sobota, 5 października 2019

"Żelazny Orzeł" (1986)

"Żelazny Orzeł" (1986) - w amerykańskim kinie sprzed 25-35 lat rządziło nie tylko kino kopane czy liczne akcyjniaki z twardymi gliniarzami w roli głównej, ale i produkcje o tematyce militarystyczno-wojennej, gdzie jeden żołnierz w pojedynkę wygrywał całą bitwę i samotnie wyniszczał wrogą armię, by w finale zmierzyć się z jej dowódcą. W ten nurt wpisuje się wiele filmów o wojnie wietnamskiej z lat 80., m.in "Rambo 2" oraz "Bez odwrotu 2" (aka "Tygrys karate 2") czy takie tytuły jak właśnie "Żelazny Orzeł", w którym jankeski nastolatek bez mała samodzielnie odbija z rąk nieprzyjaciela uwięzionego ojca, a przy tym rozpieprza w drobny mak pół bliżej nieokreślonego państwa arabskiego, słuchając muzyki Queen. Nieprawdopodobne, awykonalne? Z całą pewnością😉. Urokliwe? Jak najbardziej tak. Twórcy obrazów z lat 80. lub wczesnych 90. mieli to do siebie, że potrafili sprzedać najbardziej kuriozalną fabułę w sposób niesamowicie klimatyczny i satysfakcjonujący; nikomu nie przeszkadzały jej logiczne braki, za to cieszyły liczne walory i wykonanie. Dokładnie z tym mamy do czynienia w "Żelaznym orle" - jego scenariusz jest iście naciągany, jednak obcowanie z nim niezmiernie cieszy, a seans miejscami bywa elektryzujący i dostarcza wielu emocji.
Akcja nie pędzi na łeb na szyję, lecz stopniowo się rozwija i nie pozwala na nudę - sceny, w których Doug Masters wraz z pilotem "Chappy'm" Sinclairem (Louis Gossett Jr.) oraz swoimi młodymi przyjaciółmi przygotowuje plan odbicia ojca z arabskiego więzienia ogląda się z niemałym zainteresowaniem, zaś akcenty humorystyczne, sympatyczne postacie i barwny soundtrack, zawierający m.in piosenki Queen czy Tiny Turner gwarantują dobrą rozrywkę. Na odpowiednim poziomie stoją również podniebne sekwencje (choć czasem nieco chaotycznie je zmontowano) - część ujęć powstała w powietrzu, na terenie Izraela, z wykorzystaniem prawdziwych maszyn wojskowych, aczkolwiek znajdą się i takie, które kręcono z modelami na tle niebieskiego ekranu lub tylnej projekcji (np. różne piruety, momenty wybuchu samolotów, zdjęcia z pilotem w kokpicie). Dostrzeże to jednak tylko wprawne oko - większość widzów może nie zauważyć, gdzie są izraelskie odrzutowce F-16, imitujące amerykańskie samoloty tego typu, a gdzie ich miniaturowe odpowiedniki. Aktorstwo jest przyzwoite, choć jedyna gwiazda tego projektu to Louis Gossett Jr. - ikona lat 80., która zagrała także w trzech kontynuacjach "Żelaznego Orła", niestety niecieszących się takim uznaniem jak pierwowzór. Oryginał możliwe, że nie został doceniony przez krytyków, ale na przestrzeni lat pokochali go kinomani i do dziś wiele osób wspomina go z sentymentem. Co tu dużo mówić - bardzo klimatyczna produkcja z pamiętną muzyką oraz paroma kultowymi już momentami, m.in atakiem Douga na arabski kraj. Moja ocena to 7,5/10, pomimo oczywistych naiwności. Posiadam wersję tego filmu z Polsatu z lat 90., czyta go Tomasz Knapik.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)