czwartek, 4 kwietnia 2019

"Skazany na piekło" (2003)

"Skazany na piekło" (2003) - wiele osób uważa, że kariera Jean Claude'a Van Damme'a zakończyła się w drugiej połowie lat 90. i od tamtej pory aktor ten nie nakręcił już niczego godnego uwagi. Ja jednak uważam, że Belg nie dość, że trzymał fason do końca tego okresu, to jeszcze zaraz po 2000 r. na jego konto trafiło kilka naprawdę udanych pozycji. Jednym z takich ostatnich, "klasycznych" tytułów z JCVD jest właśnie "Skazany na piekło", który jak pamiętam był dość mocno reklamowany i zyskał grono entuzjastów - każda kolejna produkcja z udziałem gwiazdora miała coraz to gorszy poziom (choć raz na jakichś czas zdarzały się wyjątki, np. bardzo dobre "Aż do śmierci" z 2007 r.) i większość z nich przeszła bez echa. W recenzowanym obrazie Van Damme ponownie trafia do więzienia (tak jak w "Wykonać wyrok" z 1990 r.), wcielając się w Kyle'a LeBlanca, Amerykanina mieszkającego w Rosji, który po zastrzeleniu zabójcy swojej żony siedzi w pierdlu o zaostrzonym rygorze. Po tym, jak mordercę uniewinnił przekupny sąd, mężczyzna na własną rękę wymierzył sprawiedliwość, a podczas odsiadki w zakładzie karnym przyjdzie mu za tu odpokutować, bowiem strażnicy lubują się w organizowaniu brutalnych, opłacalnych walk skazańców. Zarys fabuły zapowiada nam typowe kino kopane, jednak Ringo Lam, reżyser "Skazanego na piekło" postawił na historię o zabarwieniu dramatycznym, zawierającą wątek odkupienia win oraz przemiany głównego bohatera. Wyszło mu to trochę płytko i ckliwie (Kyle widuje stworzoną cyfrowo ćmę, symbolizującą tych, którzy już odeszli oraz duszę zmarłej żony, zaś filozoficzna narracja z offu bywa infantylna), lecz na swój sposób ujmująco.
Bijatyki stanowią jedynie dodatek do całości i nie zobaczymy ich jakoś wiele - mają nam raczej uzmysławiać, przez co przechodzi protagonista, jak wygląda jego przemiana w zwierzę, a następnie próba odnalezienia w sobie człowieka. JCVD nie popisuje się przed widzem swoimi umiejętnościami ani nie kopie z półobrotu - odgrywana przez niego postać niespecjalnie orientuje się w sztukach walk, po prostu wykorzystuje swoje możliwości fizyczne oraz to, czego nauczy się za kratami. Częstsze też będą tutaj zwarcia w parterze aniżeli bójki w stójce. Choreografia i realizacja scen potyczek osadzonych jest jak najbardziej solidna, chociaż uważam, że montaż tych sekwencji był zdecydowanie za szybki i miejscami widać zbyt wiele cięć, aczkolwiek i tak są emocjonujące. Van Damme w poważniejszej kreacji odnalazł się dobrze (mógł tylko zrezygnować z peruki, imitującej długie włosy) i po raz kolejny udowadnia, że z powodzeniem potrafi zagrać rolę dramatyczną, czy to się komuś podoba czy nie. Film Ringo Lama nie jest pozbawiony błędów logicznych, przykładowo: w ruskiej ciupie więźniowie i strażnicy mówią w języku angielskim z rosyjskim akcentem, nie brakuje w niej Murzynów czy Amerykanów, a i znajdzie się wytatuowany Meksykanin. Nie przeszkadza to jednak podczas seansu, choć tego typu niedociągnięcia łatwo wyłapać. Oprawa muzyczna stoi na niezłym poziomie, elegancko uzupełnia rozgrywaną na ekranie akcję. "Skazany na piekło" to przyzwoity, B-klasowy produkt, mający aspirację na coś więcej - może nie wyszło epicko, brakuje sugerowanej przez scenariusz głębi, bywa moralizatorsko czy bełkotliwie, ale także interesująco i chwytliwie. Przedsięwzięcie Ringo Lama mimo swoich wad kupiło mnie - oceniam je na naciągane 7/10. Film ten mam nagrany z Polsatu, lektorem tej wersji jest Jarosław Łukomski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)