"Noc oczyszczenia: Czas wyboru" (2016) - w Hollywood to już całkiem zapomnieli jak kręci się dobre
filmy. Dżizas, jak można zarżnąć tak prosty scenariusz jak ten z cyklu „Nocy
oczyszczenia” - każdego roku przypada jedna noc, kiedy wszystkie zbrodnie, a
nawet morderstwa są dozwolone. Kurde... to ma taki potencjał, że można było
nakręcić niezłą sieczkę i satyrę na rząd i system w jednym, a wyszła poprawna
politycznie, bezpieczna papka ze znikomą ilością akcji i biedną realizacją techniczną.
Systemowi buntuje się grupka murzynów, Meksykanin i są to jednostki biedne,
ciemiężone, a reprezentuje ich kobieta, która z zachowania przypomina rasową
feministkę. Oczywiście tymi złymi są bogaci biali i biali mający kompleks
wyższości. Nie wiem... jaki sens ma to, że amerykańskie rodziny klasy średniej
i wysoko postawieni politycy zabijają biednych murzynów, Meksykanów czy innych
Hindusów. Chyba powinno być odwrotnie – mniejszości i degeneraci ze slumsów
korzystaliby z okazji, by poprawić sobie komfort życia i dybaliby na bogatych.
No, ale jest przecież poprawność polityczna – trzeba wchodzić w kakaową grotę
wszystkim kolorowym i mniejszościom, bo jak nie, to zaraz, że rasizm. A w
filmach z serii „Noc oczyszczenia” to już taka nachalna propaganda i poprawność
polityczna, że prawie nie da się tego oglądać, jak się widzi to całe
multi-kulti walczące o porządek i złych, podstępnych i niehonorowych białych.
Jeszcze żeby chociaż sceny akcji były jakieś przyzwoite, a to także syf – nie
najlepszy, toporny montaż i CGI krew chlapiąca po postrzale. Nawet czasem
wystrzały z broni były marną grafiką komputerową. Nie wspominając o innych
elementach, które również wykreowano w komputerze. Niby całe miasto pogrąża
się w chaosie, a widać jedynie parę jednych i tych samych ulic i paru
błąkających się degeneratów. W rzeczywistości byłyby to wielkie zamieszki i
pieprznik. To w kinie lat 80., w zwykłych filmach sensacyjnych o wiele lepiej
pokazywano zepsucie społeczeństwa i zawodność systemu, w np. „Death Wish 3”. No
komentowany tytuł to typowy, nowoczesny, hollywoodzki film, robiony w 50% na
komputerze i marnej dekoracji z lewacką propagandą. A reżyser miał jeszcze
czelność mówić, że nakręcił inteligentny thriller polityczny, dający do
myślenia, który jest tak brutalny, że niektórzy mogą mieć z tym problem. Więcej
brutalności to jest w reklamach tabletek na kaszel, a „Czas wyboru” za
inteligentny polityczny thriller to może uznać co najwyżej mało rozgarnięty
uczeń zawodówki. 3/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)