środa, 5 września 2018

"Alive: Dramat w Andach" (1993)

"Alive: Dramat w Andach" (1993) - poprzednim razem oglądałem ten film w TVP, gdzieś w 2005-2006 r., więc kilkanaście lat temu. Niedawno sobie go odświeżyłem i moje zdanie sprzed lat podtrzymuję - "Dramat w Andach" to bezsprzecznie jedna z najlepszych produkcji katastroficznych. Poza emocjonującą, a zarazem dramatyczną historią, która wydarzyła się naprawdę, mamy tu również pierwszorzędną realizację oraz pamiętne, pięknie sfilmowane plenery. Twórcy trzymają się faktów, a aktorzy do swoich ról przygotowali się solidnie. Zadbano też, by wyglądali na niedożywionych, zaniedbanych i zdesperowanych rozbitków - bohaterowie mają przetłuszczone, splątane włosy, mężczyźni zarost, wszyscy noszą na sobie nieświeże ubrania itd. Jest to realistyczne podejście do tematu  i cieszy mnie, że przypilnowano takich szczegółów, bo w wielu tytułach z tego gatunku (szczególnie nowych) aspekt ten zostaje często olewany i zdarza się, że w skrajnych warunkach ludzie mają świeże, wyprasowane ubranie, wymodelowane fryzury czy śnieżnobiały uśmiech.
Zdjęcia do "Alive" powstawały w plenerach, stąd sporo górskich, urokliwych widoków. Patrząc w ekran, mróz i chłodne powietrze można wręcz odczuć na własnej skórze. Efekty specjalne zachwycają, ładnie pokazano też np. katastrofę samolotu czy lawinę, która zasypała wrak, będący miejscem noclegu ocalonych. Dziś pewnie użyto by wszędobylskiej animacji komputerowej oraz niebieskiego ekranu, ale wtedy kręcono to za pomocą praktycznych, fizycznych efektów, więc wygląda to o wiele bardziej wiarygodnie. Fabuła prowadzona jest dobrze, a napięcie odpowiednio dawkowane. Protagoniści to zróżnicowana gamma postaci - praktycznie każdy posiada swoją osobowość i charakter, nie ma anonimowych twarzy, zapełniających tło. Sceny dziejące się we wraku są klimatyczne i z jednej strony sielankowe, a z drugiej mocno przygnębiające. Ogółem rzecz biorąc, wszystkie te momenty, gdy grupa rozbitków się organizuje i próbuje jakoś normalnie funkcjonować, przykuwają naszą uwagę. Oprawa muzyczna z kolei ubogaca całość oraz odpowiednio ilustruje rozgrywające się wydarzenia. Cóż - kto jeszcze nie oglądał, to gorąco polecam. Moja ocena to 7/10. Ostatnio  "Dramat w Andach" przypomniałem sobie dzięki  TVN7 - lektorem tej wersji był Jarosław Łukomski. Jak wspomniałem, dawniej emitowało to TVP, ale nie pamiętam kto tam czytał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)