sobota, 3 listopada 2018

Lektor, dubbing czy napisy - co wybrać?

Forma tłumaczenia filmu jest rożna, każda też ma swoich amatorów, stąd odwieczne dyskusje i spory, co będzie najlepszym wariantem - opracowane napisy, lista dialogowa czytana przez lektora czy dubbing? Dla wielu lektor to czysta herezja oraz bezczeszczenie czytanej przez niego produkcji, ale dokładnie tyle samo osób powie, że napisy są przeżytkiem, a siadając do seansu nie mają zamiaru czytać książki. Z kolei dubbing to nadal kontrowersyjna kwestia i raczej próżno szukać logicznej argumentacji, dlaczego jest zły lub dlaczego powinien być stosowany. Znajdą się też tacy, którzy głoszą, że jedyne i słuszne oglądanie musi być w oryginale, bez żadnego tłumaczenia, jednak z reguły nie umieją odpowiedzieć na pytanie co w sytuacji, gdy film powstał w Chinach ;). Właściwie we wszystkich tych przypadkach każdy z wypowiadających się ma trochę racji... i jednocześnie jej nie ma, ponieważ nie da się jednoznacznie stwierdzić, co stanowi najlepszą alternatywę tłumaczenia danej produkcji - to zależy tylko i wyłącznie od indywidualnych upodobań. Każda opcja posiada swoje zalety oraz ograniczenia i wybór należy jedynie do oglądającego - narzucanie tu komuś swoich racji jest co najmniej niestosowne. Postaram się przedstawić Wam jak wygląda to u mnie:

  • Napisy - włączam je głównie wtedy, gdy nie satysfakcjonuje mnie lektor lub wówczas, gdy dostrzegam, że czytane przez niego kwestie są przycinane bądź skracane. Na seans z napisami decyduję się również w sytuacjach, kiedy mam chęć obejrzeć coś na kinie domowym, w pełnym nagłośnieniu - wtedy oryginalne audio odgrywa istotną rolę i czasem fajnie we wszystko się dobrze wsłuchać. Zresztą, ogólnie na DVD częściej stawiam na napisy - na tym nośniku rzadko można spotkać dobrych lektorów (przynajmniej w ostatnich latach) i gdzieś one bardziej mi tutaj odpowiadają. 

  • Lektor - lubię z nim oglądać, ale musi to być jakiś dobry, konkretny głos, który będzie dopasowany do czytanej produkcji. Najbardziej lubię Tomasza Knapika, Lucjana Szołajskiego, Jerzego Rosołowskiego, Zdzisława Szczotkowskiego, Mirosława Uttę oraz Jarosława Łukomskiego - najczęściej czytali oni na kasetach video, na które dziś boom powraca. Nośnik może się zestarzał, jednak kultowe wersje lektorskie oraz legendarne tłumaczenia już nie - niektóre są warte fortunę. Na DVD w ostatnich latach czytają słabi lektorzy jak Ireneusz Machnicki, Andrzej Leszczyński czy Daniel Załuski - wtedy z miejsca ich wyłączam i odpalam napisy, o czym wspomniałem punkt wyżej. W telewizji natomiast różnie to bywa - głównie czyta ktoś pospolity jak Maciej Gudowski, Janusz Szydłowski, Stanisław Olejniczak czy Piotr Borowiec. Na niżowych stacjach zawsze najtańsi są na lektorce. Przy okazji tego tematu przytoczę i sprostuję jeszcze przykłady często powielanych błędów. Czytając wpisy na różnych stronach da się wyłapać posty typu „ale ten lektor źle tłumaczy” lub „kiepski lektor, bo źle tłumaczy” - nic bardziej mylnego. Lektor nie tłumaczy danego obrazu, a jedynie czyta listę dialogową, przygotowaną przez tłumacza. Często można się też spotkać z czymś takim jak „ten lektor z jedynki jest najlepszy” albo „ten z Polsatu to kiepski lektor” - lektor nie zostaje przypisany do żadnej stacji, czyta więc tam, gdzie dostaje zlecenie. Nie jest przypisany również do filmu, nie istnieje lektor od "Szklanej Pułapki", od "Rambo", "Piątku, trzynastego” czy „Koszmaru z ulicy Wiązów”, bo większość produkcji ma kilka albo nawet kilkanaście zupełnie innych wersji lektorskich. Proszę, miejcie to na uwadze.

  • Dubbing - nie mam absolutnie nic do niego, pod warunkiem, że jest dobrze zrobiony oraz pokrywa się z tym, co było w oryginale. Lubię np. dubbing z "Gwiezdnych Wojen" I-III czy nowych epizodów. Niektórzy tę formę hejtują tylko dlatego, że jest - bo tak. Niedobrany i mi przeszkadza, ale jeśli jest na odwrót, to w czym tkwi problem?
        
Pokrótce opisałem, jak u mnie to wygląda. Czasem też zdarza mi się oglądnąć coś po angielsku lub z fanowskimi napisami, jeśli tytuł okazuje się być ciężko dostępny. Bywało, że i ja coś chałupniczo sobie tłumaczyłem, ale nigdy nic nie opublikowałem ani nawet w pełni nie ukończyłem.

VHS, retro, recenzje

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)