"Przybysz" (1991) - Max Page wraz z najbliższymi obchodzi swoje siedemdziesiąte trzecie urodziny, kiedy na teren jego posesji spada meteoryt. Staruszek wchodzi w kontakt z czymś, co wewnątrz niego przybyło na Ziemię i zaczyna przechodzić dziwną przemianę - pragnie pić krew kobiet będących w trakcie miesiączki, wracają mu siły i... stopniowo staje się coraz młodszy. Jego osobowość także ulega zmianie, bowiem w mężczyźnie jest coraz mniej Page'a, jego miejsce zajmuje ktoś inny. "The Arrival" to nieco zapomniany horror sci-fi z ery wypożyczalni kaset wideo i choć mowa tu o dość przeciętnym projekcie, to jednak można po niego sięgnąć z uwagi na klimat, jakim obdarzone były produkcje z tamtego okresu. Fabularnie film wypada dość nierówno - wstęp trwa za długo, miejscami zbija z tropu, a scenarzyści chyba nie do końca wiedzieli, w jaką stronę pchnąć całość. Na początku uświadczymy sporo morderstw, Max kreowany jest bardziej jako antagonista, lecz później zaczyna bardzo szybko się odmładzać oraz próbuje odszukać poznaną w szpitalu kilka miesięcy wcześniej dziewczynę. Zabija bardziej z przymusu, by przeżyć i móc ją ponownie zobaczyć, a widz zaczyna mu wówczas współczuć. Ulatuje trochę uczucie grozy, mniej jest krwawych scen, zaś twórcy bardziej skupiają się na czymś w rodzaju emocjonalnych rozterek Page'a (np. niechęć a mus picia krwi). W pierwszej połowie widowiska pojawiały się także jakieś pokręcone sny oraz koszmary Maxa, w których widzi siebie w niejednoznacznej sytuacji z bodaj własną synową, a później wątek ten gdzieś znika lub zostaje ograniczony - nie pamiętam już dokładnie. W ogóle nawet nie wiem, w jakim celu umieszczono te sekwencje, ponieważ absolutnie nic nie wnosiły do intrygi ani nie przedstawiały niczego ważnego.
Generalnie "Przybysza" ogląda się całkiem dobrze i ciężko zarzucić mu jakieś mocniejsze wady poza niedopracowaniami, o jakich wspomniałem wyżej czy tym, że nie wyróżnia się niczym specjalnym na tle setek innych obrazów z tego gatunku. Wszystko, począwszy od samej historii, na stronie technicznej czy grze aktorskiej kończąc, stoi na przeciętnym poziomie i niczym nas nie zaskakuje, ale całość też nie nuży, a efekty specjalne (chociaż ich tu niewiele, pewnie z uwagi na niezbyt wysoki budżet) czy ogólne wykonanie nie rażą w oczy. Ze znanych aktorów mamy tutaj na drugim planie Johna Saxona (Wejście smoka, Koszmar z ulicy Wiązów), który niestety odszedł kilka tygodni temu oraz Michela J. Pollarda (Tango & Cash, W mgnieniu oka), występującego w krótkim epizodzie. Innych twarzy nie rozpoznałem. Tytuł ten oceniam na mocne 5/10, nic nowego ani oryginalnego w nim nie znajdziemy, ale miłośnicy zakurzonych, trochu tandetnych przedsięwzięć sci-fi z przełomu lat 80. oraz 90. powinni być usatysfakcjonowani - jak pisałem, klimat tamtych lat robi swoje 😉. "Przybysza" posiadam na kasecie wideo od AWWA, lektorem tego wydania jest Grzegorz Widziszewski, moim zdaniem obdarzony dość interesującym, wpadającym w ucho głosem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)