Zastanawiające jest także firmowanie "Konfliktu interesów" nazwiskiem Kożuchowskiej - pojawia się ono nawet na amerykańskich plakatach i w trailerze, a jej czas ekranowy wynosi zaledwie 30 sekund w roli spanikowanej pracowniczki banku, posługującej się łamaną angielszczyzną. W zasadzie nietrudno byłoby nawet przeoczyć jej postać. Zbudowany klimat jest tu odpowiedni, taki małomiasteczkowy, surowy. Sceny akcji nawet zmyślnie zainscenizowano, szczególnie te występujące na końcu. Jedna była bardzo podobna do tej z "Desperado" - bohaterowie łapią za broń i celują do siebie jednocześnie. Montaż miejscami charakteryzuje dynamiczność, ale w "Konflikcie interesów" nie przeszkadza to jakoś bardzo, ponieważ obecnym kinie jest z nim znacznie gorzej. Krwi oraz brutalności również trochę uświadczymy i nawet pojawiła się sekwencja gwałtu. Muzyka, choć nie była jakaś pamiętna, została dobrze dobrana do całości oraz do panującej atmosfery. Plusem jest też, że film zrealizowano tradycyjnymi sposobami, nie uciekając się do łatwego i taniego CGI. Ogólnie - mimo widocznych ograniczeń i paru dłużyzn obraz ten ujdzie. Wydanie DVD od Carisma czyta Janusz Kozioł, ale strasznie zamula, dlatego lepiej odpalić polskie napisy i nie męczyć się, słuchając jego smętnego głosu. Moja ocena to 6/10.
czwartek, 22 listopada 2018
"Konflikt interesów" (2007)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)