"Prehysteria, czyli Park Jurajski we własnym domu" (1993) - produkcja ta wyszła parę tygodni po premierze kultowego filmu Spielberga, "Jurassic Park", który zapoczątkował modę na dinozaury i wszystko, co z nimi związane. Za "Prehysterię" odpowiada Charles Band, słynny reżyser niskobudżetowych horrorów (ma w dorobku np. "Władcę lalek" czy "Demonic Toys"), ale tym razem, wespół z Albertem Bandem (swoim ojcem), nakręcił kino familijno-komediowe, pogodne i zabawne, gdzie nie zabraknie przyjemnego klimatu. Fabuła opowiada o pięciu małych dinozaurkach (Tyranozaur, Brachiozaur, Stegozaur, Chasmozaur i Geosternbergia), które przypadkiem trafiają na farmę pana Taylora i jego dzieci. Gady zaprzyjaźniają się z domownikami, ale ich tropem podąża Rico Sarno, chciwy podróżnik i właściciel muzeum, chcący zbić majątek na prehistorycznych zwierzątkach. Intryga do wyszukanych nie należy, jednak szybko się zawiązuje i ma sens. Perypetie dinozaurów są ciekawe, angażujące i potrafią rozśmieszyć - niezłe są sceny, kiedy niedługo po wykluciu zaczynają buszować po domu Taylorów, robiąc przy tym konkretny bałagan. Będą również tańczyć do piosenek Elvisa oraz uczyć się egzystować u boku człowieka.
Gady ożywiono za pomocą kilku technik: kukiełek, modeli animatronicznych, a także animacji poklatkowej, która już w 1993 r. była dość archaiczna. W ujęciach statycznych mamy sterowane modele lub marionetki - można to poznać po mechanicznych ruchach zwierzątek oraz po tym, że stoją w miejscu i poruszają jedynie kończynami bądź paszczami. Gdy chodzą lub latają, wtedy używana jest animacja poklatkowa, wypadająca całkiem przyzwoicie. Wygląd dinozaurów odznacza się solidnością, dbałością o szczegóły i nie można mu niczego zarzucić. Niby da się zdemaskować, jakich efektów używano w danej sekwencji z nimi, ale doda to tylko uroku. W filmie podobały mi się jeszcze zdjęcia - ładnie pokazano posiadłość Taylorów, w jakiej panuje sielankowa atmosfera. Całe miasteczko również w ciekawy sposób zaprezentowano, choć większa część akcji rozgrywa się na farmie głównych bohaterów. Gra aktorska jest przyzwoita, a szczególnie dobrze wypada popularny w latach 90. Austin O'Brien, dla którego była to jedna z pierwszych ról w karierze. Brett Cullen z kolei wygląda trochę jak dr Grant z "Parku Jurajskiego" (nosi nawet podobne ubranie), natomiast Colleen Morris przypomina dr Ellie Sattler - ciekawe, czy to przypadek? No cóż, "Prehysteria" to może nie jakiś wybitny obraz, ale całkiem sympatyczny, wart uwagi. Moja ocena to 6/10. Na VHS bardzo ładnie przeczytał to Andrzej Matul, którego ciepły głos idealnie tu pasował.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)