"Uwierz w ducha" (1990) - obok "Dirty Dancing" i "Wykidajło" najsłynniejszy film z przedwcześnie zmarłym Patrickiem Swayze, w którym reżyser Jerry Zucker zgrabnie miksuje sentymentalny komediodramat z efektownym kinem fantasy. Fabuła skupia się tutaj na mężczyźnie, ginącym podczas napadu i powracającym na Ziemię jako duch. Obserwując pośmiertnie swoją niedoszłą żonę i toczące się życie, wpada na trop intrygi, z jakiej wynika, że jego śmierć nie była przypadkowa, a kobiecie grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. Scenariusz "Uwierz w ducha" jest jak widać pomysłowy oraz niebanalny, a produkcja ta potrafi jednocześnie rozbawiać, wzruszać i zachwycać zastosowanymi efektami wizualnymi, które w ogóle się nie zestrzały i wyglądają o wiele płynniej niż jakiekolwiek dzisiejsze CGI. Uwagę zwraca również piękna oprawa muzyczna i klimat schyłku lat 80. Aktorzy – Patrick Swayze,
Demi Moore (tutaj niestety z dramatyczną fryzurą) oraz Whoopi Goldberg dają popis swoich umiejętności i
wznoszą się na zawodowe wyżyny, a ich postacie są solidnie napisane; każda posiada swoją osobowość i charakter.
Głównego antagonistę również wykreowano w ciekawy oraz nieschematyczny sposób – nie jest to persona z kryminalną przeszłością ani
jawny wróg, lecz zaufany człowiek z najbliższego otoczenia zabitego Sama, co
całej historii dodaje głębszego wymiaru i sensacyjnego zabarwienia. Wątek z
Odą Mae Brown (Whoopi
Goldberg) należy natomiast do stricte humorystycznych, rozluźniających napięcie;
gagi są autentycznie zabawne, ale nie przesadzono z ich ilością, ponieważ mogłoby to
odwracać uwagę od wydźwięku filmu. Jerry Zucker przez cały czas w inteligentny sposób
żongluje tu różnymi odmiennymi konwencjami oraz motywami i z precyzją chirurga
je łączy, tak więc wszystko jest wysublimowane, dawkowane w odpowiednio wyważonych
proporcjach. Podczas realizacji "Ghost" wkradły się jednak drobne
niedopatrzenia – np. w jednej ze scen Oda Mea Brown wpatruje się w tytułowego
ducha i stroi do niego różne miny, choć nie powinna go widzieć, a jedynie
słyszeć. Zresztą, niewidoczność Sama dla żyjących osób była wcześniej nierzadko
podkreślana i w zależności od momentu stawała się źródłem komizmu lub wręcz odwrotnie – dramatyzmu, gdy zjawa nie mogła dotknąć, pocałować lub ostrzec swojej
partnerki. Duży walor tego obrazu stanowi także zaakcentowana, lecz nienachalna
brutalność i ostrzejszy język, co w dzisiejszych czasach nie miałoby prawa bytu. Dzieło Jerry'ego Zuckera oceniam
na mocne 7/10.
Wersje lektorskie jakie
znam:
*Pirat VHS pt.
"Duch" – głosu lektora nie rozpoznałem
* Wydanie VHS od ITI –
Stanisław Olejniczak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)