Obsada:
- Colin Morgan jako Merlin
- Bradley James jako Artur Pendragon
- Richard Wilson jako Gajusz
- Angel Coulby jako Ginewra
- Katie McGrath jako Morgana
- Anthony Head jako Uther Pendragon
- John Hurt jako Wielki Smok (głos + czołówka)
- Asa Butterfield jako Mordred
- Michael Cronin jako Gotfryd z Monmouth
- Santiago Cabrera jako Sir Lancelot
- Michelle Ryan jako Nimueh
- Carline Faber jako Hunith
- Trevor Sellers jako Iseldir
- Michael Jenn jako Starszy Sidhe
"The Dragon's Call"
Do zamku Camelot przybywa młody człowiek imieniem Merlin, który trafia pod opiekę nadwornego medyka Gajusza. Już od początku daje się poznać jako odważny, pewny siebie i działający dość impulsywnie. Musi się jednak liczyć z tym, że jego niezwykłe zdolności nie są na terenie zamku mile widziane - magia, którą praktykuje, została zakazana przez króla pod karą śmierci. Czy przy zachowaniu ostrożności nie może jednak przynieść ludziom pożytku? Odcinek trzeba bardzo uważnie śledzić, bo następują zaskakujące zwroty akcji, które wyjaśniają jej dalszy przebieg. Razem z Merlinem poznajemy z bliska okazałość dworu, jego zwyczaje, noszone stroje i codzienne życie mieszkańców. Nie brakuje mrocznego, tajemniczego klimatu, uczucia niepokoju, ale i zabawnych sytuacji, które sprawiają, że całość nie nabiera poważnego, ciężkiego tonu. Merlin szybko przyciąga uwagę przebywających na terenie Camelotu, staje się również obiektem pośmiewiska i tym samym nie daje o sobie zapomnieć. Spotyka Gwen, a także samego księcia Artura, którego śmiele zaczepia i z którym niebawem okazuje się, iż nie będzie mieć tylko i wyłącznie sporadycznego kontaktu. Prócz magii, będącej wręcz nieodzownym elementem "Przygód Merlina" pojawia nam się fantastyczne stworzenie oraz niezwykła przemiana. No i jak mogłabym nie wspomnieć o przepięknym, nastrojowym soundtracku, który rozpoczyna i kończy nasze spotkanie z Camelotem. Od razu się w nim zakochałam. Pierwszy odcinek mogę spokojnie uznać za udany i ciekawie wprowadzający nas w dalsze losy nowo poznanych bohaterów.
"Valiant"
Magia sama w sobie nie jest zła, może być jedynie źle użyta - tego z pewnością trzyma się nasz tytułowy bohater. Merlin po raz kolejny jest świadkiem wykorzystania jej na niekorzyść drugiego i poznawszy swoje życiowe powołanie, próbuje temu dowieść. Choć nie zawsze działa ostrożnie, ma bystre oko i wykazuje się zaradnością oraz sprytem. Ostatecznie zyskuje w oczach Artura i zdaje się tworzyć z nim coraz to silniejszą więź, opartą na niemałym zaufaniu. Chłopak powoli odnajduje się w swojej roli, choć nie jest mu na rękę spełniać jego rozkazy i zachcianki. Oboje lubią tez sobie dogryźć :D Znów spotykamy Gwen, która nie wiadomo, w co tak naprawdę gra - w pierwszym odcinku plątała się we własnych słowach, mówiąc "wolę zwykłych ludzi jak ty", a po chwili "nie miałam na myśli ciebie - chciałam powiedzieć, że tak jak ty, lubię zwykłych ludzi", a teraz kieruje do Merlina słowa "musisz pokazać wszystkim, że miałeś rację", bo będąc sługą to przecież takie proste (jak na ironię, to też służka), a i król z chęcią go wysłucha ;) Razem z Gajuszem również tworzy udany duet, niczym uczeń i mistrz. Dobrze, że trafił właśnie pod jego skrzydła. Odcinek po raz drugi bawi, a przy tym zaskakuje.
"The Mark of Nimueh"
Praktykowanie magii nie ma końca, a Uther Pendragon rozkłada ręce. Ofiar jest coraz więcej, a przyczyna takiej ilości zgonów wciąż nieznana. Całą swoją nadzieję pokłada w medyku oraz jedynym synu, od którego wymaga męstwa i odwagi, by zmierzyć się z wrogami Camelotu. Nie wie jednak, że choć pobyt Merlina na terenie królestwa jest bardzo krotki, zrobił dla niego już dość dużo jak na (nie)zwykłego sługę. Tym razem nasz bohater wplątuje się jednak w kłopoty, z których w zasadzie nieświadomie wyciąga go Artur. Niepostrzeganie w nim kogoś wiarygodnego przez "elitę" Camelotu okazuje się być zarówno przeszkodą, jak i ratunkiem. W tym przypadku przyznanie się do stosowania magii i próba oczyszczenia niewinnej osoby z takich zarzutów kończy się stwierdzeniem u Merlina problemów z głową :D Sługa-czarownik? Od teraz chyba nikt nie będzie go brał na poważnie :D Na szczęście obyło się bez prezentowania swoich umiejętności przed królem. Merlin o mały włos nie zostaje zdemaskowany przez swojego pana podczas przeszukiwania jego pokoju, w którym trzyma księgę zaklęć (ewidentnie nie radzi sobie z ostrożnością, jaką na każdym kroku trzeba zachowywać, żeby ujść z życiem), dochodzi też do dość zabawnej sytuacji podczas krótkiej rozmowy z Lady Morganą. Od zbyt częstych kontaktów z Ginewrą wszyscy myślą, że są razem :D Odcinek zaliczam do nieco wzruszających - nie zaprzeczę, że łezka w oku się zakręciła.
"The Poisoned Chalice"
W tym odcinku role niespodziewanie się odwracają - to nie Merlin ratuje Artura, lecz Artur jego, w dodatku sprzeciwiając się ojcu. Sługa, wypijając zawartość kielicha swojego pana, jest na skraju śmierci - każdy dzień może okazać się tego tragicznym zakończeniem. Nie wie jeszcze, że właśnie spełnia się zemsta pewnej czarownicy za poprzednie uratowanie Artura poprzez użycie czarów (czwarty odcinek w ciekawy sposób wiąże się z trzecim). Następca tronu podejmuje słuszną, choć niełatwą i pełną obaw decyzję, która zaważa na dalszym przebiegu wydarzeń. Czyha na niego niebezpieczeństwo - czy zdoła je pokonać? Czy życie Merlina jest warte takiego poświęcenia i buntu? Obserwując odważne poczynania Artura ma się wrażenie, że wręcz czuje się on zobowiązany do ratowania młodego czarownika, który nieraz już stanął w jego obronie. Nie jest to typowy, zadufany w sobie książę, idący w ślady ojca, wręcz przeciwnie - pragnie sprawiedliwych sądów i dobra, które mogą okazać także i zwykli, prości ludzie. Czuję też, że ujawniana stopniowo bystrość Merlina chyba go nieco zawstydza :D Gwen, choć troszku nachalna, wykazuje się w tym odcinku odwagą, pewnością siebie i sprytem. Camelot nawet nie wie, jakich ma mądrych mieszkańców ;) Zdarzenia mające miejsce na terenie królestwa, zdecydowanie trzymają w napięciu - podoba mi się, że wiele można odczuć, towarzysząc naszym bohaterom.
"Lancelot"
Merlin ma do spłacenia dług wdzięczności wobec niejakiego Lancelota, który uratował mu życie. Postanawia wspomóc go w osiągnięciu swojego celu - zostaniu rycerzem Camelotu. Po raz kolejny, choć w cieniu kłamstwa i nieuczciwości, okazuje dobroć serca i chęć podarowania pomocy temu, kto pojawia się na jego drodze. Merlin chyba bardzo wziął sobie do serca słowa smoka i Gajusza ;) Wszystko idzie jak po maśle, jednak szampańska zabawa z okazji przyjęcia nowego rycerza kończy się równie szybko, jak powiadomienie o tym Artura przez swojego sługę. Ulotna radość z "awansu" przeradza się w gniew Uthera Pendragona i jego syna, ale co to by był za Artur, gdyby nie dał mu jeszcze drugiej szansy ;) Następca tronu okazuje coraz większą wrażliwość, co z kolei nie podoba się jego ojcu, chcącemu wpoić w niego surowość i bezlitosność. Na pytanie, czy dobrze, że ma w sobie takie cechy, odpowiem i tak i nie. Oczywiście należy je cenić i cieszyć się, że męska część Camelotu nie jest tak do końca zatwardziała, ale przecież ktoś może to zwyczajnie wykorzystać, a jak przejrzeć kogoś o fałszywych zamiarach, a kreującego się na słabszego i pokrzywdzonego? I tu właśnie przydaje mu się Merlin, czego on nie jest kompletnie świadomy i to jest w tym wszystkim najlepsze. Merlin to taki jego cichy anioł ;) Lancelot, chcąc się zrehabilitować (z winy młodego czarownika, powiedzmy sobie szczerze), stacza walkę z ogromnym stworzeniem, z narażeniem własnego życia. Finał jest zaskakujący i w tym odcinku również może się zakręcić łezka w oku. Cóż... magia chyba nigdy już nie opuści zamku, pytanie tylko, czy ludzie nauczą się z niej korzystać i zrezygnują z pałania nienawiścią do Uthera. Szkoda jednak, że czasem jedynie użycie jej jest w stanie załatwić sprawę.
"A Remedy to Cure All Ills"
Serial z odcinka na odcinek coraz bardziej się rozwija i idzie w naprawdę świetnym kierunku (można by rzec, że fantastycznym!). Tym razem akcja toczy się wokół nowo przybyłego czarownika-medyka, który oferuje pomoc w uzdrowieniu chorej Morgany. W rzeczywistości jego zamiary tylko z pozoru są dobre, ma on bowiem na celu coś zupełnie innego - zemstę. Sprytnie jednak dostał się na teren zamku, to trzeba przyznać. Pomimo zawarcia z Merlinem obietnicy, że oboje nie wydadzą siebie w związku z używaniem magii, sam w końcu daje poznać swoją naturę. Zyskuje sporą sympatię króla, zaczyna podważać metody leczenia Gajusza i tym samym zajmuje jego miejsce w Camelocie. Ach to zrządzenie losu - gdyby nie Edwin, który, o zgrozo, sam przyczynił się do choroby Lady Morgany, możliwe, że nie dałoby się jej uratować, a tym samym mógł śmiało uznać działania nadwornego medyka za nieskuteczne. Przybysz nie cieszy się jednak zbyt długo sławą i chwałą, bowiem i Uthera doprowadza do bardzo złego stanu. Uratować może go tylko jedna osoba... Odcinek wzruszył mnie bardziej niż poprzednie - trudno patrzyło się na odejście Gajusza i jego pożegnanie z Gwen oraz samym Merlinem. - "Jesteś dla mnie jak syn", - "Ty jesteś dla mnie kimś więcej niż ojcem".
"The Gates of Avalon"
Morganę dręczą nocne koszmary, które okazują się być bardzo przydatną wizją. Edwin miał poniekąd rację co do ich zwalczania środkami nasennymi ;) Serial momentami bardzo delikatnie nawiązuje do pozostałych odcinków, ale nie ma w nim bezpośredniej kontynuacji - każdy jest tak naprawdę osobną historią z nowymi bohaterami. Do zamku przybywa niejaka Sophia wraz ze swoim ojcem Alufric. Nieświadomi ich zamiarów są Uther i Artur. Syn króla totalnie oszalał na punkcie pięknej dziewczyny i pragnie spędzać z nią czas. Nie wie, że właśnie wpadł w sidła magii... Zastanawia mnie, czemu Uther nadal jest taki ufny wobec nawet tych szlachetnie urodzonych - nie dostał już wystarczającej nauczki? Nie wie, że dosłownie wszędzie może czyhać na niego niebezpieczeństwo i że trzeba zachować maksymalną ostrożność, otwierając przed gośćmi bramy Camelotu? Merlin trochę tu obrywa, ale to wątek humorystyczny i nie ma co się o niego bać. Życie Artura po raz kolejny jest zagrożone, ale jak zawsze nad wszystkim czuwa jego sługa i nie pozwoli, by spotkało go jakiekolwiek nieszczęście. Sophia, kontynuując z ojcem swój okrutny plan, uwodzi naszego przyszłego władcę i stąd podejmuje on zbyt pochopne decyzje. Tutaj akurat brawa dla Uthera, że spojrzał chłodno na sprawę i Artur prócz przedstawienia mu ich, nic więcej nie wskórał. Sytuacja staje się coraz bardziej napięta i niepewna, takie też odczucia towarzyszą podczas śledzenia poczynań naszych bohaterów. Tylko dwie osoby wiedzą, jak było naprawdę... Czy młody książę i tym razem uniknie śmierci?
"The Beginning of the End"
Na terenie zamku przebywa młody druid imieniem Mordred. Merlin słyszy jego wołania i tym samym dowiaduje się o swojej kolejnej, niezwykłej umiejętności. Chłopiec przebywa w komnacie Morgany, która ostatecznie próbuje wyprowadzić go z Camelotu. Nie jest to jednak takie łatwe, bowiem zostaje nakryta, a kolejna próba wiąże się z wtajemniczeniem w nią pozostałych osób. Uther robi się coraz bardziej bezwzględny nawet wobec Lady Morgany. Ponadto chce skazać małego na śmierć, ale reszta wyraźnie staje okoniem wobec jego zamiarów. Tutaj akurat mam dylemat - może faktycznie, gdy dojrzeje, będzie stanowić dla Pendragona zagrożenie, ale chyba lepiej, by nie słynął z mordowania dzieci? ;) Nikt z zaangażowanych nie chce pozwolić na to, by Mordred stracił życie i dla jego dobra są w stanie nawet zaryzykować własnym. Merlin przeżywa wewnętrzną rozterkę - druid wzywa go i prosi o pomoc, smok sugeruje, że Arturowi grozi niebezpieczeństwo w związku z zaistniałą sytuacją, a Gajusz radzi, by zrobił to, co uważa za słuszne. I kogo tu słuchać? Niezwykłe zdolności posiada także piękna Lady Morgana, o czym w tym odcinku się dowiaduje. Oj dzieje się, dzieje... Towarzyszy nam uczucie niepokoju i niepewności do samego końca, wiec o braku zaangażowania nie ma mowy.
"Excalibur"
Spokój w Camelocie po raz drugi zakłóca żądna zemsty Nimueh. Mści się na Utherze jak tylko potrafi - po paru odcinkach można zauważyć, że powodem chęci zniszczenia królestwa przez goszczących na zamku jest "wyrównanie rachunków", w końcu władca ma na rękach krew niejednego. W najmniej oczekiwanym momencie zjawia się tajemnicza, przywrócona do żywych za pomocą magii postać. Naprzeciw niej wychodzą mężni i waleczni rycerze, którzy pomimo swojego oddania, nie są w stanie pozbawić przeciwnika życia. Na walkę decyduje się także sam Artur, choć jest świadom, iż porywa się z motyką na słońce i jego śmierć jest w tym przypadku pewna. Będąc nieugiętym wobec kodeksu rycerskiego, młody Pendragon ani myśli, by z niej zrezygnować, choć wszyscy zgodnie go do tego namawiają. Następuje jednak zaskakujący zwrot akcji i wyzwanie przejmuje najodpowiedniejsza na to miejsce osoba. Tutaj Gajusz w słusznej sprawie użył swoich leczniczych mikstur ;) Tylko Merlin wie, że nie tak miało to wszystko wyglądać... Z jednej strony wciąż jest tym czuwającym nad życiem Artura "aniołem", z drugiej sprawia zawód za niewypełnienie powierzonego mu zadania. Pod słowem "przeznaczenie" kryją się dla naszego młodego czarownika cenne lekcje życia, które w jego przypadku do spokojnych nie będzie należeć. W tym odcinku następuje polepszenie stosunków ojca z synem - lepiej, żeby Pendragon nie przysparzał sobie kolejnych wrogów.
"The Moment of Truth"
Przed Merlinem i jego przyjaciółmi kolejna walka o życie, dobro i spokój. W niebezpieczeństwie znajduje się jego matka, a także pozostali mieszkańcy wioski, zamieszkiwanej przez czarownika przed przybyciem do Camelotu. Młodzi, przejęci nieugiętością Uthera, sami postanawiają wyruszyć im na pomoc i zmierzyć się z wrogiem. Mają tym samym okazję poznać inne warunki niż te, do jakich są przyzwyczajeni. Po raz kolejny widzimy, jak silna więź łączy Merlina z Arturem, który nie jest obojętny na problemy swojego sługi i tym samym ofiaruje mu bezgraniczne wsparcie. Bez względu na płeć czy umiejętności - wszyscy łączą swoje siły, by obronić wioskę przed całkowitym spustoszeniem. Niestety, niektórzy będą musieli przypłacić to życiem... Dopiero tutaj zwróciłam dokładniejszą uwagę na to, że w trakcie pojedynku zawsze jest chwila na wymianę zdań pomiędzy walczącymi. Serial traktuje je raczej jako zabawę - czyżby Camelot miał tak nieustraszonych wojowników? ;). W tym odcinku nawet Merlin dobywa miecza, choć w jego przypadku jest on tylko mistyfikacją. Nie ukrywam, że władanie bronią w wykonaniu osoby, która nie posiada takich zdolności, nieco mnie rozbawiło. Prócz tego, na jaw wychodzi praktykowanie magii na polu bitwy, co spotyka się z jednoznaczną reakcją przyszłego króla. Kto z tej walki wyjdzie cało?
"The Labyrinth of Gedref"
Camelot spotyka kolejne nieszczęście. Jeden nieodpowiedni ruch młodego Pendragona rzuca na królestwo klątwę, którą zdjąć może tylko winowajca. Po rozmowie z sędziwym czarownikiem Anhorą zostaje poddany próbom, by zadośćuczynić i okazać skruchę. Wszystkiemu przygląda się Merlin, wtajemniczając w całą sprawę także Gajusza. Artur z początku nie chce go słuchać, jednak gdy wszystko zaczyna się układać w jedną całość, postanawia zaufać przeczuciom swojego sługi. Poddani głodują - pola dotyka susza, a w studniach brakuje wody. Im dłużej to trwa, tym sprawca ma większe wyrzuty sumienia, pchające go do ostatecznego wyjaśnienia całej sytuacji. Choć pierwszą próbę przyszły władca przechodzi pomyślnie, okazując łaskawość i dobre serce, przy następnej ponosi porażkę, reagując złością oraz chęcią zemsty. Myślę, że na jego miejscu trudno byłoby zachować się inaczej, aczkolwiek postawione przed nim zadania miały dowieść, że stać go na pokorę i uniżenie. W ostatnim uczestniczy sam Merlin, będący świadkiem najodważniejszego w tym odcinku aktu Artura. Akcja angażuje i pozwala widzowi na samodzielną ocenę postawy syna Uthera. Czy jego czyn zostanie mu wybaczony?
"To Kill the King"
Końcowe odcinki pierwszego sezonu, z mojej obserwacji robią się stopniowo coraz bardziej zawiłe oraz pełne zamętu. Akcja przez jakiś czas skupia się nawet na ojcu Gwen, niesłusznie posądzonym o spisek z czarownikiem przeciwko królowi. Jak można się domyśleć, najbliżsi służki głowią się i troją, by odzyskał wolność. Niestety, jakakolwiek nadzieja umiera wraz z nieprzemyślanym, choć czynionym w dobrej wierze ruchem Lady Morgany. Uther wobec dalszych wydarzeń pozostaje bezwzględny, nie mając ani krzty litości. Dalej jest już tylko gorzej, ponieważ wychowanica króla postanawia zbuntować się przeciwko jego zachowaniu i oskarżyć o brak sprawiedliwych sądów, co spotyka się z nieprzyjemną odpowiedzią władcy. W międzyczasie zaczyna spiskować z czarownikiem, jednocześnie ratując Gwen. Pobudzona chęcią zemsty za niemające końca okrucieństwo, dotykające tylko z pozoru winne osoby, pragnie mu pomóc i w tym celu podstępnie wyprowadza Pendragona z Camelotu. Widziałam ją tu także w innej roli (odgrywanie nieposłusznej wobec króla, by zastawić zasadzkę na wroga), jednak to nie ten czas i nie to miejsce. Nie wszystko idzie jednak zgodnie z planem, bowiem następuje niespodziewany zwrot akcji, którego świadkiem jest nie tylko Morgana. Na ile można wierzyć słowom Uthera?
"Le Morte d'Arthur"
Oczom Artura i jego rycerzy ukazuje sie kolejne fantastyczne stworzenie, któremu z oddaniem i walecznym sercem są gotowi stawić czoła. Pech chce, że atakuje ono samego księcia, a jego życie tym samym jest zagrożone. Gajusz od początku był świadomy następstw, jakie przyniesie porażka w tej nierównej walce, olśnienia dostaje także Morgana w czasie snu. Już nie pierwszy raz widzi więcej niż zwykły śmiertelnik, co jednak na terenie Camelotu nie zostaje w pełni wykorzystywane. Nikt nie chce wierzyć w te senne, aczkolwiek niewiarygodnie prawdziwe wizje, podpinając je przez to pod typowe koszmary. Błędem jest również próba ich zwalczenia, bo choć trudno z nimi żyć, są w stanie uratować niejedną osobę. Liczy się każda, nieuchronnie upływająca godzina. Medyk rozkłada ręce, jednak determinacja i niezwykłe możliwości Merlina pozwalają na podjęcie innych kroków, mogących ocalić Artura. W miejscu, do którego młody czarownik musi się udać, spotyka Nimueh. Wszystko idzie zgodnie z planem, i to dosłownie... Podstępna czarownica próbuje stworzyć pozory miłej i uczynnej, ale i za tym kryje się drugie dno - nie ją jednak sługa obdarzył zaufaniem. Według zasady "życie za śmierć", poznanej w trakcie niespodziewanego spotkania, ktoś musi zapłacić za dalszą egzystencję Pendragona. Gdy jedni są gotowi na tak heroiczne poświęcenie, klamka już zapadła. Tego nie można było się spodziewać...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)