intryga jest więc pomysłowa, nieprzewidywalna i sporo w niej twistów, mocno zbijających czytelnika z tropu. Pierwszoplanowe postacie zostały dobrze nakreślone, choć jakoś w pamięć szczególnie nie zapadają. Akcja zawiązuje się szybko i nie ma niej żadnych przestoi, a jeśli już są, to celowe, kiedy naszym zadaniem będzie poznanie charakterów protagonistów i motywacji, jakie nimi kierują. Podsumowując - "Anioł stróż" to wciągająca proza, może nie jakaś szczególnie zachwycająca czy oszałamiająca, ale dostarczająca rozrywki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)