"Dziecko Rosemary" (1968) - legendarny film grozy w reżyserii Romana Polańskiego, który był jego pierwszym dziełem nagrywanym w Hollywood. Produkcja ta już na stałe zapisała się w historii kina i do dziś stawiana jest za wzór dreszczowca. Widać w niej cały kunszt oraz wirtuozerię Polańskiego, ponieważ wszystko tu jest po prostu perfekcyjne, dopieszczone i dopięte na ostatni guzik. Każda scena miała kilkadziesiąt dubli (niektóre źródła mówią, że około 50), stosowano szerokie plany czy długie ujęcia. Starano się także pokazać świat jak najbardziej z punktu widzenia Rosemary - to na jej osobie reżyser najbardziej się skupił, aczkolwiek każda z postaci jest wyrazista i ma swoją rozbudowaną osobowość , a dialogi są błyskotliwe i życiowe.
Taniego oraz trywialnego straszenia na próżno szukać, bo nasz rodak stawia na nieustające napięcie i klimat - w "Dziecku Rosemary" jest coś niepokojącego od samego początku, a później intryga tylko się rozkręca. Do samego końca nie wiadomo również czy to, co widzimy, to paranoja głównej bohaterki czy też jej sąsiedzi rzeczywiście chcą odebrać kobiecie dziecko. Bardzo to trzyma w napięciu, atmosfera jest gęsta, a aktorzy wzbijają się na wyżyny aktorskich możliwości - szczególnie Mia Farrow (na planie zjadła nawet surową wątróbkę) John Cassavetes oraz Ruth Gordon i Sidney Blackmer, odgrywający filmowe małżeństwo. Na dalszym planie w epizodzie pojawi się zaś Charles Grondin (czyli Fred Wilson z "King Konga" z 1976 i George Newton z "Beethovena").
Krzysztof Komeda skomponował pamiętny soundtrack - utwór "Lullaby" nie chce wyjść z głowy przez długi czas. W tle przewija się także "Dla Elizy" Beethovena, co stanowi niemałe zaskoczenie. Dominuje tu głównie spokojna muzyka, ale potrafi ona wręcz przerażać. Wygląd kamienicy, w której rozgrywa się akcja jest dość mroczny i wzbudza uczucie klaustrofobii - udało się to osiągnąć pomimo tego, że zdjęcia wewnątrz kręcone były w studio, a plenery sfilmowano na ulicach Nowego Jorku . Szkoda, że podczas drugiego seansu brakuje elementu zaskoczenia, ale przynajmniej da się dostrzec niektóre rzeczy, na które nie zwróciło się uwagi za pierwszym razem. Moja ocena to 7/10, ale z kolejną powtórką może wzrosnąć. Wersja DVD od Imperial opatrzona jest jedynie napisami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)