"Junior" (1994) - trzeci film Ivana Reitmana z Arnoldem Schwarzeneggerem w roli głównej. Pojawia się tu także Danny DeVito, który występował już u boku Arnolda w "Bliźniakach", także wyreżyserowanych przez Reitmana. Przez chwilę można więc odnieść wrażenie, jakbyśmy oglądali sequel tamtej produkcji, tym bardziej, że doktor Alex Hesse (Schwarzenegger) jest ułożonym, sztywnym naukowcem, a doktor Larry Arbogast (DeVito) to narwaniec i krętacz. Zbieg okoliczności? Nie sądzę. Mimo wszystko, "Junior" to odrębne przedsięwzięcie, które nie zaskarbiło sobie przychylności ani widzów ani krytyków. Może miłośnicy Austriackiego Dębu nie mogli przeboleć kuriozalnego scenariusza tego obrazu oraz faktu, że ich ulubieniec zaszedł w ciążę? Tak, nasz Terminator jest tutaj w stanie błogosławionym i spodziewa się dzidziusia, będącego wynikiem eksperymentu naukowego.
Osobiście względem "Juniora" mam mieszane odczucia, ni mnie on ziębi, ni grzeje - absurdalna fabuła jakoś mi nie przeszkadzała, ale zupełnie nowy, ciotowaty image Mr. Universe już tak. Jeszcze zanim stanie się ciężarny jest nudnym facetem, którego los niezbyt nas obchodzi. Możliwe, że wymagała tego kreacja Arnolda, ale dla mnie wyszło zbyt drętwo. Żarty zaś oparte są głównie na naśmiewaniu się ze stereotypowego wyobrażenia "baby w ciąży" (w tym przypadku chłopa) - dr Alex ma liczne zachcianki kulinarne, skrajne zmiany nastroju, staje się mocno uczuciowy i ciągle potrzebuje czułości. Nie powiem, niektóre przedstawione sytuacje bywają zabawne, pomysłowe, ale bazowanie na jednym typie gagów nie wychodzi "Juniorowi" na dobre, bo po jakimś czasie zwyczajnie to nuży. Pochwalę jednak reżysera, gdyż z tak abstrakcyjnej historii wyciągnął i tak sporo. Ponadto panuje tu przyjemny, pogodny klimat, soundtrack Jamesa Newtona Howarda został bardzo ładnie skomponowany, a realizacji nie można niczego zarzucić. Nie uznaję tej komedii za jakąś pomyłkę czy niewypał - jest głupia, a humor ogranicza się do jechania na odwróconym stereotypie. Gdyby to trochę bardziej urozmaicić, to może efekt finalny byłby lepszy. Moja ocena to 5/10. Film na DVD czyta Janusz Szydłowski, a za tłumaczenie odpowiada Elżbieta Gałązka-Salamon.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)