środa, 8 kwietnia 2020

"Park Jurajski III" (2001)

"Park Jurajski III" (2001) - poprzednia część serii okazała się bardzo dochodowym przedsięwzięciem, jednak nie zdobyła takiego uznania jak oryginał. Trójkę również spotkał podobny los - w Box Office poradziła sobie nieźle, ale nie zyskała sympatii ze strony krytyków ani fanów marki. Wiele osób uważa ten film za kompletnie nieudany i zbędny, aczkolwiek ja całkowicie się z tym nie zgadzam i lubię go nawet bardziej niż wcześniejszy sequel. W "Parku Jurajskim III" powraca znany z jedynki dr Alan Grant (ponownie Sam Neill) oraz epizodycznie Ellie Sattler (Laura Dern), zabrakło natomiast dr Iana Malcolma (Jeff Goldblum), głównego bohatera dwójki. Do dr Granta zwraca się małżeństwo Kirbych (William H. Macy i Tea Leoni) z prośbą o to, by ten był ich przewodnikiem podczas przelotu nad Isla Sorna. Pan Kirby zapewnia, że są cenionymi podróżnikami i uzyskali od rządu zgodę na niski lot prywatnym samolotem nad wyspą zamieszkaną przez dinozaury, oferuje też wysokie honorarium. Mimo początkowych oporów, Alan zgadza się towarzyszyć im w czasie podróży, zabiera też ze sobą asystenta Billy'ego (Alessandro Nivola). Początkowo wszystko idzie zgodnie z planem, ale kiedy samolot dociera do Isla Sorna, to okazuje się, że Kirbym nie chodzi tylko o zwykły przelot i turystyczną wycieczkę; po nielegalnym lądowaniu na wyspie, rozpoczynają poszukiwania nastoletniego syna, który zaginął na niej kilka miesięcy wcześniej. Pech chce, że zatrzymują się na terytorium Spinozaura i zwierzę atakuje całą grupę, zaś maszyna ulega awarii; doktor Grant, Billy, małżeństwo oraz kilkoro najemników zostaje odciętych od świata na niebezpiecznym terenie, a na domiar złego krwiożerczy gad ciągle na nich poluje. Rozbitkowie postanawiają iść w kierunku zabudowań InGen, by za pośrednictwem radia wezwać pomoc oraz podjąć próbę poszukiwania zagubionego chłopca.
"Park Jurajski III" powstawał z niekompletnym scenariuszem, notorycznie przerabianym podczas kręcenia, co zresztą skomentował William H. Macy. W pierwotnym skrypcie, opracowanym przez Spielberga, który pełnił funkcję producenta wykonawczego, dr Grant miał osiedlić się na którejś z wysp dinozaurów i zamieszkać na drzewie niczym Robinson Crusoe. Naukowcowi nie pozwolono na prowadzenie badań nad prehistorycznymi drapieżnikami, więc wkradł się na nią incognito. Projekt jednak odrzucono, podobnie jak ten, w którym intryga skupiała się na grupie nastolatków, i postawiono na historię, koncentrującą się na "misji ratunkowej" (choć i tak wielokrotnie przepisywaną). Fabuły trójki wyjątkowo nie oparto na żadnej z książek Michaela Crichtona, ale wykorzystano oraz przerobiono wątki z jego pierwszej powieści, np. podróży barką (z tym, że zamiast Tyranozaura mamy Spinozaura) czy wizytę w ptaszarni. Film wyreżyserował Joe Johnston, specjalista od efektów wizualnych (pracował m.in nad "Gwiezdnymi Wojnami" oraz "Indianą Jonesem"), który już wcześniej wyrażał chęć stania za kamerą kontynuacji "Parku Jurajskiego". Steven Spielberg, jak już wspominałem, pełnił jedynie funkcję producenta wykonawczego, aczkolwiek na planie trójki miał nie zjawiać się zbyt często, mimo że stołek czekał na niego stale przygotowany. W produkcję, tak samo jak podczas realizacji dwóch starszych odsłon, zaangażowały się studio Stana Winstona, odpowiedzialne za animatronikę oraz studio Industrial Light & Magic, założone przez Georga Lucasa i zajmujące się tworzeniem CGI. Współpraca obu tych zespołów jak zawsze okazała się bardzo owocna i strona techniczna "Jurassic Park III" prezentuje się naprawdę elegancko - może animacja cyfrowa nadal nie jest tak dokładna jak w oryginale z 1993 r., ale na pewno lepsza niż ta z drugiego epizodu z 1997 r.
Twórcy położyli nacisk na jak największą ilość praktycznych efektów - zbudowano chociażby bardzo zaawansowany, sterowany hydraulicznie, animatroniczny model Spinozaura, który ważył 13 ton. Jest to ponoć najpotężniejszy tego typu robot w historii kina. Do innych ujęć wykorzystywano także same mechaniczne łapy zwierzęcia (np. w momencie łapania nimi klatki na barce). Swoją drogą, bardzo wiele osób torpeduje trójkę za to, że głównym antagonistą jest tutaj Spinozaur, a nie Tyranozaur, ale moim zdaniem był to strzał w dziesiątkę - dostaliśmy nowego drapieżnika, zupełnie różniącego się od T-Rexa, którego zachowania nie sposób przewidzieć. Dla mnie, podczas pierwszego seansu, stanowiło to ogromne zaskoczenie i cieszę się, że zerwano z pewnymi schematami cyklu - Tyranozaur trzeci raz z rzędu atakujący jakiś pojazd zwyczajnie by nie przeszedł. Również Velociraptory nie stwarzają tak ogromnego niebezpieczeństwa dla bohaterów jak niegdyś i choć nadal im zagrażają, nieustannie przemykając gdzieś za drzewami, to jednak pozostają w tyle za Spinozaurem. Scenarzyści wprowadzili do uniwersum jeszcze inne, nieobecne wcześniej bestie, np. Pteranodony - fruwające gady, ożywione na ekranie za pomocą lalkarstwa, elektromechaniki i CGI. Sceny z nimi trzymają w napięciu i są novum w sadze, ponieważ wcześniej nie mieliśmy w niej do czynienia z żadnymi latającymi stworzeniami.
Częstym zarzutem widowni, kierowanym pod adresem widowiska Joe'go Johnsona jest czas jego trwania - "Jurassic Park III" liczy sobie zaledwie osiemdziesiąt parę minut, a to stosunkowo krótko, biorąc pod uwagę około dwugodzinną długość starszych epizodów. Uważam jednak, że na sam utwór nie ma to żadnego wpływu - skoro wszystkie wątki zostały domknięte, miały swoje rozwinięcie, a film nie leciał skrótami, to w czym tkwi problem?😉Opowieść rozpisano na niecałe półtorej godziny, materiału nie skracano na siłę, więc wszystko jest takie, jak być powinno. Spora część odbiorców czepia się także fabularnych głupot, jak np. tego, że słychać dzwonek telefonu z wnętrza brzucha Spinozaura z dużej odległości - przypomnę tylko, że w "Zaginionym świecie" widzieliśmy czarnoskórą dziewczynkę, która wykopała raptora z szopy, więc to nie jedyny naciągany chwyt tej serii. Mnie o wiele bardziej dziwi fakt, że wynajęty przez Kirbych samolot nie był zatankowany i niespodziewanie zabrakło w nim paliwa. Wychodzi na to, że starczyło go tylko na lot w jedną stronę, co jest wręcz niedorzeczne - nikt tego nie zauważył, nikt nie monitorował, ile jeszcze paliwa pozostało? Irytujący, zupełnie zbędny był też sen Alana z gadającym Veliciraptorem. Poza tym nie mam już żadnych zastrzeżeń do trójki - rozkręca się ona szybko, ale akcja nie leci na łeb na szyję, efekty specjalne są solidne, a gra aktorska stoi na przyzwoitym poziomie. Sam Neill wcielający się po raz drugi w dr. Granta radzi sobie bez zarzutów, a jego postać została rozwinięta i po przeżyciach z jedynki stała się nieco cyniczna. William H. Macy, nastoletni Trevor Morgan, znany jeszcze m.in z "Szóstego zmysłu" czy "Patrioty" oraz pozostała część obsady także dali z siebie wszystko i należycie odegrali powierzone im role. Soundtrack autorstwa Dona Davisa jest wyrazisty, a i wrócił słynny motyw przewodni, skomponowany przez Johna Williamsa. "Park Jurajski III" wypada nieco brutalniej od poprzedników i zdecydowanie bliżej mu do luźnego kina grozy niż familijnej przygodówki. Moja ocena to 7/10, mam to na VHS z TVN z Januszem Szydłowskim oraz na DVD, na którym lektorem jest Jan Czernielewski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)