"Krzyk 4” (2011) – miłośnikiem serii „Scream” nigdy nie byłem, ale za dzieciaka bardzo podobała mi się część pierwsza, bo miała niezły klimat szkół średnich, uczniowskiego środowiska i imprez, co mnie ciekawiło, bo to dopiero było przede mną. No i film także się sprawdzał jako luźny thriller na weekendowy wieczór do obejrzenia po zajęciach ;). Z biegiem lat nadal bardzo sobie cenię część pierwszą, choć już innymi kryteriami ją oceniam. Niestety sequele do mnie nie przemawiają – o ile część druga jeszcze ujdzie, tak trzeciej nigdy nie potrafiłem przetrawić i zawsze ją pomijam podczas odświeżania, chociaż razem z innymi stoi na półce. W ciągu jakichś 12 lat widziałem ją chyba jedynie trzy razy, z czego za każdym razem coraz bardziej wydawała mi się zbędna i niepotrzebna. Paradoksalnie widziałem ją jako pierwszą, a dopiero dużo później nabyłem jedynkę i dwójkę, które stały się jedynymi i słusznymi odsłonami cyklu.
Jak w 2010 lub 2011 r. dowiedziałem się, że ruszyła produkcja części czwartej, to byłem raczej sceptycznie nastawiony i ten projekt mało mnie obchodził, a i długi czas nawet nie chciało mi się z nim zapoznać. Wczoraj jednak przełamałem się i nagrałem ten film z TV4, a dzisiaj sobie odpaliłem i powiem Wam, że żałuję, że tyle zwlekałem z obejrzeniem go, bo Wes Craven zrehabilitował się i przywrócił serię na właściwe tory. Reżyserowi udało się odtworzyć klimat z części pierwszej, a także unowocześnić schemat – wszak to nowa dekada i nowe prawa kontynuacji ;). Całość jest w autoironicznej stylistyce i wyraźnie idzie śladem wyznaczonym przez oryginał z 1996r., ale tutaj jest to wszystko bardziej dosłownie pokazane i chyba w tej części jest najwięcej dialogów o prawach kontynuacji (tudzież remake'u/rebootu). Wes Craven zdaje sobie sprawę, że nic nowego do tematyki nie wniesie, więc bawi się wymyśloną przez siebie konwencją, co powoduje wiele smaczków i nawiązań. Czasem niestety pojawia się efekt przedobrzenia, jak w np. sekwencji otwierającej, albo w niektórych scenach morderstw, gdzie trochę za dużo humoru jest, ale ten dystans sprawia też, że sprzedawana po raz czwarty ta sama historia jest łatwiej przyswajalna. Nie odczuwa się zmęczenia materiału ani wymuszenia scenariusza, bo w „Krzyku 4” pojawiają się elementy i zagrania, których byśmy się nie spodziewali, a aktorzy na planie dobrze się bawią i niewiele się zmienili od ostatniej części. Właściwie to nawet nie widać, że pierwsze „Krzyki” dzieli ponad dekada od ostatniej odsłony.
Po ociężałej i nudnej trójce dostajemy rasowy i krwisty slasher, zrealizowany w starym stylu, który powraca do znanej formuły – i to właśnie w tym filmie najlepsze, że jednocześnie potrafi hołdować klasyce, ale także być jej odświeżeniem i pastiszem. "Staroszkolność" i powrót do korzeni przecina się tutaj z ciągłym puszczaniem oka do widza i wyśmiewaniem aktualnych, nowoczesnych reguł rządzących horrorami XXI wieku. Jak wspomniałem, w tej części jest najwięcej takich ironicznych gierek i nie są one tak subtelne jak choćby w jedynce (może celowo), przez co przeciętny widz, nieobeznany z serią i jej konwencją może ciut nie załapać, o co w tym wszystkim chodzi i film może dla niego okazać się ciężkostrawny, ale dla miłośników horrorów, a tym bardziej dla fanów cyklu „Scream” czwarta część będzie nie lada gratką. Tempo produkcji jest odpowiednie, a i mamy dużo krwawych momentów i scen zabójstw – ich realizacja jest dobra, a wiele sekwencji jest z założenia przeszarżowanych i często z nawet niezbyt głębokich ran wypływają litry krwi – ma to swój urok i cieszy fakt, że używano fizycznych rekwizytów, a nie CGI. Klimat także jest dobry i kojarzący się z częścią pierwszą – wiernie go odwzorowano i ponownie też wątek uczniowski jest zaakcentowany. Finał mamy niemal identyczny jak w oryginale, choć wiadomo, że twistów i zwrotów akcji tutaj będzie znacznie więcej. Nie podobało mi się tylko, że ostatnie minuty w szpitalu były tak usilnie przedłużane, że czuć było już przesyt.
Ogólnie jestem zadowolony i „Krzyk 4” będę chyba uznawał za najlepszy z dotychczas nakręconych sequeli. Wes Craven po latach zakończył tę serię tak, jak powinno się ją zakończyć. Szkoda tylko, że nie można trójki całkiem wykluczyć, bo ona znowu opowiada o założeniach filmowych trylogii. Film oceniam na 6/10, widziałem go w TV4 i czytał bodaj Radosław Popłonikowski.
P.S – Również i w tej produkcji widać jak amerykańska młodzież ogląda filmy z płyt DVD, na ekranie telewizora – widziałem naprawdę mnóstwo filmów i chyba jeszcze nie spotkałem się, żeby w jakiejś amerykańskiej produkcji bohaterowie oglądali filmy na necie czy laptopie ;). Zawsze zapuszczają coś z DVD, czy nawet kaset VHS. Cóż... widać tam trochę więcej kultury ludzie mają.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)