Oczywiście nie oznacza to, że skazano nas na nudę - produkcja ta skutecznie trzyma w napięciu, a co jakiś czas pojawiają się też kozackie, pamiętne sceny, np. gdy Rutger Hauer udaremnia napad na sklep, przesłuchuje podejrzanego lub wymusza informacje na oprychach, którzy nadepnęli mu na odcisk. Muzyka tworzy tutaj odpowiedni nastrój, zaś zdjęcia są nieco mroczne, skąpane w chłodnych barwach. Scenariusz nie zawiera luk, cechuje go prostota, ale nie pretekstowość - intryga ma ręce i nogi, poszczególne wątki kleją się ze sobą, widać w niej również ciąg przyczynowo-skutkowy. Na "Poszukiwanego żywego lub martwego" patrzy się z niekłamaną przyjemnością oraz pełną satysfakcją, a po seansie przychodzi ochota na jak najszybszą powtórkę. Moim zdaniem tytuł ten jak najbardziej można zaliczyć do udanych i nie dziwię się, że był szlagierem ery kaset wideo. Jedyne, czego mi tutaj brakowało, to miejscami żwawszego tempa i nieco więcej sekwencji demolki w wykonaniu Rutgera. Niemniej jednak to konkretne kino, które oceniam póki co na 6,5/10. Kto wie, czy ocena nie wzrośnie podczas następnego oglądania. Film mam nagrany z TVP1, lektorem tej wersji jest młody Stanisław Olejniczak, a w tłumaczeniu pada parę "skurwieli", co w Telewizji Polskiej stanowi rzadkość. Kasetę z tym obrazem zdobyłem na krakowskiej Hali Targowej.
wtorek, 30 kwietnia 2019
"Poszukiwany żywy lub martwy" (1987)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)