"Mroczna dzielnica" (2001) - to jeden z ostatnich trzymających poziom filmów Seagala. Produkcja ta przypomina pierwsze tytuły z tym aktorem, ponieważ wyraźnie schudł i na ekranie co chwilę kogoś oklepie w widowiskowy sposób. Jest to przyjemna rekompensata, gdyż pod koniec lat 90. Steven mocno utył, kreował się na jakiegoś "człowieka znikąd", chodził w tych śmiesznych koralach albo kimonach i wplatał jakieś wydumane wątki ekologiczne do obrazów, w których grał. Tutaj na szczęście wraca do formy, znów ma to charakterystyczne spojrzenie i masakruje każdego cwaniaka, który znalazł się w scenariuszu. Walk jest naprawdę dużo, ale niektóre są nader efekciarskie. Czasem widać też dublera zamiast Seagala, ale to przy jakichś sztuczkach kaskaderskich albo w urywkach, gdzie bohater przez niego grany wyczynia na ekranie różne akrobacje. Również jest sporo strzelania i pościgów, przez co cały czas coś się dzieje. Na dalszym planie pojawił się Bill Duke znany z "Predatora" czy "Commando" , gdzie grał z Arnoldem - miło było znów go zobaczyć. Jak dla mnie przyjemne kino - "Mroczną dzielnicę" oceniam na 7/10. Film oglądałem w TVN7 i czytał Stanisław Olejniczak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)