"Liberator 2" (1995) - obraz ten stanowi pewien przełom w dorobku Stevena Seagala, ponieważ jest pierwszym sequelem w jego karierze, a także pierwszym filmem, gdzie gwiazdor wyraźnie przybrał na wadze, co próbowano zamaskować ubiorem. Patent ten tutaj jeszcze się sprawdza, choć w późniejszych produkcjach rozwiązanie to stanie się dość pretensjonalne. "Liberator 2" nie jest bezpośrednią kontynuacją oryginału, ale wpisuje się w konwencję typowej części drugiej, ponieważ jedzie na ogólnych założeniach oraz schemacie z pierwowzoru, a zmienia się jedynie miejsce akcji (zamiast okrętu mamy pociąg) i zwiększa się stawka, o jaką walczy główny bohater (los całego kraju, życie swojej krewnej). Dołożono też wątek a'la science-fiction w postaci tego nowoczesnego, wojskowego satelity, mogącego zniszczyć wszystko. Całość jest nieco sztampowa, ale całkiem zręcznie poprowadzona. Udaje się także wytworzyć odpowiedni klimat i uczucie klaustrofobii, które podczas seansu będzie nam towarzyszyć. Realizacja wypada średnio - widać, że większość scen nagrywano w studyjnych dekoracjach, a widok zza okien pociągu został dołożony. Niektóre te archaiczne efekty dodają jednak specyficznego uroku. Dużo sekwencji kręcono na niebieskim ekranie - prawie zawsze, gdy ktoś wychodzi z pociągu (czy tam wychyla się/wypada z niego) łatwo można dostrzec, że jest wstawiony w tło.
Strzelaniny są całkiem niezłe, a i znajdzie się trochę pirotechniki. Walk uświadczymy natomiast znacznie mniej, przez co Seagal rzadko ma możliwość wykazania się. Może to wynikać z powodu ograniczonej przestrzeni, ale i z faktu, że zaczął na siebie nabierać. Na szczęście tam, gdzie musi, używa kończyn górnych i dolnych należycie. Z innych aktorów warto wspomnieć, że pojawia się tu Kurtwood Smith, który jak zawsze zwraca na siebie uwagę. Jego rólka niby jest poboczna, ale dobrze go widzieć. Eric Bogosian też nawet nieźle wypada w roli tego terrorysty-nerda. Basil Polderius stworzył konkretny, wpadający w ucho soundtrack, będący jedną z największych zalet tego tytułu. Urzekła mnie również górska sceneria, którą ładnie uchwycono w ujęciach na zewnątrz. "Liberator 2" to dość udane przedsięwzięcie, zwiastujące jednak początek końca kariery Seagala. Po 95 r. poziom jego filmów zacznie cyklicznie spadać, a po 2000 r. otrzymamy istne pasmo porażek. Obraz ten oceniam na 6/10. Posiadam nagranie z TVP z lat 90., lektorem tej wersji jest Maciej Gudowski. TVN jeszcze to emitował jakiś czas temu.
Strzelaniny są całkiem niezłe, a i znajdzie się trochę pirotechniki. Walk uświadczymy natomiast znacznie mniej, przez co Seagal rzadko ma możliwość wykazania się. Może to wynikać z powodu ograniczonej przestrzeni, ale i z faktu, że zaczął na siebie nabierać. Na szczęście tam, gdzie musi, używa kończyn górnych i dolnych należycie. Z innych aktorów warto wspomnieć, że pojawia się tu Kurtwood Smith, który jak zawsze zwraca na siebie uwagę. Jego rólka niby jest poboczna, ale dobrze go widzieć. Eric Bogosian też nawet nieźle wypada w roli tego terrorysty-nerda. Basil Polderius stworzył konkretny, wpadający w ucho soundtrack, będący jedną z największych zalet tego tytułu. Urzekła mnie również górska sceneria, którą ładnie uchwycono w ujęciach na zewnątrz. "Liberator 2" to dość udane przedsięwzięcie, zwiastujące jednak początek końca kariery Seagala. Po 95 r. poziom jego filmów zacznie cyklicznie spadać, a po 2000 r. otrzymamy istne pasmo porażek. Obraz ten oceniam na 6/10. Posiadam nagranie z TVP z lat 90., lektorem tej wersji jest Maciej Gudowski. TVN jeszcze to emitował jakiś czas temu.
A mi się wydaje, że w tej części jest więcej walk niż w jedynce :)
OdpowiedzUsuńGeneralnie to w obu częściach jest mniej niż w pierwszych filmach Seagala. W paru późniejszych też miał więcej, jak w np. "Nieuchwytnym" bodaj.
OdpowiedzUsuń