niedziela, 1 lipca 2018

"Krąg" (1998)

                                                                   
"Krąg" (1998) - tytuł ten uważa się za klasykę japońskiego horroru i po dziś dzień jest cytowany, gdyż wprowadził do historii kina grozy postać Sadako - ducha dziewczyny, z zasłoniętą przez włosy twarzą. Po premierze nastąpił cały wysyp filmów z mniej lub bardziej podobnymi zjawami. Podobnie jak większość azjatyckich horrorów, i "Krąg" doczekał się amerykańskiego remake'u w 2002 r., który paradoksalnie okazał się lepszy od oryginału - to chyba jedyny raz, gdzie amerykańska wersja miała więcej sensu niż oryginał, a twórcy lepiej wykorzystali pomysł wyjściowy. No, ale skupmy się na dziele Hideo Nakaty, które niestety rozczarowuje i wzbudza uczucie niedosytu - wykorzystano zaledwie 50% drzemiącego w tej produkcji potencjału, a całość jest męcząca i ciężkostrawna.

Co prawda japońskim twórcom udało się wytworzyć ciekawy, surowy klimat i początek jest bardzo intrygujący, ale niestety z czasem tempo zaczyna siadać, a film staje się nudny i nieprzystępny. Nie oczekiwałem tutaj jump scenek i ciągłej akcji, ale chociaż odpowiedniej podbudowy nastroju - niestety, postacie chodzą z punktu A do punktu B, jakoś pozyskując informacje i więcej się nic nie dzieje. Wieje nudą, dialogi są męczące, a śledztwo bohaterów jest toporne i kompletnie nieangażujące. Aktorstwo również nie zachwyca i losy postaci średnio mnie ciekawiły, bo cyklicznie zerkałem ile jeszcze mniej-więcej zostało czasu do końca i czy wreszcie coś zacznie się dziać. Nie podobał mi się również wątek jasnowidzenia Ryuji - element ten chyba został wrzucony do scenariusza na siłę, by na szybko wyjaśnić niektóre z nurtujących nas kwestii. Rekompensatą jest zaś ostatni akt, który został zgrabnie wyreżyserowany i trzymał w napięciu. No i to chyba jedyny moment, gdzie możemy poczuć grozę. Scena z wychodzeniem Sadako z telewizora jest naprawdę świetna i aż włos się jeży jak oglądamy ten fragment. Szkoda tylko, że pozostały materiał wygląda, jakby został nakręcony jedynie po to, żeby czymś wypełnić czas ekranowy i to taka zapchajdziura w oczekiwaniu na przemyślany i niebanalny finał. No niestety - po "Kręgu" spodziewałem się duuużo więcej, a tutaj nuda, nuda i jeszcze raz nuda. Warto to obejrzeć jedynie dla klimatu, albo zobaczyć ostatnie 20-30 minut i resztę sobie darować, bo nie ma sensu sobie zawracać tym głowy, skoro w azjatyckim kinie są znacznie lepsze horrory - choćby "Shutter", które jedzie na podobnej fabule, a jest naprawdę mocne (jednakże jedynie w oryginale, bo amerykański remake jest zwalony i zdziecinniały)."Krąg" oceniam na 5/10 - dobre to jedynie jako ciekawostka i nic ponadto - wyjątkowo lepiej sięgnąć po hollywoodzką wersję.                           

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)