wtorek, 20 listopada 2018

"Czerwona gorączka" (1988)

"Czerwona gorączka" (1988) - gdy obejrzałem ten tytuł za młodu, to zrobił na mnie duże wrażenie i zapadł w pamięć (cóż, wtedy wystarczył Arnold w obsadzie, by film uznać za udany). Dziś, po wielu latach oraz kilku powtórkach produkcja ta nie zachwyca, ale nadal uznaję ją za solidne, męskie kino z lat 80., które dostarczy rozrywki i zapewni miły wieczór. "Czerwona gorączka" w reżyserii Waltera Hilla to mroczny kryminał, osadzony w realiach zimnej wojny, który zaczyna się mocnym akcentem, by później przystopować z rozwojem wydarzeń, a skupić się na relacjach moskiewskiego policjanta Iwana Danko (Arnold Schwarzenegger) i amerykańskiego gliniarza Arta Ridzika (James Belushi) oraz przeistoczyć w klasyczny buddy-movie. Wątek partnerów o odmiennych charakterkach i motyw zderzania kultur (jakże uroczo stereotypowy) został dość mocno wyeksploatowany, co zaowocuje wieloma zabawnymi sytuacjami, a także nienachalnym, satyrycznym komentarzem politycznym. Arnold i Belushi będą się tu bez końca, beztrosko przerzucać docinkami i złośliwościami, a ich postacie są groteskowe i przerysowane do granic możliwości, choć jednocześnie traktowane na śmiertelnie poważnie. Mogłoby się wydawać, że taka konwencja będzie niestrawna, ale Walter Hill nie jest z pierwszej łapanki i tak zgrabnie wszystko łączy, by humor, ironia oraz powaga nie gryzły się ze sobą, tylko ładnie kontrastowały. Tym sposobem, do opowiadanej historii podchodzimy z dystansem, nie brakuje jej zabarwienia komediowego, ale przedstawiana, gangsterska intryga ma sens, nie jest pretekstowa i posiada zadatki na rasowy kryminał.
Całość ogląda się naprawdę przyjemnie, choć jest mocno stonowana (i zalicza przestoje) w porównaniu do innych obrazów z udziałem Schwarzeneggera - sekwencje strzelanin, pościgów czy szarpanin można policzyć na placach jednej ręki. Ponadto, wypadają one dość skromnie, mimo, że zostały rzetelnie przygotowane - nie brakuje w nich krwi i brutalności. Widać siłę uderzenia powalającą przeciwnika lub skuteczność broni, z której padają strzały. Zdjęcia są dobre, powściągliwe, utrzymywane w zimnej tonacji i barwach - kto się spodziewał kolorów i wirtuozerii, może poczuć się nieco zawiedziony. Atrakcyjne też będą na pewno sceny przedstawiające nieprzystępną Rosję (choć de facto, jeśli wierzyć faktom, większość nagrywano na Węgrzech i w Chorwacji, które udawały filmową Rosję). Dialogi są lotne, napisane w dość błyskotliwy sposób, ale u Waltera Hilla to standard - jego dzieła w dużej mierze opierają się na kultowych już dziś tekstach (choćby cykl "48 Hrs."). Arnold Schwarzenegger jako sztywny, ruski milicjant wypada dość pociesznie, natomiast James Belushi... jest po prostu sobą - obaj aktorzy tworzą nawet fajny, niedobrany duet. W rolach drugoplanowych również pojawia się sporo znanych nazwisk tamtych lat - główny antagonista ma twarz Eda O'Rossa ("Ukryty", "Uniwersalny żołnierz", "Następne 48 godzin"), w komisarza policji wciela się Peter Boyle ("Z Archiwum X", "Kickboxer 2"), a i mignie Brion James, Sven-Ole Thorsen czy Gina Gershon. Reasumując - "Czerwona gorączka" nie jest żadnym szlagierem i to film dziś zapomniany, aczkolwiek przyzwoity, klimatyczny, interesujący w formie. Oceniam go na 6/10.
Wersję  TV PULS czytał  Paweł Bukrewicz (mam nagrane) z kiepskim tłumaczeniem, a dawniej TVP to emitowało (w cyklu "Piątkowe kino akcji", a następnie w paśmie "Arnold Schwarzenegger w jedynce" - gdzieś 2005 r.), ale nie posiadam tej wersji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)