poniedziałek, 11 lutego 2019

"W obliczu ciemności" (2009)

"W obliczu ciemności" (2009) - Steven Seagal w postapokaliptycznym survival-horrorze? Wydawać by się mogło, że nie zwiastuje to niczego dobrego... a jednak produkcja ta okazuje się być znośna i stanowi całkiem niezłą alternatywę dla sensacyjnych szmir, w jakich sensei od lat wciela się w byłych lub obecnych agentów CIA. Tutaj jego rola niby ogranicza się jedynie do chlastania kataną pojawiających się na ekranie bestii, ale zawsze to coś nowego i w jakimś stopniu świeżego, choć image najbardziej męskiego z mężczyzn pozostaje bez zmian - jest on wszechwiedzący, przewidujący każde zdarzenie oraz przyodziany w słynny, skórzany płaszcz, opinający opasłego aktora niczym plandeka Żuka. Oprócz niego, na dalszym planie pojawią się jeszcze Liden Ashby ("Mortal Kombat") oraz Keith David (choćby "The Thing", "They Live"- szerzej przedstawiać go nie trzeba). Sama fabuła tegoż filmu prezentuje się dość stereotypowo, choć w formie punktu wyjściowego sprawdza się - mamy świat zdziesiątkowany przez bliżej nieokreśloną zarazę, która przemienia ludzi w potwory, przywodzące na myśl zombie z cechami wampirów lub wampiry z cechami zombie, a także grupę bohaterów, uwięzionych w nieprzyjaznej strefie.
Do pewnego momentu intryga przedstawiana jest dość sprawnie, ale sytuacja się komplikuje, gdy nasi protagoniści trafiają do opuszczonego szpitala - wdzierają się do niego bez większych problemów, jednak opuszczenie placówki to już nie lada wyczyn. Nie pomaga nawet zawarcie sojuszu z innymi ocalałymi, przebywającymi w środku czy Łowcami, którymi dowodzi Steven Seagal - wszyscy do wnętrza szpitala potrafią się jakoś dostać, ale za chińskiego boga nikt nie potrafi się z niego wydostać. Dziwi mnie też, że w kompleksie tym nie uświadczymy sal dla pacjentów, żadnych bloków czy oddziałów, a jedynie kręte korytarze i niedoświetlone magazyny. Zagadkę stanowi również działanie generatora, ponieważ od pierwszych minut jesteśmy informowani, że niedługo padnie, lecz jak się okaże, do samego końca będzie działał, a prądu  też nie braknie - jedynie światło będzie cyklicznie przygasać. Postacie nie natrafią nawet na żadne okna ani podjazdy dla karetek, którymi śmiało można by uciec. Ciekawe, jak pielęgniarki wychodziły na fajkę w czasach istnienia cywilizacji; teraz przed pobytem w szpitalu przestudiuję dokładnie plan pomieszczeń i rozmieszczenia wyjść ewakuacyjnych, żeby w przyszłości nie spotkała mnie żadna przykra niespodzianka ;) Swoją drogą, na cyklicznie pokazywanym ujęciu z zewnątrz (tak, jednym i tym samym) dobrze widać, że budynek posiada całą masę okien, więc nie wiem, czemu miało służyć łażenie po niebezpiecznych piwnicach.
Jeżeli mowa o technicznym wykonaniu "W obliczu ciemności" i efektach specjalnych, to jest zaskakująco przyzwoicie, bowiem charakteryzacja kreatur wypada solidnie, a gore nie brakuje - oprócz tryskającej posoki, po podłodze walać się będą jelita wraz z innymi organami, na które zaczną się rzucać wygłodniałe zombie-podobne (lub wampiro-podobne) monstra. Skojarzenia z ludźmi pędzącymi z obłędem w oczach w kierunku renomowanego, tureckiego kebaba będą jak najbardziej słuszne. Ilość padających trupów mamy tu dość pokaźną, a największą statystyką może pochwalić się Steven S., który podczas każdego starcia własnoręcznie ubije od kilku do kilkunastu krwiopijców. Napięcie w obrazie Richarda Crudo jest wyczuwalne, chociaż reżyser ma wyraźny problem z jego utrzymaniem, przez co cała atmosfera siada i nie zamierza się podnieść. Miejsce akcji oraz lokalizacja byłyby całkiem w porządku, gdyby nie wspomniane w poprzednim akapicie scenariuszowe naciągnięcia (brak okien i wyjść ewakuacyjnych w opuszczonym szpitalu). Oprawa muzyczna nie zachwyca, jednak swoje zadanie spełnia, więc się jej nie czepiam. No cóż – na tle niewydarzonych actionerów reklamowanych nazwiskiem Seagala, horror „W obliczu ciemności” z jego udziałem ujdzie i od bidy sprawdzi się również jako kino grozy samo w sobie. Szczątkowy nastrój, dużo krwi, opuszczona miejscówka – zawsze to kogoś kupi ;). Moja ocena to zasłużone 5/10, film oglądałem w Puls 2, czytał go niedawno zmarły Janusz Kozioł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)