niedziela, 22 lipca 2018

"Godzilla" (2014)

"Godzilla" (2014)  - na nową produkcję z Królem Potworów fani czekali wiele lat, a w tym czasie zarzucono wiele projektów, np. "Godzilla 3D". Data premiery także była ciągle przesuwana - pierwotnie film miał wejść do kin w 2012 roku. Jak zdjęcia ruszyły w 2013, to zapowiadało się naprawdę niezłe widowisko. Zdjęcia z planu, wypowiedzi twórców - wszystko sugerowało, że to może być najlepsza odsłona Godzilli. Niepohamowana, niszczycielska siła natury? Ciekawie to brzmiało, a i reżyser ciągle podkreślał, że film będzie poważny jak oryginał z 1954 i utrzymany w podobnej konwencji. Ten projekt był bardzo przeze mnie wyczekiwany - każdy jeden news śledziłem z uwagą. No i w końcu nadszedł dzień premiery - pierwsze wrażenia były dość pozytywne, a ten swoisty reboot potraktowałem raczej jako przedsmak przed przyszłymi odsłonami i podbudowę pod zbliżające się uniwersum. Generalnie też sama geneza Godzilli jest naprawdę spoko.

Problem z filmem zaczął się natomiast, gdy odpaliłem go w domu albo jak wyemitowała go telewizja. Tytułowy potwór pojawia się łącznie jakieś 4-5 minut i jest pokazywany urywkami albo przez zadymiony obraz; w kinie jakoś to do kupienia było - może przez nastrój, ale przy oglądaniu w domowym zaciszu po prostu to wkurwia. Co ciekawsza akcja dzieje się poza kadrem albo otrzymujemy niewidoczny obraz. No i film jest niemiłosiernie patetyczny, jeszcze bardziej niż produkcja Emmericha z 1998 roku. Dzielny amerykański żołdak w glorii i chwale z amerykańską flagą w tle ratuje ojczyznę ;). Wychodzi na to, że nawet Godzilla mu zawdzięcza życie. Jeszcze jakby główny bohater był wyrazisty chociaż, ale nie - jest cholernie nijaki, mdły i stereotypowy. W tej serii takiego drewniaka jeszcze nie było.

Ogółem wątek ludzki jest typowo blockbusterowy i całkiem leży . Samo wykreowanie Godzilli jest nawet OK, ale ciężej coś więcej o nim powiedzieć, skoro widać go w kilkunastosekundowych przebitkach. A na ekranie mamy za to MUTO - również najmniej ciekawego przeciwnika w całej serii; pajęczka jakich w Hollywood było wiele. Widać mają tam jedno wyobrażenie potwora ;). Reasumując - pierwsze wrażenie w kinie było pozytywne, ale tutaj może podziałał sam fakt, że ogląda się Godzillę na dużym ekranie. Niestety, powtórka  na ekranie telewizora obnażyła wszystkie wady tej produkcji: koszmarna jakość obrazu, słaby wątek ludzki i 4-minutowy, niezbyt udany występ Króla Potworów. 5/10. Na DVD czytał chyba Piotr Borowiec, a na TVN Jarosław Łukomski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)