poniedziałek, 18 marca 2019

"Lwie serce" (1990)

"Lwie serce" (1990) - jeden z najbardziej zapomnianych filmów z udziałem JCVD, lecz jednocześnie jeden z najlepszych w jego karierze. Belg wciela się tutaj w legionistę Lyona, który dezerteruje z armii, gdy dowiaduje się, że jego uwikłany w szemrane interesy brat został zamordowany. Uciekinier chce wyjaśnić tę sprawę i za wszelką cenę wspomóc tonącą w długach szwagierkę z pięcioletnią bratanicą. Agażuje się więc w uliczne walki, przynoszące mu coraz większą sławę i pieniądze. Jego szlachetna postawa, osiągnięcia oraz ogromne umiejętności zaczynają jednak wadzić wielu wpływowym osobom. Zapada decyzja o podstępnym wyeliminowaniu Lyona z "branży". Scenariusz jak widać jest prosty, aczkolwiek umiejętnie napisany, a reżyseria debiutującego "Lwim sercem" Sheldona Letticha sprawna i profesjonalna. Produkcja ta wciąga od pierwszych minut, by później coraz bardziej trzymać oglądającego w napięciu, nawet wtedy, kiedy na ekranie niewiele się dzieje. Klimat mamy tu mroczny, surowy, zaś kolorystykę chłodną, nieprzystępną. Miejsce akcji to głównie zaciemnione, niebezpieczne uliczki czy garaże, gdzie za odpowiednią ilość dolarów tłuką się zdesperowane zakapiory. Jean-Claude Van Damme kreuje postać zagubionego twardziela o miękkim sercu, który dobro oraz bezpieczeństwo zadłużonej rodziny stawia ponad własne. Jego bohatera szybko da się obdarzyć sympatią, a kierujące nim motywacje są konkretne, godne pochwały.
Obraz Letticha cechuje stonowanie, nie ma tu mowy o przekombinowaniu intrygi czy naciąganiu historii do granic możliwości, co sprawia, że losy protagonistów stoją pod znakiem zapytania, natomiast prezentowany przebieg wydarzeń emocjonuje, a miejscami nawet wzrusza widza. Choreografię pojedynków zalicza się  do solidnych, chociaż montaż miejscami ukrywa pewne niedociągnięcia. Nie tyczy się to jednak finałowej konfrontacji, która jest po prostu perfekcyjna i idealnie nakręcona - uważam, że to jedna z najlepszych oraz najbardziej poruszających scen walk w historii kina, zasługująca na wszelkie uznanie. Muzyka posiada refleksyjne, melancholijne brzmienia, aczkolwiek w sekwencjach dynamicznych przewijają się energiczne kawałki, skutecznie podkręcające tempo "Lwiego serca". Poza Van Damme, ze znanych twarzy spotkamy tu jeszcze Briana Thompsona ("Terminator", "Cobra, "Z Archiwum X") Michaela Qissi  (czyli Tong Po z legendarnego "Kickboxera", "Kickboxera 2"), a także Abdela Qissi (mongolski zawodnik z "Quest"). Reasumując - film ten to kultowy szlagier z czasów VHS, który nie zestarzał się ani trochę, a każdy następny seans odsłania jego kolejne, dotychczas nieodkryte walory. "Lwie serce" mam na VHS  od Elgaz w świetnej wersji, czytanej przez Marka Gajewskiego i na słynnym nagraniu z TVP, z Tomaszem Knapikiem na lektorce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)