"Prowokacja" (2005) - ten film to poważna zmiana wizerunku "mistrza nad mistrzami", ponieważ pierwszy raz od baaardzo długiego czasu nie wciela się w żadnego komandosa, agenta FBI/CIA, człowieka do zadań specjalnych czy policjanta, a w... złodzieja. Oczywiście nie wyrywa torebek starszym babciom ani nie napada na sklepy, tylko szlachetnie okrada "tych złych" i obdarowuje "tych dobrych", zachowując jakiś odsetek dla siebie. Czyżby to była reinkarnacja Robin Hooda? Bohater kreowany przez senseia trafia również do więzienia, co akurat nowością nie jest, bo Seagal gościł już w nim kilkukrotnie, m.in we "Wpół do śmierci" czy "Zatopionych". Fabuła ogólnie nie zachwyca, ale przynajmniej można w niej połapać się oraz dostrzec jakiś wiodący wątek. Nie jest też jakoś nudno.
Całość została zaserwowana w miarę strawnie - "Prowokacja" to słaba produkcja, ale ogląda się ją bezboleśnie i daleko jej do "Zabójczego celu" czy "Zatopionych". Nawet realizacja okazuje się być poprawna i możemy tu podziwiać zaawansowany pościg czy liczne wybuchy. Montaż jest ustabilizowany, przez co nie musimy obawiać się ataku epilepsji podczas seansu. Jeśli chodzi o Seagala, to cóż... opierdala się i wysługuje dublerem wszędzie tam, gdzie to tylko możliwe. Niemal w każdym ujęciu, w którym widzimy graną przez niego postać tyłem, mamy podstawionego zastępcę. Walki wyglądają podobnie - gdy zostaje pokazana twarz, to bez dwóch zdań należy ona do Stevena, ale korpus i kończyny już nie są jego. Płaszcz (aka przeszyta plandeka na Żuka) i paskudna peruka obowiązkowo się pojawiają. Tytuł ten to niestety kolejny, nijaki obraz, który zapomni się tuż po napisach końcowych. Jedyny plus stanowi to, że obeszło się bez katastrofy oraz totalnej kompromitacji. Oceniam na 4/10. Wydanie DVD czyta Piotr Borowiec, tłumaczenie jest niezłe i pada w nim sporo "mięsa".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)