wtorek, 15 stycznia 2019

"Zastępca" (2006)

"Zastępca" (2006) - Steven Seagal w kinie klasy C skończył na własne życzenie i ewidentnie nie chce się z nim rozstać, skoro sam jest producentem, a nierzadko autorem scenariusza szmatławców ze swoim udziałem, przeznaczonych na rynek DVD czy VOD. Jean-Claude Van Damme natomiast już lata temu trafił na czarną listę Hollywood (podobnie jak Mel Gibson) i nikt nie chce dawać mu ról w kinowych produkcjach, choć w aktorze tym nadal drzemie spory potencjał i trzyma on niezłą formę, której pozazdrościć może niejeden młody gwiazdor. Poziom nowych filmów z JCVD budzi szerokie dyskusje, choć to i tak klasa wyżej niż obrazy firmowane nazwiskiem Seagala. "Zastępca" nie jest niczym nowym w jego karierze, bowiem mamy do czynienia z kinem niskobudżetowym, niespecjalnie wyszukanym, ale nie tu tkwi największy mankament tego tytułu - głównie razi brak wyobraźni twórców, mogących z tego projektu wykrzesać znacznie więcej, ponieważ scenariusz i odpowiednie miejsce akcji na to pozwalały. Van Damme wciela się w eks-komandosa, którego kolejnym zadaniem jest ochrona nowo wybranego prezydenta Mołdawii przed siłami rebeliantów. Ratując go przed zamachami, ukrywa się wraz z nim (oraz jego obstawą) w amerykańskiej ambasadzie, będącej w późniejszym czasie ich azylem.
"Zastępcę" w całości nagrywano w Rumunii, ale zważając na poruszaną w nim tematykę jakoś to nie przeszkadza, a wręcz dodaje nieco obskurnego, B-klasowego klimatu. Oblężenie ambasady samo w sobie wypada przyzwoicie, aczkolwiek szkoda, że nie zdołano lepiej tego przedstawić - realizacja zbrojnych potyczek jest siermiężna, brakuje im napięcia oraz jakiejkolwiek efektowności. Niepotrzebnie też w scenach strzelanin użyto efektów CGI, pasujących jak pięść do nosa, ale przynajmniej  na ekranie coś się dzieje i nie można mówić o nudzie. Zdjęcia są miejscami interesujące i bywają stylizowane na nagrania z ręki, co wzbudza poczucie realizmu. Zastanawia mnie, jakby ta produkcja wyglądała, gdyby została sfilmowana w konwencji found-footage - zapewne braki budżetowo-techniczne zostałyby w jakiś sposób zamaskowane, a i napięcie byłoby bardziej namacalne. Najjaśniejszy, obsadowy punkt na tle marnego aktorstwa w "Zastępcy" to Jean-Claude Van Damme, jednakże i on w jakimś stopniu jest spicniały, a także mało zaangażowany w swój występ. Zawsze jednak jego obecność na planie cieszy ;). Reasumując - przedsięwzięcie Simona Fellowsa (autora dość dobrego "Aż do śmierci", w którym również pojawił się Belg) wypada nijako i trochę mało treściwie, a były zadatki na przyjemną nawalankę z niższej półki. Moja ocena to 5/10. Seans zaliczony w TV Puls, lektorem był Maciej Gudowski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)