"Odmienne stany świadomości" (1980) - kontrowersyjny, wzbudzający sprzeczne odczucia, kultowy film Kena Russella o ekscentrycznym naukowcu, Eddiem Jessupie, który eksperymentuje nad stanami świadomości, wprowadzając się przy tym w narkotyczne transy. Pragnie on poznać odległe zakamarki naszego umysłu, doświadczyć innej, alternatywnej percepcji oraz zgłębić wiedzę na temat istoty życia. Z czasem chęć odkrycia prawdy o nas samych przeradza się w obsesję, a Jessup "wskakuje" na wyższe poziomy postrzegania rzeczywistości i dociera tam, gdzie nikt inny jeszcze nie zdołał dotrzeć. Scenariusz prezentuje się dość interesująco, lecz "Odmienne stany świadomości" nie są adresowane do każdego - tytuł ten z całą pewnością nie trafi do widzów gustujących w popcornowym kinie gatunkowym czy grona osób szukających zwykłej, filmowej rozrywki. Zaciekawi natomiast kinomanów ceniących sobie autorskie, niebanalne obrazy, poruszające filozoficzne zagadnienia. Panujący tutaj klimat jest cholernie ciężki, stylistyka dziwaczna, zaś konstrukcja fabuły chaotyczna. Wszystko wygląda jak jeden wielki narkotyczny odjazd, pełen niepokojących, surrealistycznych wizji - jedne z nich dotyczą religijności, inne pokrętnej natury człowieka, a jeszcze inne odległej historii powstania naszej cywilizacji.
Mnie dzieło Kena Russella może jakoś specjalnie nie porwało, ale w pewien sposób wciągnęło i sponiewierało. Panująca tu, psychodeliczna otoczka wprawia oglądającego w specyficzny nastrój, natomiast produkcja miejscami wręcz szokuje porytymi scenami. Sama problematyka również jest nurtująca, zmuszająca do analizy tego, co właśnie widzimy na ekranie. Szkoda tylko, że wątki skupiające się na codziennym życiu głównego bohatera są prowadzone w sposób toporny i nieprzejrzysty - za dużo w nich przeskoków w czasie oraz nagłych zmian lokalizacji, które potrafią zdezorientować widza. Niekiedy można odnieść wrażenie, że między poszczególnymi sekwencjami czegoś brakuje, że nie są ze sobą spójne. Z kolei postać doktora Jessupa jak dla mnie jest zbyt groteskowa (to ciągłe nawijanie naukowym żargonem, przekonywanie wszystkich do swoich racji bywa męczące), a za mało wyrazista; nie zauważymy w nim narastającego szaleństwa, które powinno stopniowo go ogarniać, a zaledwie fascynację nowymi odkryciami. Jeżeli chodzi o inne aspekty: zastosowane w "Altered States" efekty wizualne i praktyczne stoją na najwyższym poziomie, zachwycając techniczną dokładnością oraz spektakularnością. Nie ma w nich sztuczności, nienaturalności, dlatego wypadają przekonująco w każdym detalu. Muzyka celowo drażni nasze uszy, podsycając w nas napięcie. Reasumując - "Odmienne stany świadomości" to niepozbawiony wad, bardzo osobliwy, ryjący czerep film. Moja ocena to 5/10. Mam go nagranego z TVP z czasów, kiedy jeszcze stacje telewizyjne nie miały logo (początek lat 90.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)