"Krzyżowy ogień" (2011) - po opisie fabuły nie spodziewałem się niczego szczególnego, ale film nawet mnie zaskoczył. Tym bardziej, że wiele nowych produkcji Van Damme'a jest zwyczajnie słaba lub co najwyżej średnia. "Krzyżowy ogień" okazał się lepszy niż mogłoby się wydawać - to nie jakiś efekciarski produkt z trzęsącą się kamerą i raperską muzyką, ale dość stonowany film sensacyjny z wyraźnie zarysowanymi bohaterami. Trochę brakuje do miana "dobry", ale "przyzwoity" już owszem. Podobały mi się tutaj też zdjęcia, które były bardzo ładne i dominowały subtelne, długie ujęcia. Film chyba trochę był inspirowany "Leonem zawodowcem" i "Zabójcami" - przynajmniej niektóre wątki. Niepotrzebnie tylko zaangażowano do tego obrazu Scotta Adkinsa, który moim zdaniem aktorem jest miernym i niezbyt lubię go na ekranie. Fabuła "Krzyżowego ognia" jest nieco prosta (ale nie prostacka), ale mimo tego nawet wciąga. Scen akcji jest tutaj dość mało (ale to nie przeszkadza) i zrealizowane są dość poprawnie. Jedynie w finale brakowało czegoś "więcej" - chociażby walk wręcz. Ogólnie to całkiem znośny film, który w miarę dobrze się ogląda. Jakby trochę doszlifować scenariusz (jeszcze bardziej rozwinąć postacie itd.), popracować nad lepszymi scenami akcji i dać lepszego reżysera, to myślę, że byłoby to konkretne kino, choć i tak jest w miarę spoko. Ocena 6/10 będzie odpowiednia. Film oglądałem w Polsacie 2 i czytał Jarosław Łukomski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)