"Grindhouse: Death Proof" (2007 ) - w czasie kręcenia tej produkcji było naprawdę o niej głośno i mocno ją reklamowano, a po premierze wszędzie pisano, jaki to zajebisty film i świetny "mroczny thriller w starym stylu" nakręcił Tarantino, co bez dwóch zdań zachęcało do sięgnięcia po ten tytuł. Okazja nadarzyła się niedługo, bo za parę miesięcy spotkałem "Death Proof" w gazecie - oczywiście ucieszony kupiłem, odpaliłem i... się zawiodłem. Przez ponad godzinę nic się nie dzieje, intryga nie zostaje rozwinięta i słuchamy jedynie pieprzenia o niczym. O ile niektóre obrazy tego reżysera mają dobre, krwiste teksty oraz nieźle nakreślonych bohaterów ("Pulp Fiction"), tak tutaj jest ekipa pustych lasek, które najchętniej i z niekłamaną satysfakcją sam bym rozjechał. Dialogi to ciągłe gadanie o ruchaniu i teksty "moją dupę rżnął każdy, czarny i od chuja biały" itd. Jest to niemiłosiernie nudne... chyba nawet nie obyło się bez przewijania. Potem, gdy przyzwyczajamy się do tych irytujących idiotek, one giną i poznajemy kolejne, jeszcze większe idiotki i ponownie musimy się z nimi oswajać. Dżizas... i znowu drogą przez mękę.
Jedynym plusem tego gniota jest demoniczny Kurt Russell, a także finalny pościg samochodami. Sam "Śmiercioodporny" (auto kaskadera Mike'a) też robi wrażenie, ale niestety to za mało, gdyż pierwsza połowa "thrillera w starym stylu" to istna katorga dla każdego szanującego się widza, czyli niekończące się ględzenie o ruchaniu i jeżdżenie samochodem. Jeszcze żeby chociaż postacie były ciekawie napisane, to byłaby jakaś rekompensata. Pamiętne dialogi z "Pulp Fiction" przeszły do klasyki, ale te tutaj przypominają rozmowę gimnazjalistek po szkolnej dyskotece. Oceniam na 4/10 za sceny z samochodem oraz pościgami, bo tak to byłoby 2/10. Jak wspomniałem, "Death Proof" mam na wydaniu DVD, które jest podwójne i zawiera jeszcze "Grindhouse vol. 2: Planet Terror", które akurat jest niezłe. Pierwszy z filmów czyta Stanisław Olejniczak z bardzo ostrym tłumaczeniem. Nie często lektor ten ma okazje do porzucania "mięsem" - dość ciekawie to brzmi.
Jedynym plusem tego gniota jest demoniczny Kurt Russell, a także finalny pościg samochodami. Sam "Śmiercioodporny" (auto kaskadera Mike'a) też robi wrażenie, ale niestety to za mało, gdyż pierwsza połowa "thrillera w starym stylu" to istna katorga dla każdego szanującego się widza, czyli niekończące się ględzenie o ruchaniu i jeżdżenie samochodem. Jeszcze żeby chociaż postacie były ciekawie napisane, to byłaby jakaś rekompensata. Pamiętne dialogi z "Pulp Fiction" przeszły do klasyki, ale te tutaj przypominają rozmowę gimnazjalistek po szkolnej dyskotece. Oceniam na 4/10 za sceny z samochodem oraz pościgami, bo tak to byłoby 2/10. Jak wspomniałem, "Death Proof" mam na wydaniu DVD, które jest podwójne i zawiera jeszcze "Grindhouse vol. 2: Planet Terror", które akurat jest niezłe. Pierwszy z filmów czyta Stanisław Olejniczak z bardzo ostrym tłumaczeniem. Nie często lektor ten ma okazje do porzucania "mięsem" - dość ciekawie to brzmi.
Na TV Puls ten film czytał Tomasz Knapik, tłumaczenie było trochę ugrzecznione, znaczy padło kilka bluzgów, ale to i tak wersja z Olejniczakiem jest bardziej ostrzejsza.
OdpowiedzUsuń