niedziela, 16 grudnia 2018

"Krampus. Duch Świąt" (2015)

"Krampus. Duch Świąt" (2015) - tytuł ten nie cieszy się u nas zbytnią popularnością, a szkoda, bo to naprawdę ciekawy, familijny horror, przepełniony czarnym humorem, satyrą oraz baśniową aurą. Reżyser sprawnie żongluje tu różnymi filmowymi gatunkami i łączy je ze sobą, żadnego nie faworyzując, tak więc akcenty stricte komediowe będą szły w parze z mroczną atmosferą, a całość zostanie ubogacona nawiązaniami do niemieckiego folkloru, z którego wywodzi się legenda Krampusa. Duch ten stanowi przeciwieństwo Świętego Mikołaja i ma za zadanie karać oraz porywać niegrzeczne dzieci. W filmie Michaela Dougherty'ego jest on również zmorą wszystkich, którzy zapomnieli, czym powinno być Boże Narodzenie. Przedstawiona przez Dougherty'ego rodzina dwunastoletniego Maxa spotyka się tylko dla zasady, goście nie szczędzą sobie złośliwości i zachowują egoistycznie, zaś ludzie pokazani w sekwencji otwierającej to bezmózgie osobniki, rzucające się na prezenty oraz dekoracje w centrum handlowym. Gdzie w tym wszystkim magia świąt? Twórcy wyraźnie godzą w amerykański konsumpcjonizm i skomercjalizowane Boże Narodzenie, które stało się pretekstem do wszelkiego rodzaju wyprzedaży, ofert czy rodzinnych spotkań, gdzie nie brakuje plucia jadem i przechwalstwa. Wątek ten oczywiście potraktowany jest z dystansem i pokazany zostaje w krzywym zwierciadle - stanowi główne źródło komizmu w "Krampusie", podobnie jak stereotypowe postacie, np. wujek, będący maniakiem militarnym czy zrzędliwa ciotka, lubiąca popijać drinki. Znajdzie się też trochę nawiązań do kultowego "Witaj, Święty Mikołaju" lub "Kevina".
Efekty specjalne to połączenie CGI (którego Dougherty nie jest entuzjastą) i rekwizytów fizycznych - używane są tu kukiełki, modele animatroniczne oraz kostiumy. Za pomocą tych różnych technik na ekranie ożywają m.in piernikowe ciasteczka, pluszowy miś, olbrzymi klaun czy anioł z wampirzymi zapędami. W scenach, gdzie postawiono na efekty praktyczne, realizacja stoi na wysokim poziomie, natomiast zagrożenie staje się namacalne, realne. Z kolei tam, gdzie stosowane jest CGI nie wygląda to już tak kolorowo, ale nadal znośnie, bo obeszło się bez efekciarstwa i epatowania obiektami cyfrowymi. Wytworzony klimat jest pierwszorzędny - rodzina Maxa zostaje przez śnieżycę odcięta od świata, zaś wszyscy sąsiedzi gdzieś znikają. Ponadto cała okolica zostaje spowita śniegiem, a temperatura wciąż spada. Protagoniści barykadują się więc w domu i przy cieple bijącym z kominka próbują przeczekać nadnaturalne wydarzenia oraz niedogodne warunki pogodowe. Przy okazji mają czas na przewartościowanie swojego życia. To wszystko posiada nieodparty urok, trzyma w napięciu, a widokiem zaśnieżonych ulic i udekorowanych posiadłości można nacieszyć oczy. Nie uświadczymy tu nachalnego promowania rodzinnych wartości i taniego moralizowania, ale subtelne przesłanki, z których wnioski musimy wyciągnąć sami. Reasumując - "Krampus. Duch Świąt" to gatunkowe dziwadło, jednak inteligentne i nietuzinkowe; mocno zakorzenione w latach 80., pełnymi garściami czerpiące z germańskich wierzeń ludowych i wyśmiewające dzisiejszą formę obchodzenia świąt Bożego Narodzenia. Moja ocena to 6,5/10, z kolejnym seansem być może wzrośnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)