"Piątek, trzynastego IX: Jason idzie do piekła" (1993) - Jason emigruje ze swojej ojczystej wytwórni Paramount do New Line Cinema, co zaowocowało najgorszym sequelem w cyklu. Ktoś chciał zabłysnąć oryginalnością i silił się na pomysłowość, ale uzyskany efekt był odwrotny od zamierzonego - film jest sprzeczny z poprzednimi odsłonami, geneza Jasona ulega zmianie, a scenariusz tonie w nielogicznościach i bzdurach. Okazuje się bowiem, że nasz morderca jest nieśmiertelny i po tym, jak jego ciało zostaje rozerwane, wciela się on (albo jego dusza - cholera wie) w kolejne osoby. Chce się też odrodzić, a nosicieli zmienia niczym obcy z "Ukrytego", wpuszczając im w otwór gębowy jakiegoś robaka. Nie wiem co za kretyn wymyślił, żeby realizować "Piątek, trzynastego" bez fizycznego Jasona i czemu nagle okazuje się, że jest on jakimś demonem czy czymś? Dawniej był człowiekiem, po śmierci wstał z grobu w postaci jakiegoś zombie, a teraz? Dobrze, że nie stał się kosmitą. Ciekawe też, w jaki sposób powraca nad Crystal Lake, skoro w "Jason zdobywa Manhattan" znów stał się małym chłopcem i utonął w ściekach. Gdzie tu kurwa jakakolwiek logika czy ciąg przyczynowo-skutkowy? Pocieszeniem jest jednak to, że w scenach, gdzie widzimy prawdziwego Voorheesa wypada on imponująco i potężnie, a maska chyba wrosła mu już w twarz. I tym razem jej nie zdejmuje - wygląda wręcz na przytwierdzoną.
Przebieg wydarzeń w ogóle nie jest spójny, a głupot tu tyle, że ciężko je wszystkie wymienić. Przykładowo - skąd Creighton Duke (gra go Steven Williams, czyli Mr. X z "Z archiwum X") tyle wie o Jasonie, jego rodzinie i o tym, jak go zabić? Czemu w zamian za informacje łamie palce temu chłopakowi w więzieniu? Skoro chciał kupę pieniędzy za zabicie Voorheesa, to dlaczego potem angażuje się, "bo tak"? Jason może się odrodzić, wchodząc w martwą kobietę ze swojego rodu, więc z jakiego powodu dopiero na koniec włazi do truchła Diany, a nie wcześniej? Czemu odradza się w łachach i hokejowej masce? Po co koroner (w tej roli Richard Gant z "Rocky V") goli tego policjanta przed tym, jak "zainfekuje" go robakiem z Voorheesa'em? Jak widać, twórcy zaserwowali nam stek idiotyzmów, których w większości nie da się wyjaśnić. Gdyby nie te bzdety, to nie oglądałoby się dziewiątki tak źle, bo tempo jest tu przyzwoite, a ilość ofiar zadowalająca. Powróciła także krew, gore oraz sceny nagości/erotyki - można na nich zawiesić oko, a i wykonanie należy do solidnych. Choćby sekwencje postrzałów czy uśmiercania ostrymi narzędziami są widowiskowe oraz ładnie sfilmowane. W gruncie rzeczy, efekty specjalne okazują się być niezłe - zarówno praktyczne, jak i te wizualne. Uświadczymy tu również jeden z najlepszy zgonów w całym cyklu - mam na myśli moment, gdzie laska w namiocie zostaje rozerwana maczetą na pół. Mogło to jednak iść w parze z lepiej zbudowaną fabułą ;). Klimat udaje się nawet wytworzyć, jednak nie przypomina on tego z innych "Piątków, trzynastego". Może poza obiecującym początkiem, rozgrywającym się nad słynnym jeziorem Crystal Lake, gdzie FBI zastawia pułapkę na Jasona.
Na swoje stanowisko powrócił Harry Manfredini, który skomponował soundtrack, wierny tym z pierwszych produkcji tej franczyzy. Aktorstwo standardowo nie zachwyca i nie możemy spodziewać się jakichś ciekawiej zarysowanych bohaterów. Chyba jedynie Steven będzie ciut bardziej wyrazisty, bo np. Creighton Duke to taki papierowy, wszechwiedzący kozak, którego nic się nie ima. Jako ciekawostkę dodam, że pojawia się tutaj ręka Freddy'ego Kruegera, chwytająca w finale maskę Jasona, leżącą na piasku. Niektórzy fani dopatrzyli się też księgi z "Martwego zła 2". "Jason idzie do piekła" to już stanowczo za wiele - mimo nielicznych plusów, nie da się tego w żaden sposób ocenić pozytywnie, choć dla zabicia czasu ostatecznie się obejrzy, m.in dla ciekawie wykonanych i bardzo krwawych zabójstw. Część ta istnieje w dwóch wersjach - ocenzurowanej i ciężej dostępnej, nieocenzurowanej. W tej pierwszej wyleciały najbrutalniejsze momenty, wiele zaś skrócono. Wycięto, a raczej restrykcyjnie przemontowano także pamiętną scenę namiotową. TV PULS emitował niestety tę poprzycinaną kopię. Lektorem był Janusz Kozioł, a w tłumaczeniu znalazło się sporo bluzgów - żałuję, że telewizja nie pokusiła się o znalezienie wersji bez cenzur, bo wtedy byłby pełny komfort. Epizod ten oceniam na 4/10. Jak na razie najsłabsza kontynuacja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)