niedziela, 10 lutego 2019

"Siła rażenia" (2006)

"Siła rażenia" (2006) - dla wielu najgorszy obraz z udziałem Stevena Seagala (o ile da się takowy wytypować), ale ja nie zaliczyłbym go do tych najokropniejszych - do poziomu "Zatopionych", "Zabójczego celu" czy "Czarnego świtu" brakuje mu i to sporo, choć oczywiście nie znaczy to, że jest dobry. Film broni się jednak tym, że scenariusz ma ręce i nogi (przynajmniej w ogólnym zarysie) i zmierza do jakichś z grubsza nakreślonych punktów kulminacyjnych. Na planie natomiast przewija się trochę sprzętu wojskowego oraz pojazdów, co oznacza, że budżet nie był najskromniejszy - niektórym tytułom Seagala niestety nawet tego brakowało. Pewne urozmaicenie stanowi również tematyka tejże produkcji, nie mamy tu bowiem do czynienia z czysto gatunkowym kinem akcji, a raczej z thrillerem science-fiction, w którym Seagal mierzy się z uzależnionymi od nowoczesnego narkotyku mutantami genetycznymi - ofiarami rządowego eksperymentu. Widać ktoś naoglądał się "Z archiwum X" i chciał stworzyć armię superżołnierzy ;). Zastanawiające w tym wszystkim jest tylko to, że pobudzone narkotykiem CTX zmutowane ćpuny zachowują się niczym rasowe wampiry, tzn. chowają się w mrocznych zakamarkach, szemranych klubach, gotyckich katedrach czy cmentarzach, nosząc koronkowo-lateksowe wdzianka. Lubią również podrzynać gardła oraz czaić się w ciemnościach, zeskakując z sufitów i ścian na upatrzone przez siebie cele.
Realizacyjnie "Siła rażenia" nie powala - walk z udziałem Stevena Seagala nie uświadczymy tu niemal w ogóle, a jeśli jakiś pojedynek się pojawi, to trwa on kilkanaście sekund i wszystko ogranicza się do zbliżeń na machanie rękami. Aktor jest także perfidnie dubbingowany i z całą pewnością z dobrą połowę jego kwestii czyta za niego ktoś inny. W niektórych momentach w ciągu jednego zdania można usłyszeć zmianę głosu głównego bohatera. Uśmiech politowania wzbudza jeszcze widok niedobranej, koszmarnej peruki, którą sensei Seagal z dumą nosi. Dekoracje zostały nieźle dobrane, aczkolwiek dobrze widać, że gdy komandosi rzucani są przez osoby uzależnione przez CTX o mur lub ściany katedry, to te poruszają się, jakby były wykonane ze słabej sklejki wewnątrz studia filmowego. Wojskowi nie odnoszą również żadnych obrażeń, które powinny być następstwem po rozwaleniu fasady budynku własnym ciałem. Podsumowując - "Siła rażenia" to podrzędny, nakręcony tanim kosztem w Bukareszcie film, który ostatecznie przy paru piwach jest w miarę strawny. Na koniec jako ciekawostkę dodam, że w jednej z drugoplanowych ról wystąpił tutaj Danny Webb, czyli niezapomniany Morse z "Alien 3". Moja ocena "Attack  Force" to 4/10 - widziałem to w Polsat 2, a lektorem był Jarosław Łukomski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)