poniedziałek, 24 września 2018

"Piątek, trzynastego" (2009)

"Piątek, trzynastego" (2009) - po ostatnich, fatalnych wręcz sequelach "Piątku, trzynastego" postanowiono serię zrestartować i zacząć wszystko od początku. W zasadzie innej opcji nie było, bo Jason notorycznie umierał, po czym wstawał z grobu, zwiedził Nowy Jork, a po zniszczeniu swojego ciała w IX części opętywał innych ludzi. Finalnie znalazł się na nowoczesnym statku kosmicznym w roku 2455, gdzie został podrasowany - kolejna kontynuacja była już co najmniej ryzykowna i skazana na porażkę. Wersja z 2009 roku powraca więc do korzeni, aczkolwiek nie jest to remake, a reboot, w którym skondensowano oraz zmiksowano wątki z trzech pierwszych odcinków klasycznego cyklu. Pomysł teoretycznie dobry, ale początkowo ciężko wczuć się w produkcję z 2009 r., bo nie wiadomo, czy widzimy jakieś same nawiązania do minionych odsłon czy już oglądamy właściwą część fabuły. Wprowadzenie, częściowo klimatyczne, de facto leci po łebkach, a scenarzyści odznaczają i parafrazują najbardziej pamiętne motywy oryginalnych "Piątków, trzynastego". Jest więc dekapitacja Pameli Vorhees, Jason z workiem czy tam innymi szmatami na głowie, zdobycie przez niego hokejowej maski oraz opowieści o Crystal Lake.
Gdy już akcja koncentruje się na nowych protagonistach, a także nowej, alternatywnej historii, Marcus Nispel popada w tendencję, jaką przejawiał również Steve Miner - nie potrafi wypośrodkować akcji, by utrzymywać widza w nieustającym napięciu. Są sceny nudne, monotonne, gdzie widzimy alkoholowe zabawy młodziaków, a potem wszyscy zaczynają ginąć i w ciągu paru minut zostają już tylko główni bohaterowie, których wrzucono w przedłużany usilnie finał. Postacie jak zwykle są tylko po to, by efektownie ginąć, ale aktorstwo wypada utaj strasznie słabo - powiedziałbym nawet, że jest najgorsze w całej franczyzie. Jedynie Aaron Yoo zwraca jakoś uwagę i może Jared Padalecki, a reszta pozostaje anonimowa i w ogóle nie obchodzi nas jej los. Jason wykreowano tu na nieco innego - inteligentniejszego, sprytniejszego i przejawiającego zdolność planowania/przewidywania. Ponownie jest też człowiekiem - silniejszym, zdeformowanym, ale człowiekiem. Jego nowy image początkowo mnie zbulwersował, ale aktualnie mam mieszane odczucia, bo z jednej strony nawet ciekawie i sensownie go przedstawiono, jednak z drugiej, przyzwyczajony jestem do Vorheesa, który sam pcha się pod ostrze maczety/siekiery czy lufę broni palnej. Co by nie mówić, antagonista ten słynął właśnie z takiej bezmyślności oraz niezniszczalności, a tutaj dostajemy uboższą wersję Hannibala Lectera - Jason ma system tuneli, gdzie zamontowane są dzwonki sygnalizujące czyjeś zbliżanie się do jego obozu, ma zestaw reflektorów i podpieprza paliwo z okolicznej farmy do ich zasilania.
Sceny morderstw są dobre i nie używano w nich CGI, ale nie uświadczymy tu takiego uroku jak w oryginale. Może po prostu to Jason nie pasuje do dzisiejszych czasów? Może miał prawo bytu jedynie w latach 80-tych? W reboocie jest krwawo, widowiskowo, mamy sporo gore, są cycki i ładny, letniskowy domek, pobrzmiewają również co jakieś czas sprawdzone tematy muzyczne z poprzedników, ale jakoś to nie zadowala - ciężko powiedzieć czemu. Reżyser się stara, jednak odświeżona wersja, pomimo lepszej realizacji pozostaje w tyle za dziełem Sean S. Cunninghama - nie posiada tej atmosfery, tej stylistyki czy napięcia. U Nispela rozbudowano sporo rzeczy, niektóre logiczniej uzasadniono (działania Jasona), ale to nie ten "Piątek, trzynastego", który chcemy oglądać - potwierdza to choćby fakt, że większa część widzów i fanów nadal wybiera obraz z 1980 r. Osobiście ciężko mi było zaakceptować zaktualizowany "Friday the 13-th" i do tej pory traktuję go raczej jako ciekawostkę, bonus do całego uniwersum - ot, nieobowiązujący slasher, swoista wariacja, którą podpięto pod znaną markę, wykorzystując jej najsłynniejsze elementy. Na wieczór, do piwa można zerknąć, ale zdecydowanie lepiej zapoznać się z autentykiem Cunninghama. Reboot oceniam na 5/10 - ocena po paru seansach wzrosła, bo wcześniej dałem 4. Mam to nagrane z TVN, czyta Maciej Gudowski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)