sobota, 6 kwietnia 2019

"Zwycięzcy i Grzesznicy" (1983)

"Zwycięzcy i Grzesznicy" (1983) - dla dzisiejszej widowni film już chyba całkiem zapomniany, choć jeszcze nie tak dawno temu, bardzo często można go było spotkać w telewizji oraz w marketach na półce z DVD. Tytuł ten to pierwsza część popularnej w Hong Kongu komediowej serii pn. "Gwiazdki szczęścia", opowiadającej o zwariowanych kumplach, którzy wiecznie uganiają się za spódniczkami, wpadając przy tym w przeróżne kłopoty i kryminalne afery. Mój początkowy kontakt z tym cyklem był dość specyficzny - wszystko przez dezinformacje, umieszczone w programie TV oraz na wydaniu DVD, sugerujące, że produkcja ta jest rasowym obrazem sensacyjnym, zaś główną rolę odgrywa w niej Jackie Chan. Nic bardziej mylnego - "Zwycięzcy i Grzesznicy" to przezabawna komedia z domieszką kina kopanego, a Chana obsadzono w trzecioplanowej roli, w związku z tym na ekranie widzimy go może z dziesięć minut łącznie. Pierwszy seans przyniósł więc częściowe rozczarowanie, ponieważ nie tego oczekiwałem od tej pozycji, jednak z drugiej strony spodobał mi się zaprezentowany tu humor i barwne postacie. Z każdą powtórką było tylko lepiej, co skłoniło mnie do sięgnięcia po kontynuacje "Zwycięzców i Grzeszników", które zdecydowanie przebiły pierwowzór, ale to już temat na osobny wpis.
Po opuszczeniu więzienia pięciu przyjaciół - Imbryk, Kapral, Rura, Wazelina i Kudłaty postanawia rozpocząć legalną pracę i raz na zawsze skończyć z przestępczych fachem. Zakładają firmę sprzątającą o nazwie "Pięć szczęśliwych gwiazdek" i wiodą beztroski żywot w domu Kudłatego. Ich fart nie trwa jednak długo, ponieważ wchodzą w posiadanie walizki, zawierającej matryce do robienia fałszywych pieniędzy. Gdy dowiaduje się o tym mafia, do której neseser należy, postanawia odzyskać swoją własność. Pech chce, że rywalizująca z nią inna grupa przestępcza również się o tym dowiaduje, a paczka kumpli staje w krzyżowym ogniu i tylko dzięki sprytowi oraz kombinatorstwu może wyjść z opresji cało. Film zrealizowany przez Sammo Hunga (który zresztą odpowiada za cały oryginalny tryptyk "Gwiazdek Szczęścia" - kolejne odsłony kręcone były już przez innych ludzi) może pochwalić się pomysłowym scenariuszem, płynnie łączącym wątki stricte humorystyczne z gangsterską intrygą oraz sprawną reżyserią. Widać, że Sammo doskonale wie, co chce widzowi pokazać, a jego dzieło jest samoświadome, miejscami autoironiczne. Oczywiście Hung nie przesadza i starannie, grubą kreską oddziela wstawki komediowe od widowiskowych, pieczołowicie przygotowanych scen akcji (uliczny karambol to coś pięknego!), numerów kaskaderskich czy  walk wręcz.
W bijatykach rzecz jasna także przoduje Sammo Hung, który mimo swojej tuszy porusza się naprawdę płynnie, pokonując przy tym swoich przeciwników w bardzo efektowny sposób. Sporadycznie pojawiający się Jackie Chan ma swoje niezłe momenty (np. podczas konkursu jazdy na wrotkach, ostatecznie zmieniającego się pogoń za przestępcami), ale jednak w "Zwycięzcach i Grzesznikach" ustępuje grubszemu koledze po fachu. Aktorstwo warte jest wszelkich nagród (szczególnie za sekwencję z "niewidzialnością" Rury) - każdy z protagonistów posiada swoją osobowość, niepodrabialny styl oraz pełni w grupie jakąś określoną, znaczącą rolę. Żadnego z kumpli nie da się pomylić czy przeoczyć, bowiem każdy z nich otrzymuje swoje pięć minut i zostaje odpowiednio zaprezentowany. ImbrykKapral, Rura, Wazelina i Kudłaty tworzą mieszankę wybuchową, zaś ich wieczne utarczki czy rywalizacja doprowadzą oglądającego do łez. W tle dostrzeżemy również takie legendy hongkońskiego kina kopanego jak Biao Yuen, James Tien, Philip Chan, Tai-Bo, Ma Wu i Mars. Oprawa muzyczna elegancko ilustruje tę produkcję, a motyw przewodni wpada w ucho i można go nucić na długo po tym, jak przelecą napisy końcowe. Ładnie uchwycono też klimat lat 80.  Podsumowując - "Zwycięzcy i Grzesznicy" to solidna porcja rozrywki, a jajcarski humor, wyraziści bohaterowie, widowiskowe bójki są największymi atutami tego przedsięwzięcia. Moja ocena to 7/10. Film posiadam na polskim wydaniu DVD, które czyta Janusz Rymkiewicz. Ta sama kopia emitowana była przez stację TV4.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)