"Ścigani" (1996) - sprawne kino akcji, nakręcone przez Kevina Hooksa, autora kultowego już "Pasażera 57" i "Czarnego psa". Reżyser i tym razem nieźle odnajduje się w temacie, a choć scenariusz miejscami jest oklepany (aczkolwiek uświadczymy w nim zaskakujące twisty), tak szybkie tempo i solidnie zrealizowane sceny akcji to maskują. Nie ma zbędnego wprowadzenia czy przedłużania fabuły, bo intryga zawiązuje się od samego początku, nie zwalniając nawet na moment. Sceny strzelania zobrazowano dość krwisto, brutalnie i twórcy nie szczędzą nam widoku ran postrzałowych. Bijatyki oraz szarpaniny mamy tu konkretne, dobrze sfilmowane i nie dopatrzyłem się w nich markowania uderzeń czy sztuczek operatorskich, mających coś ukryć. Sekwencje pościgowe są niczego sobie, chociaż pod koniec miałem wrażenie, że już trochę za dużo tych wszystkich atrakcji wykorzystano - na szczęście obyło się bez przedobrzenia.
Główni bohaterowie, w których wcielają się Stephen Baldwin (mający tu dramatyczną fryzurę) i Laurence Fishburne wypadają raczej średnio i nieco stereotypowo, a ich relacje budowane są na zasadzie wątku buddy-movie (partnerzy o odmiennych charakterach) - niestety nie czuć między nimi chemii ani rozwijającej się nici porozumienia. O wiele lepiej radzą sobie natomiast Will Patton i Robert John Burke, występujący w rolach drugoplanowych - tworzą konkretnie zarysowane postacie, mające swoje motywacje oraz charakter. Jest jeszcze Salma Hayek, pałętająca się w tle, ale nie zapada w pamięć, nie wygląda też zbyt ładnie. Klimat lat 90. jest zauważalny i właściwie definiuje "Ściganych" - to męskie, bezkompromisowe kino, mocno zakorzenione w swojej dekadzie. Nad oceną się zastanowię, ale waham się między 6, a 7/10. Film oglądałem w TVP 2 i czytał Janusz Szydłowski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)