"To" (1990) - ostatnio narobiło się sporo szumu wokół kolejnej wersji tego filmu, czyli drugiej już ekranizacji jednej z podobno najlepszych powieści Stephena Kinga. Zanim jednak sięgnąłem po nowość kinową, to zapoznałem się z pierwszą, dość mocno zachwalaną adaptacją z 1990 roku.. Niestety - tytuł ten okazał się kompletnie przereklamowany i już w latach, kiedy go kręcono wyglądał słabo, wręcz amatorsko. Naczytałem się, jaki to przerażający i klimatyczny horror, po którym sen staje się niemożliwy, jaka zajebista jest tu rola Tima Curry'ego etc. Nic z tego nie okazało się prawdą - grozy uświadczymy tu tyle, co w reklamie płatków śniadaniowych, a napięcie ma zerowy poziom. "It" Tommy'ego Lee Wallce (twórcy całkiem niezłego "Halloween 3") trwa niemal równe trzy godziny, a Pennywise'a widać tu jakieś pięć-sześć razy, przy czym nikogo nie zabija, bo jak tylko się pojawia, to następuje ściemnienie/off-screen i jego czas sięga może paru sekund. Z całą pewnością nie jest to także jakaś ikoniczna, niezapomniana kreacja Tima Curry'ego, ponieważ charakteryzacja całkowicie zasłania jego naturalną, demoniczną mimikę; gdybym nie wiedział, że to on wciela się w "tańczącego clowna", to zwyczajnie bym go nie rozpoznał. Równie dobrze morderczego Pennywise'a mógł grać pierwszy lepszy statysta - efekt byłby identyczny.
Paradoksalnie, postać wspomnianego clowna i tak wypada najciekawiej, bo sylwetki głównych bohaterów są bezpłciowe, kiepsko napisane, a ich relacje zostały mgliście nakreślone. Akcja w młodzieńczych latach jest w miarę sprawna, połowicznie potrafi zainteresować, jednak w czasach "dorosłych" wypada już całkowicie sztampowo oraz nieporadnie. Ponadto horror ten powstał w 1990 roku, ale kompletnie nie czuć tu klimatu tamtego okresu. Całość można przyrównać do jakiegoś dłuższego odcinka "Strefy mroku" czy innego telewizyjnego serialu grozy. Z przykrością stwierdzam, że produkcja ta zdecydowanie mnie zawiodła i wyjątkowo nowsza wersja okazała się być lepsza, jest też chyba o wiele bardziej zgodna z książkowym oryginałem. Prozy Kinga co prawda jeszcze nie czytałem, ale wiem z doświadczenia, że ten charakterystyczny autor pisze krwawe i rozpisane opowieści, a nie bajki dla małolatów jak pierwsza wersja "To". Mocno przeceniane, niemal amatorskie przedsięwzięcie, w którym kuleje wszystko, począwszy od scenariusza. Oceniam na 5/10, choć tak naprawdę należy się 4/10.
"w którym kuleje wszystko począwszy od scenariusza" - no debil w chuj...
OdpowiedzUsuńMuszę cię uświadomić Gondo ta druga wersja według mnie dziadowska, nie jest na podstawie książki tylko luźno na podstawie scenariusza pierwszej wersji którą krytykujesz
OdpowiedzUsuń